poniedziałek, 29 lutego 2016

Awangarda

Wszystko idzie zgodnie z planem i
wszechświat nam sprzyja.
Zadzwoniła SiostraWielka - patronka bloga, bo

1. jako pierwsza go zasugerowała i wręcz naciskała (ale ja wtedy jeszcze nie chciałam po polsku),
2. jest w dużej mierze współodpowiedzialna za element "Zdrowy" w jego nazwie.

Guess what!
SiostraWielka otwiera bistro z naszą karmą w centrum Warszawy przy JPII
i chce skonsultować menu ze ZdrowymW.
Będziemy mieli swoją miejscówkę w Wawie!
aBsio, Ty przedstawiasz?
Otwarcie w maju. Get ready, Agussiek.
Ja oprócz strawy playlistę szykuję, a jak jeszcze zobaczysz moją urządzoną bibliotekę (work in progress, dopiero dwa regały stoją), to nie wiem, czy do Rajchu wrócisz.



O dzięki Ci, SiostroWielka!
I to być może będzie story dla aBsio do WO? (Tamta kooperatywa ekologiczna i w ogóle, hm?)

A wczoraj około południa, tak po prostu, postanowiłam sobie sfotografować katalog z rewelacyjnej wystawy o awangardzie, która to wystawa miała miejsce w Wallraf-Richartz-Museum w Kolonii.

Oczywiście.

niedziela, 28 lutego 2016

Wiosna. Niechybnie.

Gdyż w sobotę u ZwierzykaMłodszego od rana wyła krajzega.
Alleluja!


Założę się, że brakuje Wam tych klimatów w Wuppertalu!

Żulusie lada dzień się wprowadzają do Guantanamo.
Zrobię fotoreportaż.
Stay tuned.

sobota, 27 lutego 2016

Opcja na zdrowie

Agussiek jest mistrzem tego dania,
aBsio i M2nd pewnie też, bo ciągle pieką te warzywa,
więc wpis wybitnie dedykuję W.

Uwaga, potrzebny blender!
Jak opcja na zdrowie, to musi być blender.
O-bo-wiąz-ko-wa inwestycja!


Zupa z pieczonych buraków z mlekiem kokosowym
do tego
sałata z pieczonym burakiem, brokułem, serem kozim
(porcja dla dwóch osób)

Najpierw zupa

Składniki:
ok. 5 buraków,
włoszczyzna,
może być wege&bezglut kostka rosołowa - nie jestem ortodoksem,
4 ziemniaki,
puszka mleka kokosowego,
sok z cytryny, sól, pieprz, zioła, może być czosnek,
czerwona soczewica.

Podgrzej piekarnik,
upiecz buraki (brukselska degrengolada - tam są w sklepach obrane i umyte, a nie jak w Biedaku - brudne warzywa), polej wcześniej oliwą (np. z orzechów włoskich) i posyp mieszanką ziół ze swoich świeżych eko-upraw na parapecie.
To pieczenie potrwa ok. godzinę.Ten czas wykorzystaj - oczywiście - na czytanie:


może być też słuchanie nieśmiertelnej ścieżki dźwiękowej do "Windą na szafot" (jest na Spotify),
ewentualnie opcja na "siedzę & myślę". Też bardzo w cenie, ale to "Ucieczka od wolności" wyjaśni Ci dużo odnośnie obecnej sytuacji społeczno-politycznej w Polsce. Ponadczasowe!

Jest tak, jak przewidziałam: w Die Zeit Magazin dali zdjęcia interioru niczym u Frau Majewski.
Widzę, że na tym zdjęciu słabo widać, więc pokażę Wam innym razem.
Tu widać tylko Laetitię Castę w rozchełstanym szlafroku. Pewnie na smartfonie to wygląda jak Playboy.

Po wyjęciu buraków:
zakładam, że pławisz się w luksusach i oprócz piekarnika masz 4 palniki, więc wstaw teraz czerwoną soczewicę (posól ją). Ona się b. szybko gotuje, więc sprawdzaj, żeby się nie rozgotowała.
Jeśli będziesz też chciał zrobić sałatę, to odłóż na bok kilka kawałków buraków.

Pokrój resztę warzyw do zupy i zagotuj w 1 litrze wody (ewentualnie z dwiema kostkami rosołowymi).
Kiedy już będą miękkie, dodaj buraki i wszystko zmiksuj blenderem. Może to być blender ręczny albo stacjonarny.
Następnie zagotuj powstały krem, dodaj mleko kokosowe i dopraw
sokiem cytrynowym, pieprzem, solą, ziołami, czosnkiem i czym lubisz.

Podaj zupę z rukolą i ugotowaną soczewicą.


Jeśli uważasz, że taka zupa to za mało, zrób sałatę:


szpinak,
rukola,
trochę czerwonej cebulki,
pół uduszonego brokuła (z ziołami, solą, pieprzem, czosnkiem) - trzeci palnik,
pół avocado,
miękki ser kozi,
oliwa, ocet balsamiczny, sól, pieprz, zioła,
posiekane orzechy włoskie/pistacje (moim zdaniem dużo smaczniejsze) do posypania.

