poniedziałek, 31 lipca 2017

niedziela, 30 lipca 2017

Gdzie Wrzeciono,

a gdzie Zawady!

Wpis książkowy - wybitnie dla Aguśka ;-)
W piątek, przed P&P wyruszyłam Merolem na Stare Bielany po zakupy, których niezwykle spontanicznie dokonałam w drodze jednego komentarza na grupie Wegetarianie i Weganie Warszawa.

Ale kac dopiero przyszedł,
gdy mijałam


Geez, pani do wolnowara i maszyny do przyrządzania wegańskich jogurtów dorzuciła książki.
Jak dobrze, że nie wpadłam na pomysł, aby po to pojechać metrem.
Zakupy ważyły tyle, co ja.


Podobno w tym wolnowarze na noc nastawia się warzywa z ryżem, wodą i nerkowcami, a rano jest z tego pyszne curry w sosie niby-śmietanowym. No, zobaczymy, co z tego będzie.
A jogurty robi się z mleka kokosowego albo kaszy jaglanej.



Wśród tych książek są nawet przepisy Słomy i Trymbulaka.
Korzystałam z nich trzy lata temu, kiedy - świeżo zdruzgotana mężatka - wróciłam z Wro i zastanawiałam się, co tu jeść, jeśli nie wolno
mięsa,
nabiału krowiego,
glutenu,
kukurydzy,
cukru, miodu ani słodkich owoców
ani białka w połączeniu ze skrobią,
a ogólnie najlepiej jeść kaszę jaglaną, melony i surowe jajka, ale można też pić wytrawne czerwone wino...

Ha!
I to mi zostało po tamtym czasie, jest bardzo dobre i już raczej nie zboczę z tej drogi żywieniowej.


 Myślę, że nigdy nie będę Selfie Masterem,
ale jak tu nie skorzystać z uroków WielkiegoMiasta?
Windy u nas na Wiosce nie uraczysz...




Kilka godzin później wszystkie - oprócz ZdrowaśMario - siedziałyśmy wokół stołu z mangowca, ale to już zupełnie inna historia.

sobota, 29 lipca 2017

Big city life








Warsaw Dance Department, baby!
A po dwóch godzinach tańca do bębnów na żywo - hipster life na Zbawiksie.
Bez prysznica, bo w WDD nie mają...
Spróbuj to przebić, honey!
Twardzielka

piątek, 28 lipca 2017

Radość!

No dobrze.
Być może nie wyraziłam się wystarczająco jasno.
Radość Lowena jest o wyzwalaniu stłumionych uczuć. Bardzo często, zupełnie jak w moim przypadku, jest to złość/wściekłość. We wczesnym dzieciństwie byłam bita za okazywanie takich emocji, także w życiu dorosłym odczuwanie wściekłości równało się dla mnie z poczuciem zagrożenia życia. No kidding. Sama się siebie bałam. Odczuwając złość najchętniej schowałabym się pod łóżko, więc kierowałam własną agresję do wewnątrz, przez co prawie zabiłam się różnymi nieprzyjemnymi chorobami. Tylko czasami to wychodziło przy zmywaniu naczyń:



 a także świeżo po przebudzeniu - odkąd pamiętam:


AleMężczyzna wtedy mówił: "Za dużo pary w łapach. Chodź na worek!"
Wtedy ja: "Nieeeeee....jeszcze nie..."
Nie potrafiłam korzystać ze starego worka treningowego, który MMM zainstalował mi zaraz po dniu kobiet 2017. Jules, która przeczytała Radość w tempie ekspresowym, od razu chciała walić w worek i była zdziwiona, że ja od miesięcy nie potrafię się do niego zbliżyć. No cóż. Pracowałam nad tym z różnymi specjalist(k)ami i wiedziałam, że kiedyś ten moment nadejdzie. Jednocześnie bardzo się go bałam. Aż w lipcu wszystko się posypało. Pewnego czwartku, w Warszawie, spędziłam siedem godzin na pracy terapeutycznej. Zapisałam się na serię masaży uwalniających traumę z powięzi oraz napięcie w mięśniach, a tym samym - hormony stresu, które te mięśnie wytwarzały przez kilkadziesiąt lat (!) Tak, przemoc nie kończy się ot tak, nawet jeżeli pozornie się kończy. Ona pozostaje zapisana w naszych ciałach na poziomie komórek, jest w mięśniach, w powięziach, a my ciągle produkujemy trujący koktajl biochemiczny.
I kiedy zadzwonił Wąsacz, który bije i poniża swoich trzech synów (tak, tego najmłodszego ślicznego ulubieńca wszechświata też), i zaczął mnie obrażać, to już nie wytrzymałam. Słoiki już nie wystarczały. AleMężczyzna, który słyszał tę rozmowę, podniósł się od komputera: "Idziemy na worek! Zakładaj buty, masz rękawice."
I poszło.
I spuściłam taki wpierdol swoim oprawcom, że OMGess.




