piątek, 29 września 2017

Gawrosz

Siedziałam na taborecie w Pracowni Papapilo.
U moich stóp, na pufie, spoczywała nowa członkini Pułku Literackiego.
Spotkanie właśnie rozpoczęło się, kiedy z torebki Nowej wydobył się bardzo charakterystyczny dźwięk - coś jakby trąbka urodzinowa.
Nie potrafiąc jeszcze skojarzyć, skąd znam te nuty, spojrzałam na Nową i - bardzo zdziwiona - jednak wydukałam nie dowierzając:
"Stromae"?
- "A co w tym dziwnego?"
Później dowiedziałyśmy, że posiadaczka telefonu o tak pomysłowym dzwonku jest malarką, spędziła 5 lat w Brukseli, a teraz właśnie otworzyła wspólną wystawę z inną artystką, na której wernisażu byłam w ubiegłym roku - kilka godzin przed wylotem do Bazylei.
Na pewno pamiętacie.


Kiedy następnego dnia rozkoszowałam się kawą w Artystycznym (okna po wschodniej stronie!),
dostałam wiadomość:
"Widziałam ten koncert chyba że 100 razy. 
Podczas malowania często sobie puszczam. 
Miłego dnia."

No to ja też będę.
Farby do ścian kupione, drzwi do artystycznego zamówione, 
jeszcze tylko nowe obicia wybiorę i zawiozę sofę i fotel do tapicera.
I jazda!
#DrogaArtysty


czwartek, 28 września 2017

"Nigdy nie lubiłam Dzieci z Bulerbyn!

Więc kiedy w wieku 11-tu lat przeczytałam taką książkę
'Zagłada domu Usherów',
to pomyślałam: NARESZCIE!"

Przedstawiam nową graficzkę.
Jest czarna.
Zdaje się, że dużo bardziej niż ja.

A ponieważ ja tu nadal mam budowę nowego życia
i doba jest zdecydowanie za krótka,
to napiszę tylko tyle,
że jeśli czujesz, że to koniec,
to, kochanie, kończ czym prędzej,
bo czeka już początek.

Ale to bez dyskusji!


Dzień dobry!!!!

środa, 27 września 2017

Pożary gaszę,

z Brukselą na łączach pozostaję,
foty kompletuję,
więc na dziś tylko tyle i aż tyle:



Anna Twardowska na okładce Papierówki!
A redaktor Fryta najbardziej zaskakującym talentem fotograficznym roku...
nie mówiąc już o Chińczyku i Jego filmie promocyjnym,
ale o tym niebawem na facjacie.
Dobrego dnia.
A ja dziś jadę tam, gdzie mnie ta randka artystyczna zaprowadziła.
Oh my!

poniedziałek, 25 września 2017

Creepin' in



Owszem, chciałam Wam napisać o wizycie nie mojej Kuzynki z Dzierżoniowa
i o tym, jak w zupełności zgadzam się z argumentami katoliczki przeciwko przerywaniu ciąży,
ale to było jedno z tych spotkań, na których żywcem uczysz się teorii względności czasu,
więc nie wiem, kiedy minęły te godziny i nastała noc, a ja odwiozłam Kuzynkę do Szyldaka,
po czym popadłam w pielesze pierzyn.
Fox, Ona będzie jeszcze do piątku.
To jest katolicka Siostra w Wieśniaku - na wagę złota.
Skontaktuj się z Nią! 

I tylko tyle:
wczorajsze zdjęcie nie mogło powstać przedwczoraj,
bo obecnie pomost w Kątnie znajduje się pod wodą:


A wokoło rosną rydze.

niedziela, 24 września 2017

Was it even a good idea?





 

"Jared Diamond called the Neolithic Revolution 'the worst mistake in human history'".
Tyle John Lanchester w NewYorkerze z 18.09.2017 roku:

How civilization started?
Was it even a good idea?

To też à propos uprawy pszenicy i innych zbóż oraz hodowli zwierząt.
Ciekawe, co nie?
Autor zastanawia się, dlaczego ludzie tak ochoczo hodowali te zboża, mimo że zaczęli chorować, szybciej umierać, a nawet kolejne generacje ludzi były coraz niższe.
Ogólnie nastąpił jakiś regres w rozwoju ludzkości.
Chłopie! Nie wiedziałeś?
Hera, koka, glutenina.
Najbardziej spektakularny narkotyk świata: chleb baltonowski...
Odstaw, a zobaczysz kim naprawdę jesteś.

sobota, 23 września 2017

Les eaux de mars

Czym w Brazylii marzec, tym u nas wrzesień.