Proponuję wymieszać avocado z cebulką, oliwą, octem i wszystkimi przyprawami i solą w oddzielnym naczyniu. Wtedy ten nieco mdły owoc nabiera smaku.
Jak nie masz kryształów, to wpadnij.
Ja mam nadal duże ilości i się z Tobą podzielę.


To w sumie masz tę sałatę. Ułóż to sobie na talerzu i polej tą oliwą z avocado i cebulką. 
Posyp orzechami/pistacjami.


Ewentualnie popij dobrym czerwonym winem albo
tym Moetem czy inną Veuve Clicquot, co Ci z jedzenia pierogów w grudniu zostały.
Opcja na zdrowie tego nie wyklucza w moim wydaniu.


I - na Boga - napisz mi, jak Ci poszło!

"You can do it put your back into it
I Fox

PS. Tymczasem aBsio, M2nd i ja znów jemy kiszoną kapustę. W CrystalPalace.

piątek, 26 lutego 2016

Kryształowa 1

A propos "connecting people" - był u mnie Sołtys.
("Z czego masz podłogę?!!"
"Z betonu...")

MS, nie uwierzysz!
Będziemy mieli na wiosce nazwy ulic! (Tak, oczywiście m.in. "Górna"i "Dolna")
Możemy sobie wybrać naszą, otrzymaliśmy taki przywilej.
Any ideas? Sołtys sugeruje "Szeląg".
Sprawdzimy jeszcze, jak okolica obecnego CrystalPalace nazywała się przed wojną - to były nazwy lokalne, ni to polskie, ni to niemieckie (n.p. "Sdrojken" albo "Podlas") i ci Niemcy do dzisiaj nimi operują.

Ze względów historycznych jedna z ulic będzie się nazywała "Kamerun" (przy pani Majlowej).
Więc jeśli już taka egzotyka, to może u nas "Kwitnącej Wiśni"???


czwartek, 25 lutego 2016

Wieśniak. Connecting people.







W weekend będziecie w szóstkę w Pustelni!!
Ja zostaję w CrystalPalace, bo jest robota.
Naprawdę dom otwarty się robi - jak u Kossaków.

środa, 24 lutego 2016

Beyond the Mazury sky

l











Byłam tu w niedzielę, sis.
To może być Twoje podwórko, Twój widok z sypialni.

Spójrz w siebie. Poczuj, czego chcesz & go for it.
Przemedytuj to, kochanie.
Niedługo przyjadę.
(It's ok squirrel, możesz płakać.)

wtorek, 23 lutego 2016

Sokoliki

"Przez takie wielkie okna zupełnie inaczej postrzega się świat."

Widzę, że się dogadamy, panie kafelkarzu!

Zastanawialiście się, czym są "kliniki na sokoliki" (przez przypadek wcześniej napisałam poprawnie - przez "c" - ale panowie tu preferują wersję przez "s")?

Here you go:




Mało co jest w stanie tak skutecznie wyrwać mnie z mojej bańki twórczości w paralelnym świecie metafizyki, jak wypad do Zbiwanu albo innego Fromaru po kolanko do wanny, elastyczny odpływ albo pchełki do profili.
I to już naprawdę wystarczy, żebym miała ochotę "make my glock pop", ale nie...
W Zbiwanach tego świata są różni panowie. I mean: tam są wyłącznie panowie. Taki pozornie słodki koteczek z gadżeciarskim nożem w torebce wyraźnie nie współgra z ich rzeczywistością w krzywym zwierciadle, gdzie w ich mniemaniu ta pani w poniższej stylówie używa "maszyn i narzędzi do obróbki rur":

 

(Chyba, że to jakaś sophisticated metafora?) Nie ma, że najbardziej deprymująca pogoda w Europie, że leje jak w piekle.
I stoi taki dwumetrowy klient z dziarą na przedramieniu głoszącą, iż "Amor patriae nostra lex" i patrzy, jak pod pachą taszczę odpływ liniowy, i nic mu się nie zgadza.
Ubrana od stóp do głów i tylko buty takie, jak u tej pani.


Chciałabym doświadczyć najbardziej deprymującej pogody w Europie, though.
Gorzej niż w Zbiwanie na pewno nie będzie!
(Nie w powyższej stylówie. Mam gustowne gumofilce, jak już wiadomo.)

poniedziałek, 22 lutego 2016

Dobra zmiana

nastąpiła z piątku na sobotę.
Co prawda tylko na kilka godzin, ale dobre i to.
Weszłam w widok.
Ten północny.







Dzisiaj znów "błoto wciąga".


A tu, wtedy, jeszcze nikt tego nie rozumiał.

sobota, 20 lutego 2016

Wolfskin Lady,

where you're going?





"Możesz sobie pójść nad Łynę.
Tam jest bardzo dużo wilków."

"To ciekawe, że zamieszkałaś tam,
gdzie jest dużo wilków..."