Kolejnym krokiem jest konfrontowanie ich z tym, co robili i robią.
Niech też pracują nad sobą.
A tak poza wszystkim: wszyscy sadyści raus z mojego życia!
Now!

Tyle BadBunny.
Czas na ZłeMisie!


PS A teraz przenieście sobie tę sytuację na sytuację polityczno-społeczną w Polsce.
Dziewuchy, CzarnyProtest, protesty wokół ustaw sądowych.
Got it?

czwartek, 27 lipca 2017

"The show is over,

say goodbye."

Ja też zadbałam o siebie i wypowiedziałam umowę w teatrze, gdzie w kółko kazali mi grać w spektaklu pod tytułem Rodzina pochodzenia.



Ich bin bereit, Babe!  
Isch schwör.
Alle Gläser sind zerschmettert,
und bevor ich meine halbe Familie verprügele,
ist die Zeit reif für den neuen Boxsack.
Lass reden, Alter...


I may be crazy, don't mind me.
Hier hat gestern jemand dermaßen über die Strenge geschlagen -
he had it coming, goddammit!
Ktoś jeszcze ma PiS-owskiego wujka mizogina?
Mogę pogadać, jakby co...

środa, 26 lipca 2017

Everyday discovering something brand new

Więc się Go pytam, czy współpracuje z Bzimem, no bo na pewno się znają, wiadomo.
A On mi na to, że owszem, znają się od liceum i mieli razem taki zespół Freedom Nation...
I tego już było za wiele, I swear, bo Freedom Nation mieli ten kawałek na Pozytywnych Wibracjach i wszystko mi się ułożyło. Jak my z Bzimem tym starym Merolem wracaliśmy do Wawy, jak On nam o nowo nagranej płycie z utworem "Tramwaj szóstka" z tym romskim akordeonistą i o Freedom Nation - no przecież mówił o Freedom Nation - ale my wtedy takie oszołomione byłyśmy, że wielki świat muzyków i gdzie nam do nich. Nam gałganom, pastuszkom, koniczkom z prowincji. I masz!
I pragnę tylko zaznaczyć, że Pozytywne Wibracje to była nasza Biblia polskiej muzyki około-jazzowej back then, kiedy jeszcze występowaliśmy w Trójcy - MMM, Sebol i ja.
No i my tu sobie tak herbatkę zieloną popijamy i rozmawiamy o tych wyspach zielonego przylądka i tej energii, tej miłości, o 432 Hz, o religiach i duchowości. Ale równie dobrze moglibyśmy nie mówić wcale, bo i tak wszystko jasne.
Tak to jest, jak spotkasz kogoś ze swojej częstotliwości.
To jest bardzo wyjątkowe. To są te chwile, dla których się żyje.

- O! A może byśmy wznowili tę płytę?!
- No tak. Bzim już w 2005 o tym mówił. Pewnie!




A w następnej kolejności poproszę do studia i chcę się nauczyć produkcji i masteringu.
Śpiew już ogarnę sama.
Dziękuję.

wtorek, 25 lipca 2017

Maria, ihm schmeckt's



Wraz z nową Siostrą pojawili się latynosi.
Może być.
Byle zachować podstawowe środki ostrożności.
 


You know I like it when tú estás fresco.


Me llamo princesa
o
Bad Bunny

poniedziałek, 24 lipca 2017

Niedziela

No!
Cieszysz się, że w końcu założysz te nowe ubrania, co ci je ostatnio w mieście kupili.
Babcia pociągnie za włosy, warkocze zaplecie, kokardy zawiąże.
Czujesz się trochę jak błazen w tych kokardach, ale już dobra. Lakierki za to są.
Mama zostaje w domu, ale modlisz się za nią, żeby w końcu drogę do Jezusa znalazła.
A ona w tej kuchni z gołym tyłkiem na ścianie, co to ksiądz potępił na kolędzie.
Różowa wstążeczka we włosach. Co za wstyd!
Babcia każe zdjąć, mama się wykłóca, że to sztuka jest.
Akt.
Jarasz się, że wszystko znasz na pamięć:
moja wina, moja wina, moja baaaaaardzo wielka wina.
Dorośli z powagą zagarniają pięścią powietrze i biją się w piersi.