Idę na całość i sztancuję confetti w kształcie koniczków,
które później fruwają po Atelier Rykkjo.




To była niecała doba w WWA.
Zdarza mi się tak robić, kiedy mi na kimś bardzo zależy.
Szybka akcja, a ja już w innej przestrzeni wariantów:
Zbawix jakiś taki odrapany i obleśny,
a jedzenie w Qchni Artystycznej zupełnie bez smaku.
Cudownie było wieczorem, w Crystal Palace, zjeść wafle z hummusem Zawadczanki i pomidorem ze szklarni. #SimplePleasures

Aguś, znowu pomyślałam o naszym powiedzeniu: "Oczywiście, że smaczne. To nie Warszawa!"

czwartek, 21 września 2017

Plony

"Podjara z życia" - napisała Fox z Sisi, kiedy ja wybudzałam się w God's Playground.
Co nie?



No, gdzie to jest?
LeParisien już wie.
A MS poznaje?
Ta, którą wysłali tu na biwak w roli przyzwoitki.
Ta, która i tak spała w innym namiocie...

środa, 20 września 2017

Randka

Wiem.
Zarzekałam się, że nie mam zamiaru chodzić na randki, a tu masz!
Życie jest nieprzewidywalne.

Zgodnie z gorącym poleceniem Naczelnej Kosmosu kupiłam Drogę Artysty,
która de facto jest 12-tygodniowym kursem rozwijania kreatywności.
No i weszłam w to.
I teraz raz w tygodniu chodzę ze sobą na randki.
Sam na sam.
Zobaczymy, gdzie mnie to zaprowadzi,
ale na początek zaprowadziło do ostródzkiej kawiarni
Kawa na ławę oraz na

www.zdrowywiesniak.pl
www.crystalpalaceproductions.com
www.globalnawioska.org

Gut genug?

I do rzeczniczki patentowej też mnie zaprowadziło,
ale o tym później - kiedy już sfinalizuję.


Także niebawem adres bloga będzie już krótszy.
I Aguś, rozmawiałam też w Twojej sprawie.

Yay, yay
We be clubbin'

wtorek, 19 września 2017

This Woman's Work

Siedzieliśmy wszyscy w tym pociągu jak kolacyjne sardynki Notoriousa.
Ja z dziewczynami, Hol gdzieś w innym przedziale.
Zresztą, wtedy bliżej było mi do rachitycznego kolegi,
u którego w domu wisiały reprodukcje impresjonistów,
choć On się na tym nie znał. Nic a nic.
Na półeczce pod oknem stał kaseciak.
Osiemnastolatki z mojego rocznika - bo klas tam już nie mieliśmy - marzyły o pierwszym razie z Ronanem Keatingiem i katowały mnie tymi balladami, a ja myślałam, że rzeczywiście lepiej byłoby, gdyby chłopak już zamilkł: You say it best, when you say nothing at all.
Próbując utrzymać nerwy na wodzy karmiłam się wspomnieniami i rzodkiewkami, których resztki wyrzuciłam przez okno pędzącego składu. Dopiero mijaliśmy Bonn, gdzie tu Florencja???
W takiej katowni...
No to wyjęłam swoją tajną broń w postaci najnowszego albumu Maxwella.
Wiele tygodni później Homegirl opowiedziała mi, że One mają mnie za wariatkę,
bo słucham takiej dziwnej muzyki.
Tak.
Nie pozostawałam im dłużna.
"Beznadziejne głąby" - myślałam.
"Najbardziej stylowa arogantka roku" - na to One w naszej książce maturalnej.
Aha.
Nie jestem z tego dumna, ale pogardę to ja miałam w małym paluszku, moi mili.
Zupełnie jak Kafkę.
Dopiero kilka dni po swoim rzymskim weselu z romską kapelą dowiedziałam się,
że pogarda - niczym najnowszy album Maxwella - jest tajną bronią tych najbardziej skrzywdzonych.
Ale to już zupełnie inna historia.
A zaczęła się od Zniewolonego dzieciństwa autorstwa Alice Miller.