"To się musiało tak skończyć.
To wcale nie jest ciekawe."






Poranek w Lemingradzie był deszczowy i bardzo laid back.
aBsio i M2nd odjechali w kierunku WujkaJózka (nie zawsze da się przed tym uchronić),
a ja - do wilków.

piątek, 19 lutego 2016

Życie w micie

Wszystko ma swój czas, więc dopiero wczoraj postanowiłam zawieźć do biblioteki gminnej Twoje książki, Agussiek.
Przed wyjściem jeszcze zerknęłam na tę książkę (z koniczkiem) - 'Życie w micie' -


i pomyślałam, że to dobry tytuł posta.
Off I went.

W bibliotece gminnej, która teraz znajduje się na ostatnim piętrze wiejskiej szkoły, pracuje nowa pani. Ledwie zamieniłyśmy kilka zdań, a do pomieszczenia z impetem wpadły starszaki.
"To dzieci tu spędzają przerwy? W bibliotece?"
"Tak. Obiecałam im herbatę dzisiaj. Wie pani, wszystkich tu nie pomieszczę i mamy dyżury.
Dzisiaj i jutro piąta i szósta klasa."

 
Chłopcy rozsiedli się przy stole, zaczęli mieszać w herbatach. Miejsca obok nich zajęły trzy dziewczynki. "Widzisz, widzisz! Mówiłam Ci, że 'smętarz' a nie 'cmentarz'. Smętarz dla zwierzaków."
Aha, nowa generacja rośnie, aBsio.




(Zdecydowałam się jednak zostawić tutaj tę Gretkowską,
bo pani bibliotekarka powiedziała, że jest target.)

"Tylko cukiernicę mamy brzydką", powiedziała pani wskazując na słoik z cukrem.
(Hehehe, that is no problem that I can't fix...
Frau Majewski miała dużo cukiernic!)

Za to zasłonkę mają ładną:


Kiedyś wisiała u mnie w pokoju w Rajchu.


Pocieszyłam się jeszcze przez chwilę tą energią i poszłam pod sklep do auta.


I teraz będzie historia z cyklów "Integracja ze społecznością wiejską" i "Don't judge a book by its cover".

Właśnie podłączałam telefon do radia, kiedy w szybę zapukał Hrabia - mistrz asan i członek wiejskiego ensemble 'Tańczący z Winkami'.
"Jedzie pani może do miasta albo w tamtym kierunku? A mogę się zabrać?"
Usiadł i zagaił: "Aaaaa, pani pewnie dzieci przywiozła do szkoły?"
"Nie, nie mam dzieci. Książki do biblioteki przywiozłam od przyjaciółki.
Pan czyta? (Nie, to nie był sarkazm!! Wiem od J. że Hrabia - rówieśnik J. - kiedyś dużo czytał.)"
"Teraz to już mniej, ale właśnie szukam takiej jednej książki. Po księgarniach muszę pochodzić.
'Życie w micie' Beaty Pawłowicz."

...
...
...

"Beaty Pawłowicz i Wojciecha Eichelbergera?"
"Właśnie tak. Tak mnie to zaciekawiło, przeczytałem recenzję w Gazecie Ostródzkiej. O, tu sobie na kartce zapisałem tytuł."
"Mam tę książkę, pożyczę Panu."
Tu nastąpiły zdziwienie i wielka radość, na to ja:
"Tata mi mówił, że pan lubi czytać."
"Tata? To kto jest pani tatą?'
"Jeżyk."
"Aaaaa, to ty!!!! O.!!!!"
Skończyła się "pani" i zaczęły się pytania:
"To co tak słabo z dziećmi?"
"Nie chciałam. A pan co tak słabo?"
Hrabia w szczery, gromki śmiech:
"Eeee, to bardziej dla kobiet. Jak to się mówi: instynkt macierzyński."
"A wie pan, że są nowe badania, z których wynika, że nie ma 'instynktu macierzyńskiego'?"
"Jak to nie ma? Zanikł?"
"Nie. To taki wytwór kultury. Tak ludzie sobie role przypisują - kobieta zajmuje się dziećmi, a mężczyzna pracuje. Ludzie tak żyją, bo 'tak się robi'."
"Aaaa, tak jak z kościołem? Wszyscy chodzą, bo dzieci trzeba do komunii posłać, a na końcu pogrzeb, tak?"

Właśnie tak, panie Hrabio.


(Jeśli macie do oddania książki, to ja chętnie przyjmę dla biblioteki.
Najchętniej oczywiście dywersja feministyczna i coś z cyklu 'Życie w micie'.
Jeśli ktoś chce coś kupić i podarować, to tym lepiej.
Ja będę teraz sukcesywnie coś kupować - Kasię Miller, Alice Miller, Eichelbergera.
Kilka lat temu w YPINie zrobiłam zbiórkę na szachy. Kupiliśmy pięć kompletów i zegary dla szkoły, a kilka miesięcy później jedna z naszych uczennic wygrała lokalne zawody.)