Masz sześć lat. Twoja wina jest niewspółmierna do tego, co możesz unieść.
Twoja wina wciska cię w glebę i nie pozwala latać.
Nie możesz robić tego, do czego cię stworzono.
Zamiast latać taplasz się w kurzu górnej drogi.
Przez szparę w futrynie wyglądają ministranci.
Jest i ten, co później będzie chciał do seminarium, ale w końcu zamieszka z kolegą.
Przysypiasz podczas kazania. Tam ciągle o szklance i butelce.
Myślisz o wujku Franku.
Ogłoszenia duszpasterskie i jedyna nadzieja w tym, że GS będzie otwarty.
Nawpierdalasz się cukru, dasz sobie porządnie w żyłę przed nieuchronnym.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Mamo, modliłam się za ciebie w kościele, żebyś z nami chodziła.
Tata Wiolety też zaczął i przestał pić.
Nieuchronne:
smażone skrzydełka z ziemniakami i kiszonymi.
Dziadek mlaska. Mama wychodzi. Babcia siorbie pijąc kompot.
Z kim jeść?
Nikt nie mówi.
Telewizor.
Firanki w oknie ciężkie jak z ołowiu.
Śmierdzą papierosami.
Tam gdzieś błękitne niebo.
Dom od południa nie ma okien.
Tamci śpią.
Nudno ci.
Coś cię w środku uwiera.
Śmierdzi papierosami.
Chce ci się cukru, o Boże, jak bardzo chce ci się cukru.
Babciuuuuuu, zrób mi cukierki.
Babcia wrzuca na patelnię:
worek cukru, śmietanę, kakao.
Miesza.
Wpierdalasz.
Uffffff.
Ulga.

niedziela, 23 lipca 2017

Be the change you want to see

Po obligatoryjnej porannej kawie przewertowaliśmy kodeks karny i konstytucję.
Ja zrobiłam notatki. Przy okazji napisałam kilka komentarzy, po czym ugotowałam kaszę z kurkami.
Następnie poszłam do łącznika, żeby w skupieniu poukładać swoje liczne działania. Założony dwa lata temu folder Spaceship pęka już w szwach. W folderze Praca tłumacz posucha.
No to tak: w folderze Papierówka rozpisałam ostatnie działania i plany na najbliższe dwa miesiące.
Odpisałam na wiadomość Żylińskiego, który nadal bawi w Wietnamie i "baaaardzo się jara tym projektem". Ja też, homie. Ja też. Pogadałam na czacie z Kwiatkowskim, a Fryta to już mi przedwczoraj odpisał, że tak, będzie prowadził dział prozy, a nawet przejmie marketing i promocję, bo to akurat robi zawodowo od lat. :-* Kocham takich mężczyzn!
W folderze Moja Lit rozpisałam działania: gdzie poezję, gdzie artykuł naukowy i jakie książki w najbliższym czasie. Zamówiłam prenumeratę miesięcznika Znak.
W folderze Polska tylko zapisałam zmiany.
Po opłaceniu składki członkowskiej dla Deutsche Gesellschaft für Osteuropakunde wyszłam na zewnątrz i zaproponowałam: "To ja pomaluję łącznik, a Ty zrobisz obiad?"
Ku mojemu zdziwieniu i mojej uciesze AleMężczyzna zaproponował odwrotny podział zadań i każde poszło w soją stronę. Ed Sheeran akurat kończył swój utwór w wersji latino, a ja zdjęłam z palnika wok z fasolką, kiedy na facjacie pojawiło się zapro do znajomych Grzecha Piotrowskiego. Pamiętacie Grzecha? To jego symfonię recenzowałam 2 lipca w ramach Olsztyńskiego Lata Artystycznego. MOK zaproponował Papierówce taką współpracę i publikację naszych recenzji. Niestety teksty są ukryte w czeluściach strony internetowej i ciężko się do nich dogrzebać, co Fryta, jako samozwańczy dyżurny malkontent, niezwłocznie skrytykował prosząc, czy Szefowa może coś z tym zrobić. Prowadzę zatem rozmowy z MOKiem, żeby dać to na facjatę albo na stronę główną, whatever, ale nie sądziłam, że ktokolwiek to znajdzie. Tymczasem Grzech: "Cześć. To Ty jesteś autorką tej pięknej recenzji mojego koncertu WO w Olsztynie? Mój numer... Mogę zadzwonić?" Co się okazało? Otóż, nie tylko usłyszałam bardzo miłe słowa odnośnie swojego tekstu i interpretacji symfonii. "W ciągu pół roku chcę wystartować z własnym magazynem i chcę żebyś dla nas pisała!"
Ależ be my guest!
Jazz in Poland.
Koniczek in Jazz.
"Organizuję teraz 6 festiwali. W październiku odbędzie się nasz festiwal na Cabo Verde. Już kończymy urządzanie naszego klubu." Ależ proszę bardzo! Do Toskanii też pojadę i do Bielsko-Białej też, a może nawet uda się zabukować Holiego na festiwal w Krakowie.
"To co, spotkanko?"
"Tak, spotkanko. Będę w tym tygodniu w Olsztynie, potem lecę do Londynu."
To się dobrze składa, bo ja w piątek mam P&P w Warszawie.
Ktoś się wyprowadził i wyprawia kolację dla Sióstr.
I ja, rok po takiej akcji, mogę tylko powiedzieć:
be the change you want to see,
a wszystko ułoży się bardzo, ale to bardzo dobrze.