Dlatego dziś, kiedy Moja Siostra przesyła mi link do Kate Bush, ja - niezmiennie czarna niczym demoniczna dziewczynka z The Ring - od razu myślę o tym:




O wszystkich nas myślę dziś z sympatią i rozczuleniem.
No bo niby skąd była ich pogarda do mnie?
Lustra. Wszędzie lustra.

niedziela, 17 września 2017

Crystal Palace Productions

Wygląda na to, że przez 33 lata żyłam na kredyt energetyczny,
na krechę grubą, na zeszyt w GSie życia
i teraz trzeba spłacić ten dług.
Po powrocie z Kongresu doszłam do siebie dokładnie w piątek wieczorem.
Siedzenie w izolatce na poddaszu,
spanie i gapienie się w stuporze na widok północny,
ćwiczenia boso na macie.
Zero uśmiechu.
Od czasu do czasu, lecz coraz częściej, wpierdol na worku.

Dlatego już ja widzę siebie na zjeździe absolwentów Viadriny.
To będzie istne szaleństwo:
LeParisien i ja milczący w kącie i ćwiczący się w ZEN.

Gustowne szpilki wybiorę na tę okazję.

W związku z tym nie bardzo czuję tego Conrada w Krakowie.
Są jednak efekty uboczne pod nazwą Crystal Palace Productions.
In fact, jest ich całkiem dużo i zaczynam je materializować w jednym z tak zwanych pokoi dziecięcych: fantomowe dzieci w postaci zdjęć, obrazów i tekstów.



W sobotę poszerzyłam swoją strefę komfortu i poczułam ogromną chęć odwiedzenia miejsca,
które odkryliśmy z Hollym dwa lata temu.
Wino tam piliśmy na polu, a przez drogę przebiegały małe dziki.
Czy ktoś to w ogóle pamięta???


Bruno aka Troglo pro forma jeszcze w kagańcu,
ale chłopak naprawdę się wyrobił i już tylko czasami wali na ośłep
w obronie własnej wobec braku zagrożenia.


Więcej na Insta.

sobota, 16 września 2017

"You can have it your way.

How do you want it?"

Zaletą/minusem mieszkania z atletycznym AleMężczyzną jest fakt,
że czasami nie mogę wygrzebać się z candyshopu.
Tymczasem nawet Maria Antonina samymi ciastkami nie żyła,
więc ja też mam jeszcze inne pasje,
a jedną z nich zdecydowanie jest społeczeństwo obywatelskie.

I teraz pytanie:
How do we want it?
BPB rozdaje granty z okazji stulecia niepodległości Rzeczypospolitej.
A czy ktoś tu pamięta, że to też jest stulecie prawa wyborczego kobiet?
Kongres pamięta.
I nad tym sobie teraz medytuję przechadzając się wśród półek z lizakami.

How do I want it?

A pomaga mi w tym Hol.
Attorney HolHol the Greatest <3




piątek, 15 września 2017

Pusia luz vs. Pusia rulez

"Habe heute Nacht lange im Vagina Buch gelesen."
Yeah, Bro!!!!
That's how I like my gentlemen...
like I like my chicken

:-* 



Bis näher!

czwartek, 14 września 2017

Ryk

Był poniedziałek. Wieczór, dokładnie rzecz biorąc.
W całym CP deszcz bębnił o szyby niczym perkusista Jet Jaguar w bębny na Wacken 2017.
Zmęczona po zbiórce podpisów właśnie napisałam do LeParisiena, że idę spać, kiedy na poddaszu rozległ się szalony krzyk:
- Nieeeeeee!!!!!!
- Oh, goddammit! - pomyślałam, sądząc, że znowu coś przecieka.
Po wąskich schodach na antresolę zbiegł atletyczny AleMężczyzna.
Za nim leciał szerszeń...
No tak. Ta fobia.
- Szkoda, że nie ma już LeParisiena - z sentymentem pomyślałam o Jego solidarnej postawie w wyłapywaniu tych poczciwych stworzeń.
- Olgaaaaa, łap tego szerszeniaaaaa - i pobiegł do spaceshipu.
Dobra. Złapałam. Wyniosłam.



