wtorek, 30 czerwca 2015

Don't mess with the Wieśniak!

Szczególnie, jeśli jest już zdrowy.

I o to mi właśnie chodziło w jednym z tutejszych wpisów.
Masz 20 lat. Wmawiają Ci, że szczęście kryje się w jakiejś drogiej torebce. Codziennie w przerwie pomiędzy wykładami chodzisz na siłkę zamiast czytać Prousta i wyglądasz absów na swoim brzuchu.
I nic.

Masz 33 lata. Torebki są Ci serdecznie ganc egal. Uważasz, że siłka to najgorsza nuda na świecie. Nadal nie przeczytałaś Prousta, ale wiesz coś o pierwowzorze Swanna (dzięki #Agussiek). I nagle, w bardzo nieoczekiwanym momencie, na szosie ELBląskiej wychodzi z Ciebie Arnie i śmiejesz się do rozpuku.
A było tak:

MMM po śniadaniu w najgorętszy dzień roku na Elbie: "Trzeba wypoczywać, a u nas wypoczynek to zapierdol. Bierzemy rowery i jedziemy do Nisportino."

No dobra.
Elba to wyspa górzysta. Wiadomo. Podjazdy bywają naprawdę bardzo, bardzo strome.

Startujemy z poziomu morza. Mija 15 minut, my mijamy pierwszą wioskę, szosa nieubłaganie pnie się w górę. MMM niczym porządna arabska żona wlecze się pół kilometra za mną. Z doliny słyszę skrawki wiązanki w trzech językach (Franek nas nauczył najważniejszych włoskich bluzgów, of course). Zwymyśla mi od Robocopów i dużo, dużo gorszych. Nikt nie przypuszczał, że święta trójca w postaci Beni, Wiesi i Pidżeja zrobi ze mnie cyborga. Nie było tego jak sprawdzić u nas na wiosce.


Czuję się tak, jakby ktoś mi przeflancował mózg do innego ciała. Nigdy nie miałam takiego poweru. Nie wiem, co ze sobą zrobić.
Po dzisiejszym hardkorze, w domu na joggingu chyba zasnę z nudów. Teraz już rozumiem Kubę, który musi brać udział w triatlonach, żeby w ogóle coś poczuć.
Ale fajnie!
Agussiek, za dwa miesiące Ty tak będziesz dawać po TYCH schodach w FFO.

Absio - wiem, co miałaś na myśli, mówiąc, że to zupełnie inna jakość podróżowania, niż autem. Wczoraj mieliśmy samochód i to jest nudne. Jest gorąco, chce Ci się spać. Jesteś ciągle dosłownie "za szybą". Nie doświadczasz tej przyrody. My tutaj pędziliśmy z górki przez kurtyny odbijających się od nas motyli (jadąc pod górę mijaliśmy tylko wielkie, rozjechane ropuchy...). Dobry rower to jednak podstawa. Ja na swoim mazurskim składaku z Reala to mogłabym sobie co najwyżej wypolerować twarz o asfalt. Hamulce!
Będzie mi tego brakowało. 

PS: Martuś, ja wiem, że u Ciebie ta trójka tuż tuż, ale nie martw się! Po drugiej stronie lustra jest dużo lepiej. Jeśli być kobietą, to tylko po trzydziestce. ;-) Coś w ten deseń powiedziała mi Gosia w TE urodziny i miała rację! Gosiu, ściskam Cię i całuję. Być może 9.7. będę przy Pustelnickiej. Może gdzieś wyskoczymy?

Wasz Pustelnik z Pustelnickiej na rehabie (ostatnio bardzo socjalny - nie do poznania)

Ptaki śpiewają w Kigali, a

na Elbie ryby skaczą w ławicach.
Płyniesz sobie ku skałom, a tu jakieś sześćdziesiąt rybek wyskakuje przed Tobą z morza.
To jest dopiero afirmacja życia!


No to jesteśmy na Elbie.
Nie będę Was zanudzać zdjęciami palm, fioletowych zachodów słońca, bosych stópek w piasku ani karaibskich plaż na tle błękitnego nieba.
You name it, we've got it.
Możecie sobie pooglądać na insta piłkarzy.

Wyspa jest fajna, bo różnorodna. My jesteśmy na północy, gdzie wieją Grecale i Tramontana, a słońce nie jest aż tak bezlitosne jak na południu. Dlatego też przyroda jest tu niemalże tropikalna. Jest bardzo zielono. Kwitnące krzewy mają po kilka metrów wysokości, cedry - po kilkanaście. Powietrze pachnie gardeniami i eukaliptusem. Można sobie nawet kupić ten zapach w postaci wody perfumowanej Acqua dell'Elba. Jest mało turystów, można spokojnie pędzić rowerem po szosach.