No i co robisz po tym, jak spełniło ci się marzenie tak śmiałe, że go nigdy nawet sama przed sobą nie wypowiedziałaś? Pisać o muzyce, geez... Co robisz, jak sobie spełniasz wszystko po kolei? Co?
No, zagadujesz do Velikomisa, a potem jesz te pieczone ziemniaki z grochem i fasolką z woka.
Tyle że z figami z Chorwacji od Fox.
A potem, żeby zachować względny spokój, malujesz z AleMężczyzną ten łącznik zaglądając co i rusz do grafik Google pod hasło Cabo Verde. No dobra, jeszcze tańczysz Kizombę przy szafce z butami. A że czasy są jakie są, to o 21-ej dokładasz jeszcze ten kredens.



Artystka & Muzyk Jazzowy dwa lata później.


 


PS Tym razem nie pracowałam wcale w folderze Zdjęcia, ale jakby co, to poproszę galerię Lumas!
Może być w przyszłym roku, spoko.
I tak wszystkiego na raz nie zrobię przecież.
Dzięki, Kosmosie!
Nigdy w życiu bym sobie tego nie wymyśliła.

sobota, 22 lipca 2017

Siedzieliśmy jak w kinie...

- O, piosenka ZdrowejMarii...
No to jak całował ten architekt, ZdrowaśMario?
- No właśnie też tak nie do końca...


Lipiec nie rozpieszcza, oj nie.
Siedzę pod kołdrą na dachu przy kominie.

piątek, 21 lipca 2017

Dawaj, jedziesz Niepodległości!

Keep calm
and
rób coś, na co masz bezpośredni wpływ.
To Ci pomoże zachować względny spokój.
Na przykład przemaluj sobie kredens:




Ponadto, wyciągaj wnioski.
Mobilizacja ludzi jest bardzo ważna, efektowna i medialna. To nie do przecenienia, ale niestety nie wystarczy postać pod sejmem i przekrzykiwać się. Ten rząd zresztą nie liczy się z obywatel(k)ami. Dzidziuś z pałacu przecież jest na Helu, heloł!
Potrzebne są działania strukturalne, długofalowe i trzeba to wdrożyć natychmiast.
Panowie w sukienkach i czarnoksiężnicy z odgórnym zakazem seksu: raus z polityki i to już!
Masowe akty apostazji! Halo, kto tu jeszcze funkcjonuje pod szyldem UFO?
Doprowadzenie do zakończenia miesięcznic w WWA - kto tutaj ma kontakt z PO? Niech coś zrobią z tym w samorządzie. Przecież miasta na pewno nie stać na comiesięczną ochronę tego cyrku. To podobno pół miliona. Weg damit! Albo sama zaraz napiszę do Sióstr z Kongresu...
Odciąć gnoma od mediów, ale to niezwłocznie. Bojkot Kaczafiego w mediach! 
Bierzemy się za dzieci i młodzież - czym prędzej. Zajęcia pozalekcyjne, tajne komplety z edukacji seksualnej i wiedzy o społeczeństwie, spędzanie czasu z młodymi ludźmi z naszego otoczenia.
Odczarowujemy to, co już zepsuła autorytarna pedagogika w ich rodzinach, a co doprowadziło do naszej obecnej sytuacji politycznej. Oni nie mogą się czuć wyobcowani! Rozmawiamy z nimi, poświęcamy im czas i uwagę. To już wystarczy. Jeśli nie my, to zrobi to ktoś inny - tak jak Radio Maryja z emeryt(k)ami.
Żarty się bardzo, ale to bardzo skończyły. Nie ma czasu do stracenia.