Kiedy już zamykałam komputer, zadzwonił telefon.
Nieznany numer o godzinie 21:45 - brzmiało ciekawie.
- Dobry wieczór, mówi Agnieszka Graff. Czy mogę rozmawiać z Agnieszką Żmijewską?
- Dobry wie-eee-czór...Agnieszka Graff? TA Agnieszka Graff?
- Tak, ta. Tłumaczę właśnie tekst Agnieszki Żmijewskiej i mam pytanie odnośnie ostatniego zdania.
- To niesamowite, że Pani się do mnie dodzwoniła, bo właśnie dziś rano o Pani myślałam i chciałam się z Panią skontaktować!  To naprawdę niezwykłe...
Ale przykro mi, to pomyłka.
Ja nie mam na imię Agnieszka i też nie zlecałam tłumaczenia żadnego tekstu.
- To nie pani tekst o Czarnym Proteście? Tłumaczymy na język angielski do publikacji.
- Aaaa tak, to mój.
- Świetny tekst! Ale żeśmy się ubawiły czytając go.
Tylko nie rozumiem tego ostatniego zdania:

Panowie Bohema,
Panowie 'Macicy, o nie mam!'

Czy ja muszę jeszcze cokolwiek dodawać?
Wiecie, że ja jestem swoją własną mistrzynią,
że autorytetów nie mam i chadzam swoimi ścieżkami,
ale jeśli miałabym zastanowić się nad potencjalną idolką intelektualną,
to byłaby nią właśnie Agnieszka Graff.
To się tutaj przewijało na blogu.
I bardzo chciałam poznać Agnieszkę teraz na Kongresie, ale ten kongres był tak intensywny, że nie miałam okazji, a w przerwie, w łazience, nie chciałam.
Więc zadzwoniła następnego dnia.

I tak to właśnie działa.
I to był mój ryk WielkiejMyszy,
ale dla Ciebie też coś mam, kochany:


A Ty nawet masz książkę Agnieszki, co nie?
A z kim spędziłam wieczór i nawet pół nocy po Czarnym Proteście, no z kim?
Proszę to sobie przemedytować.
Pięknego dnia życzę!

PS A Il Padrino został dyrektorem MOKu!!!
Gut genug?
Szalona mazurska jesień...

wtorek, 12 września 2017

Krajobraz wiejski po dożynkach

Z cyklu „Kocham swoją wieś!”

Jestem koordynatorką regionalną inicjatywy #RatujmyKobiety i w tej roli odbyłam wczoraj kilkugodzinne tournée po mojej rodzinnej wsi.
Wieś jest mała, liczy nieco ponad sto numerów, a nazw ulic nadal jeszcze nie mamy. Do zbierania podpisów przygotowałam się zarówno merytorycznie, jak i mentalnie. Wiedziałam, że mogą być trudne rozmowy, odmowa jakiejkolwiek rozmowy czy może nawet sytuacje znacznie gorsze.
Ciekawa wymiany zdań i postaw mieszkanek/mieszkańców Idzbarka przypięłam przypinkę z logo RatujmyKobiety i wyruszyłam. Po kilku godzinach odwiedzin w domach, spotkań pod sklepem i w sklepie czy na ławeczce przy rondzie mogę powiedzieć, że NIKT nie odmówił mi podpisania listy!
Powtórzę, bo to piękne: NIKT nie odmówił podpisania.

Jedna osoba na razie wstrzymała się i uzasadniła to bardzo odpowiedzialną postawą obywatelską:
„Zapytam dzieci. Mnie to już nie dotyczy, a nie chcę wam młodym zaszkodzić. To jest poważna decyzja i muszę to rozważyć.”

Podpisywali młodziutcy mężczyźni i starsi panowie pod sklepem, kobiety z dziećmi i ciężarne, ojcowie i dziadkowie. Rekordowe PESELe zaczynają się od liczb 25 i 31. Najczęstszą reakcją są „Oczywiście!” i „to kobieta powinna decydować”, choć spotkałam się też z uroczym „Ja co prawda jeszcze nie doszedłem do siebie po dożynkach, ale pewnie że podpiszę.” Nie wspomnę już o klasyku: „Ale co on o tym wie, jak on dzieci nie ma, kobiety nie ma i z kotem żyje?”
Najbardziej poruszająca była rozmowa ze starszą, bardzo wierzącą osobą, która jest przeciwniczką aborcji i edukacji seksualnej w szkołach. Rozmawiałyśmy szczerze i otwarcie, a na końcu osoba ta podpisała listę.