Na południu jest już jak w Chorwacji. Serpentyny, przepaści, surowe zbocza gór.





sobota, 27 czerwca 2015

Forza Robur!!!

Gdyby nie zamiłowanie MMM do futbolu, prawdopodobnie nigdy nie zobaczylibyśmy zachwycających schodów w siedzibie najstarszego banku świata Banca Monte dei Paschi di Siena.

Otóż sienneński klub piłkarski Robur Siena Società Sportiva Dilettantistica starał się o kontrakt sponsorski z owym bankiem. Jak sama nazwa wskazuje, dyletanci grają jednak w czwartej lidze i z kontraktu nic nie wyszło. Za to my (z Wiki) dowiedzieliśmy się o schodach.




Zdjęcie: http://english.mps.it/NR/exeres/688DDF79-780C-49E1-85A6-6895F2864B91.htm?Page=4
Schody: Pierluigi Spadolini

MMM: "Jak będą Cię zaczepiać Włosi, powiedz im "Forza Robur!"

piątek, 26 czerwca 2015

Sjena, magenta, akwamaryna

Chyba nikomu się nie przyznałam, ale dwa lata temu w Galerii Uffizi we Florencji wykonałam ciekawą sztuczkę - zasłabłam i zasnęłam w galerii rzeźb, a kilka godzin później na dwa dni straciłam głos. Skonfrontuj wieśniaka z Botticellim, a dozna szoku...

Wygląda na to, że do Włoch przybywa więcej takich specjalistów, bo w Montepulciano w kilku odległych od siebie miejscach są takie znaki:


czwartek, 25 czerwca 2015

Due spremute e due hhhhhaffé

Franek miał rację. Rzeczywiście zamiast głoski "k" mówią "h".
Przedziwne.





Wstaliśmy sobie po piątej, żeby się nacieszyć widokami.


A to akurat wczoraj w San Gimignano.
Z jakiej płyty jest ten motyw? Kto wie?

środa, 24 czerwca 2015

Via, via, vieni via con me


Tak jak wyrosłam z tańczenia na imprezach, tak wyrosłam z urlopów, po których trzeba kilka tygodni odpoczywać w domu (Bułgaria 2003 - yeah!).
Siedzę w ogrodzie, kontempluję średniowieczną Sienę na wzgórzu w oddali. Słucham jednego z tysiąca swoich ulubionych utworów.




Zdjęcia prosto z aparatu. Zapowiada się bardzo ciepły dzień. Po śniadaniu chyba wyskoczymy do San Gimignano.
Głowa trochę huczy od wczorajszej późnej kolacji w Buon Sapore z wyśmienitym, ciężkim Vino Nobile Poliziano.




Rura, Helmut, rura, nie zwalniaj w mieście...

W wynajętym auteczku, niczym Isadora Duncan (bez chusty, bez), pędzę w górę i w dół po toskańskich wzgórzach.






Wycieczka "przed siebie". Rozbijamy się po piazzach od kawki do kawki.

Najpierw matecznik Brunello, czyli Montalcino. Miasto z fototapetą w tle.




Pienza:





MMM na widok Montepulciano (poniżej): "Tu jest tak ślicznie, że można się porzygać."

True that.



MMM: "No tutaj to już przegięli!"





(Tytuł posta: cytat z mecenasa Łony)

wtorek, 23 czerwca 2015

Godziny otwarcia biura: 10:00 - 12:00

Trochę też pracuję, bo prawie żadnemu klientowi nie powiedziałam, że tu jestem.




Od 13-ej szukajcie mnie w Buon Sapore:
A wieczorem gdzieś tu:





poniedziałek, 22 czerwca 2015

Z wioski do wioski

Gdzie ja mogłabym spędzać wakacje, no gdzie???
Jestem na toskańskiej wsi. Jest prawie jak u nas, więc czuję się tu znakomicie.


W piątek po 21-ej, w pizzerii Il buon sapore, dostałam sms'a: Alles Klar?
No tak, alles klar. I to jak!
Była glutenowa fiesta (i żyję!):



Dlatego ze specjalną dedykacją dla J. z I. będzie trochę zdjęć z włoskiej agroturystyki.







 Te wieże to Siena.