Reszta ze szczerymi intencjami modli się za obłąkanych.
Poważnie mówię.
To wszystko z braku miłości przecież...
no i
"to wszystko z nudów, Wysoki Sądzie,
to wszystko z nudów."



PS A nasz najukochańszy Brat w Wieśniaku Holly dziś protestuje pod konsulatem w Kolonii.
Oni tam organizują Candle Light Demos pod konsulatami i ambasadą.
You go, boy!
Wie gut, dass es Dich gibt!
<3

czwartek, 20 lipca 2017

Cała Polska czyta dzieciom

Czytanie Radości nadal przekracza moje możliwości fizyczne.
Kilka kartek i chce mi się rzygać, a potem zapadam w sen.
Co innego Jules, która przeczytała całą książkę podczas weekendowego P&P i mówi, żeby przetrzymać, bo "po złości jest miłość."

Nie zasypiam jednak gruszek w popiele i czytam Zrozumieć rodzinę.
I co ja widzę?!


"Osobiście jestem przekonany, że dorosłe dzieci muszą znaleźć nową rodzinę, do której będą mogły należeć."

To jest chyba najlepsza książka z nich wszystkich.
Taka esencja.
Jest nawet o społeczeństwie - dokładnie to, co piszę w swojej pracy naukowej.
No i weź tu miej wolność i demokrację, kiedy wszyscy jesteśmy współuzależnionymi dorosłymi dziećmi z rodzin dysfunkcyjnych i wielu wręcz nie potrafi żyć bez tyrana. Oni zrobią wszystko, żeby tylko tyran nimi rządził. Wąsaci i brzuchaci chłopcy dzierżący władzę państwową boją się facetów w sukienkach i swoich matek. Biuściaste dziewczynki w kusych spódniczkach wstydzą się, że mają pusie. Razem płodzą dzieci, które poddają podłej indoktrynacji przez międzynarodową organizację przestępczą chroniącą pedofilów, żeby tylko teściowa nie krzyczała. Swoje najbardziej naturalne potrzeby zaspokajają pokątnie i z poczuciem winy, no bo "mój synek jest grzeczny i NIE ma erekcji! Fuj!" A skąd potem ci pedofile w tej międzynarodowej organizacji przestępczej z UFO w logo, goddammit???

Ktoś z tym musi zrobić porządek,
zaprawdę,
powiadam Wam!

Ale najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że ewidentnie P&P nie wystarcza i już nawet Franek napisał z Apulii i...
nie, nie rozszerzamy nazwy P&P o trzecie P.
Jesteście w tym bardzo piękni, panowie!
Bardzo Was takich lubię i dbajcie o siebie koniecznie i bezwzględnie!
Kochajcie siebie, jesteście tego warci.


Dla Eskobara z Żoliborza, co lubi dawać po nosie;
dla dobrych kolegów z całego świata;
dla Rzemieślnika - mojego brata.* 

 
* John Bradshaw, "Zrozumieć rodzinę" 
* Stereofonia, człowieku!

środa, 19 lipca 2017

Rehab

But he said
no,
no,
no.




Dzięcioł zielony przez trzy godziny próbował sforsować bramę garażową. W końcu przeniosłam go do kartonu, na co on się okropnie wydarł, a następnie - zamarł w stuporze. Trzeba było zawieźć delikwenta do Ośrodka Rehabilitacji Ptaków Dzikich w Bukwałdzie - aż za Olsztynem. Dobrze, że akurat na 20-tą miałam umówione spotkanie z Il Padrino w sprawie Papierówki. Il Padrino mianował mnie naczelną artzina i działamy, a ja mam już całą wizję uwzględniającą międzynarodowych autorów z potencjałem ;-)
Chcę rubrykę z recenzjami książek, chcę paryską architekturę i chcę politykę z popkulturą.
Co Wy na to, moi drodzy i moja droga?