To doświadczenie pokazuje mi, jak ważna jest spokojna i merytoryczna rozmowa. To właśnie ten kontakt z ludźmi uważam za kluczowy w inicjatywie Ratujmy Kobiety. Niezależnie od losów projektu ustawy w Sejmie ta praca, te rozmowy, to uświadamianie nie pójdą na marne i stanowią już teraz ważną podstawę dla dalszych działań.
Powiem tyle: prawie popłakałam się ze wzruszenia i radości.
Już IX Kongres Kobiet w Wolnym Mieście Poznaniu był poruszający, ale Wolna Wieś Idzbark przebija wszystko!

Czuję się bardzo utwierdzona w swojej decyzji o powrocie na wieś po 23 latach emigracji.
Obserwuję, że feminizm w Polsce przestał być zjawiskiem marginalnym, a staje się częścią tkanki naszego społeczeństwa – niezależnie od płci.

To na fali pokongresowej i w ramach działań post-wkurwowych.

Bądźcie pozdrowione i pozdrowieni!



poniedziałek, 11 września 2017

Być kobietą, być kobietą










Byłam na siedmiu z dziewięciu kongresów i ten uważam za
najlepiej zorganizowany,
najmocniejszy,
najlepszy merytorycznie,
najpiękniejszy,
najpełniejszy.

Jest wkurw w narodzie.
Wszystko zaczyna się od wkurwu.
Wkurw to podstawa przebudzenia obywatelskiego i tak zwanego nieposłuszeństwa.
Ale na wkurwie nie wolno kończyć.
Należy dać mu się wypełnić, a następnie zacząć działać.
Najlepiej według maksymy
If someone has to lose,
I don't want to play. 

Ja teraz trochę się wymilczę, ok?
Pochodzę trochę po CP i spiszę te wnioski.

sobota, 9 września 2017

Armani w PKP

czyli Versace on the floor po polsku.


To była trudna decyzja.
Kongres Kobiet w Poznaniu czy Dożynki Gminne w rodzinnej wsi?
Podjęłam ją z pełną odpowiedzialnością, gdyż
ein Fuchs muss tun, was ein Fuchs tun muss:
Luxus und Ruhm und Rulen bis zum Schluss.
Dlatego dzielnie zniosłam widok przygotowań do dzisiejszego wydarzenia,
kiedy to J. z I. wiózł mnie na dworzec PKP w prowincjonalnym mieście O.





Dawno nie było jeżdżone środkami masowego przewozu osób, a tu od razu z grubej rury.
Na torze drugim przy peronie drugim konduktor wyskoczył z pociągu „Mamry” relacji Białystok-Wrocław i pociągnął za sobą chmurę oparów kalafiorowej. Wdrapałam się po schodkach. Wagon numer 11 przywitał mnie zupełnie niedyskretną wonią wytwórni wódek Koneser, której źródło zlokalizowałam bezapelacyjnie już w progu: całkiem młody mężczyzna w seledynowym sweterku stał mniej więcej po środku długości korytarza. Purpura jego twarzy zdawała się oświetlać tę część pociągu i – a jakże – bezbłędnie wskazywała wejście do mojego przedziału, gdzie niewzruszenie zajęłam swoje miejsce, które raczył zwolnić dla mnie politruk w poliestrowym garniturze. Powoli godziłam się z faktem, że czeka mnie prawie czterogodzinne przyswajanie promili przez osmozę. Odebrałam wiadomość od LeParisiena. Zwrócił uwagę na wymowny kontrast pomiędzy moimi butami a sandałami w lewej części kadru.


Rzeczywiście. Zapowiedź tej podróży dała o sobie znać już na peronie.
Niestety wycieczka do pierwszej klasy pozostała bezowocna. Wróciłam skruszona, zapadłam się w sobie na niebieskiej kanapie PKP, gdzie mogłam już tylko w duchu parafrazować WytatuowanegoJamajczyka: 
Koniczek no pla-ayyyyy….

Bon voyage, Koniczek!
Skąd jedziesz dokąd?
Spójrz tylko.

Ale spokojnie, spokojnie.
W Poznaniu na peronie czekała Żona.
Zadbała o wszystko!
Wsadziła mnie w tramwaj i powiozła w iście szlacheckie progi, gdzie z należytą godnością mogłam rozwiesić swojego lekko przyplamionego Armaniego.