Niemniej jednak niezmiennie:


wtorek, 18 lipca 2017

Zła karma

Delikatne zapętlenie czasoprzestrzeni:
poszłam do J. z I. po prostownik i dowiedziałam się,
że koło Mytków samochód potrącił naszego psa,
a dokładnie - jednego z Dziamgaczy.
No, przynajmniej nie znowu Dingsa, co lubi emocje.
Babcia powiedziała, że
taka duża już panienka,
a pod domem stał samochód z rejestracją WES.


 

Gdybym ja miała tę książkę dwa lata temu!
A tak dostałam dopiero w ubiegłym tygodniu od Jo2.
Jest tu wszystko.




Każdy się z czartem
i niefartem
i ze szklanką boryka.

niedziela, 16 lipca 2017

Good morning. Good evening. Hello. Goodbye.



I zgarnął wszystko.

ZłotyMąż.
AleMężczyzna.



She said she want some Marvin Gaye, some Luther Vandross
A little Anita will definitely set this party off right

sobota, 15 lipca 2017

The Fortune Teller's always right

What about the Fortune Kaffeetasse?




- Zna pani taką książkę 'Biegnąca z wilkami'?
- Tak, oczywiście.
- Pamięta pani bajkę o kobiecie-szkielecie?
- Tak. Straszna. Jedyna, której nie lubię.
- Mhm. Bo to właśnie o pani...

Latająca z sowami -
z szampanem w żyłach

czwartek, 13 lipca 2017

Oye!




Był czwartek.
W Łomiankach był korek, a na miasto spadła kolejna ulewa, więc WielkomiejskaWenus czekała na nas pod parasolem wertując pliki swojego telefonu. Poprawiłam usta Chanelem w podziemnym przejściu dla pieszych, złożyłam parasolkę i pobiegłam truchtem w Jej stronę. Wyglądała bosko - jak zwykle. Na stoisku Tel Avivu miałam numerek 105, a oni dali mi nawet bezglutenowe pieczywo do falafeli. Kilka minut później była już YoJo!, a z godzinnym, uzasadnionym spóźnieniem zjawiła się też Jo2 - mijając się z WW, która nazajutrz miała poranek i musiała jechać spać.
Gdy tak siedziałyśmy w trzy, YoJo! spojrzała na szyld i rzekła:

"Wiecie, co teraz pomyślałam?
Miami.
Widzimy się w Miami!"




And we be like:
Pasito a pasito, suave suavecito
Nos vamos pegando, poquito a poquito.

Pokażesz nam swoje ulubione miejsca
(favorito, favorito, baby),
może nawet tus zonas de peligro w Bostonie,
a jeśli dobrze pójdzie, to
może nawet skończymy na jakieś plaży w Puerto Rico.

P&P Puerto Rico 2018

W związku z tym nie tylko zakładam skarbonkę,
ale także:




Bon voyage, Słodziutka!!!!!
<3

środa, 12 lipca 2017

Good news

Zaraz po tym, jak umyłam włosy żelem pod prysznic, przyjechał listonosz i przywiózł paczkę:

 
W kwietniu Wielka Koalicja za Równością i Wyborem (w skrócie, a jakże: WKRW) rozpisała konkurs na opowiadanie o Czarnym Proteście. W przypływie szaleństwa przerobiłam trochę swój blogowy wpis relacjonujący tamten dzień i wysłałam. Później przeciągał się termin nadsyłania prac, a w konsekwencji - termin ogłoszenia wyników. Pewnego dnia, siedząc z Aguśkiem i Mo nad Odrą w FFO, odebrałam maila, że gratulują, ale reszty dowiem się na gali wręczania nagród w siedzibie Polityki. W dniu, w którym miałam lecieć do Mediolanu. Nie przełożyłam tego wyjazdu, już trudno.
No i razem z Lady Pasztet mamy wyróżnienia, co jest naprawdę piękne, bo nadeszło 130 prac, z których jury nagrodziło 10. Czy ja muszę dodawać, że jury składało się z naszych feministycznych idolek? Był tam mój ulubiony mózg polskiego feminizmu, Agnieszka Graff <3
Dwa lata temu czytałam ten świetny wywiad-rzekę z nią. Było o tym tutaj. Dużo nam to wtedy rozjaśniło. Był początek września, FoxyFox robiła makaron z cukinią, a potem obejrzałyśmy zdjęcia i wszystko stało się jasne. U mnie proces był dłuższy, ale też w końcu zadbałam o siebie.
A teraz to!
W ramach nagrody mam m.in. dostęp premium do wszystkich treści Wyborczej.
Nie muszę już w sobotę jeździć do miasta po Wysokie!!!
Ten tekst ma się jeszcze gdzieś ukazać. Podam Wam tu linka, don't worry, Le Parisien.
(Na pewno odpiszę, po prostu nadal tak dużo się dzieje.)
 

A tak poza tym, to leje, a Holly i ja na odległość pracujemy nad koncepcją Fundacji.
Spotkaliśmy się w Kolonii, a teraz HolHol przesłał bardzo profesjonalny, treściwy konspekt.
Ja też mam swój, który poszedł do Cristòbala i który w następnej kolejności przetłumaczę na niemiecki. To, że czeka mnie praca z posłankami/posłami i z europosłankami/europosłami, jest oczywiste. Od marca chodzi mi po głowie jakaś współpraca z Buddystą. Jest bardzo mocny w kilku dziedzinach i jego kompetencje są kluczowe dla polskiej demokracji. Zresztą, pogadamy jutro, bo zaraz robię skok na WWA, w związku z czym trzeba się było nasycić jeziorami i już trudno, że pada.


  PS Bielik ma tam chyba gniazdo. Latał tam wczoraj. Może to on tak hałasował w niedzielę?

wtorek, 11 lipca 2017

Trzy pogrzeby Melquiadesa Estrady

- niezliczone pogrzeby Koniczka...
wyjście z szafy.

I poszło.
Trzy odjechały w niedzielę wieczorem,
pozostałe cztery - punktualnie o 8.30 w poniedziałek.
Popłakałam się - szczególnie przy Jo2, która jest nowa i jest jakby mną.
Znamy to.
W każdym razie, popłakałam się, one odjechały,
a ja poszłam pod prysznic, gdzie ktoś zostawił butelkę z apetycznie brzmiącym napisem
Mango & Macadamia.
Rzuciłam się na nią w nadziei, że być może znajdę tu szampon właściwy dla swoich włosów.
No i fuck-up.
To był żel pod prysznic:



Rozbawiona swoim rozkojarzeniem i tym afro,
z ufnością patrząca w przyszłość i po brzegi wypełniona cudowną miłością Sióstr
napisałam dziękczynny wpis na naszej grupie i wstawiłam zdjęcia.
Było o płakaniu, o tym, jak YoJO mi towarzyszyła w ubiegłym roku, jak przetransformowałam tamto - choć bólu jeszcze nie przeżyłam - i nie czuję złości, nienawiści, chęci zemsty ani nawet żalu.
Było o tym, jak cudowną jesteśmy dla siebie rodziną, a żadna z takiej nie wyrosła.
Było nawet o tamtym newsie.
Poszłam przywdziać kostium PoważnejPaniBiegłej, a tu zaczęły płynąć lajki,
a Foxy zapytała na Messengerze, czy ten wpis naprawdę miał być na wallu...
Za chwilę już miałam kolejną wiadomość od NiewątpliwiePotencjalnejSiostry, że taki piękny wpis i że jest ze mnie dumna.
OMG!
Dobrze, że wyjątkowo nie było tego, co zwykłam pisać na P&P.
Czyli poszło.
Odhaczyłam chyba już wszystkie lęki i koszmary,
wszystko się ziściło,
przeszłam przez swoje największe osobiste upokorzenia i odrzucenie,
przeżyłam ponownie swoje traumy.
Teraz już spokojnie mogę iść jeść czereśnie.

 
Mission accomplished.
It's your turn!!!
 
PS I dobrze, że ten wpis był przed masażem u Mai, bo niechybnie byłoby w nim zdjęcie w skarpecie à la Miguel, w którą to skarpetę kazała mi się wcisnąć Maja.
Oh Geez...

poniedziałek, 10 lipca 2017

Mission accomplished





- Wyciągnęłyśmy kleszcza. Teraz trzeba to czymś zdezynfekować.
- Już idę po Chanela.






- Czytam tę książkę od roku i nie mogę skończyć.
- Jaką książkę?
- Radość, *&^%$!



Oldżi
PrawieZakonnica
Nudziara
20 lat, a na liczniku bez zmian:
1