  



  
Yours sincerely
Abtauen-Girl

PS I bardzo proszę docenić ten wpis, bo pracowałam nad nim przez godzinę w łóżku tylko dlatego, że obiecałam LeParisienowi - temu fanowi absurdów i polskich kolei państwowych...
Dbam o naszą relację. Jasna sprawa.
Hahaha - znalazłeś mnie na Insta??? 
Fox znalazła "czarnowłosą niewiastę z obfitym biustem" o moim nazwisku. 
To ta Cię tak przeraża?
Dobre.

A teraz szukajcie mnie na targach <3

piątek, 8 września 2017

Latynosi

Ach ci latynosi...
Fajna letnia przygoda, ale żeby tak na całe życie?
No nie.
Na całe życie poproszę inne jakości.
Skończył się gorący czas wakacji, kiedy to artykuły pierwszej potrzeby leżały na komodzie tuż przy wyjściu, kiedy pojawił się nawet krótki szalony epizod z pewnym wytatuowanym jamajczykiem,
którego już miałam Wam tu przedstawiać, gdy okazało się, że siedzi za zabójstwo.


Zatem koniec.
Przechodzimy przez kolejne drzwi.
Na początek taki kawałek:





#KobietyPoTrzydziestce
#SpinMeLikeAsatelliteDish

czwartek, 7 września 2017

Wodzirej/Wenu Wenu

Na moje wydarzenie "Rajd po okolicznych GS'ach" nie przyszedł nikt.
Powtarzam: NIKT.
Były zainteresowane dwie osoby, ale to jakoś nie wypaliło.
Poczułam się jak Czesia z Klanu na swoim wieczorze autorskim,
ale - spoko - handluję z tym.
Co innego taki Kurs wodzirejów wesel i zabaw bezalkoholowych,
w którym wezmą udział już ponad 4 000 osób!
Owszem, w ramach swojego intensywnego samorozwoju sama rozważałam udział,
ale kurs odbywa się w dniu moich urodzin, kiedy to będę balowała - zapewne alkoholowo -
w Alpach Szwajcarskich, więc może innym razem.
Ale, ale...
Ostatnio przeglądałam New Yorkera, gdzie przeczytałam o syryjskim wodzireju z ponad dwudziestoletnim stażem prowadzenia wesel w Syrii. To istna gwiazda. Występował nawet na gali wręczenia Pokojowej Nagrody Nobla w 2013 roku!


I tak sobie myślę, że to przecież kurs dla wodzirejów zabaw BEZalkoholowych jest i że przecież może być tak, że poprowadzi go sam muzułmański Mistrz Ceremonii
Omar Souleyman.
Więc jeśli i Ty, drogi subskrybencie, zapisałeś się na Kurs, to bądź gotowy na wszystko.


With a big, special shout out to Holly!
Wer war hier mit wem auf einer großen arabischen Hochzeit?!
Wenn das mal keine Prophezeigung Deiner Arbeit mit Geflüchteten war...
With another big, special shout to anybody, kto wybiera się na kurs!

 

środa, 6 września 2017

"Spokojnie, spokojnie, słuchaczu, nigdy w stresie..."


A w notesie:



W notesie twardą, niemiecką ręką było kreślone i - niestety - nie każdy przejdzie na kolejny level.



Wczoraj mieliśmy pierwsze spotkanie redakcyjne.
Tekstów jest dużo, ale na przykład z trzydziestu wierszy RedaktorkaChrosbo wybrała całe dwa!
Do recenzji literackich jeszcze nie dotarliśmy, także proszę o cierpliwość.
W przyszły wtorek będziemy omawiali, no ale my przecież widzimy się już za trzy dni, Żono moja.

Skończyło się zaszycie.
Zaczynają się wyjazdy.
Nie wiem, co mam o tym sądzić, więc na wszelki wypadek o tym nie myślę.
Za mało lata było.


I never was cool.

Simply sentimental.

wtorek, 5 września 2017

Fill the glass to the top with Moet

- Jak mało potrzeba do szczęścia...
500 metrów domu i hektar działki.




Dzięki za to, Baby-Koniczek!
I spoko, że masz podrabiane Levisy z Manhattanu i różowy sweterek z wydzierganą pandą.
Ci w przyszłości Cię za to uwielbiają.
To i tak jest wszystko wymieszane, you know.


The concept of time has us all
fucked