czwartek, 30 listopada 2017

I'd be safe and warm




Ten trzytygodniowy wyjazd był jak wystrzał w inną czasoprzestrzeń.
Działo się tak dużo,
tak dużo dostałam,
tak dużo przeżyłam,
że nadal to odsypiam.
Mój mózg nie nadąża,
a co dopiero emocje.
Dlatego bardzom rada, że
all the leaves are brown
and the sky is grey.

Jeśli chcesz mierzyć wysoko,
to Szwajcaria zdecydowanie
is the place to be.

I dzieciństwo w MieścieMilionerów też nie zaszkodziło.
Chociaż nie byłoby aż tak znaczące,
gdyby nie równoległe dzieciństwo
w oborze.



Widzicie różnice?
Mam nowy aparat - Fujifilm X-Pro2.
Ja widzę dużą różnicę w kolorach i nasyceniu barw.
Aż mi się kolana ugięły, kiedy śliczna ekspedientka dała mi go do ręki.
Przypomniało mi się, że dzień wcześniej widziałam ten aparat u kogoś w Vitra Museum.
Zwróciłam na niego uwagę i dziwiłam się, że ktoś ma taki aparat retro...
A tu patrz! To tylko taki design, a w środku mega cacko.
 To wszystko było oczywiście wielkim przypadkiem...
jak mnóstwo innych niesamowitych rzeczy na mojej drodze.
Chciałam tylko większą torbę na aparat,
a skończyło się to zupełnie inaczej,
ale ja już nie marudzę, że za dobrze, i nie odmawiam niczego. 
Ani sobie, ani tym, którzy chcą dawać bezinteresownie.

środa, 29 listopada 2017

Zima stulecia

Nadal czekamy na zimę stulecia.
Na przykład wczoraj po południu przez kilka godzin siedziałam sobie przy kominku obłożona książkami i gazetami, aż w końcu AleMężczyzna wrócił z sądu i poszłam na drugą stronę komina przygotować obiad. Wstawiłam warzywa do gotowania na parze i zaczęłam zmywać naczynia. Zmywanie naczyń to u mnie zajęcie literacko-kontemplacyjne. Podobnie prasowanie.
Po kilkunastu minutach w powietrzu unosiła się woń gotowanych pieczarek.

AleMężczyzna aka MotownLover wparował do kuchni, wskazał na Thermomix i zaśpiewał:

I can feel it coming in the air tonight,
ooooh Lord...
and I've been waitin' for this moment...

I to jest właśnie MotownLover.
On ma bardzo mocne argumenty.

Ale o tej zimie...
No więc, poszła fama, że będzie zima stulecia.
Śnieg miał spaść w październiku i leżeć do kwietnia,
a termometr miał wskazywać temperatury poniżej -30 stopni,
czyli o kilka stopni niższe, niż w pamiętną zimę 1996 roku.
Totumfacki przywiózł na taczce zapas drewna do kominka.
Zamówiliśmy ekipy remontowe do poprawek wokół okien.
Ba! Kupiliśmy osiem par drzwi, żeby mniej wiało w domu.
Byliśmy gotowi.
I wszyscy wiemy, jak to jest z tegoroczną zimą - i oby tak pozostało -
ale ktoś jeszcze wziął sobie ten temat bardzo do serca.
A jakże...
Mysz.
Pamiętacie zapewne czasy, kiedy w ubiegłym roku myszy łapałam
do pudełek - zupełnie jak szerszenie w sierpniu.

And here we go again:




Tym razem sprawa jest o niebo trudniejsza,
gdyż mysz zainstalowała się w kanapie w Artystycznym.
Jakby tego było mało,
przemieszcza się nocą po całym Pałacu,
gryzie coś to tu, to tam,
czasami wpadnie do Velikomis i wyżre Jej coś z miski,
czym doprowadza Ją do szału.
Veli tupie, drapie, nerwowo gryzie plastik,
wrażliwy AleMężczyzna już od drugiej w nocy chodzi po domu
w poszukiwaniu delikwentki,
tymczasem ona już na poddaszu, we wschodnim pokoju,
w którym AleMężczyzna zwykł robić swoje ćwiczenia oddechowe.

No to, baby boy,
breathe in, breathe out...


Później, w ciągu dnia,
Veli odsypia jak po wytrawnym melanżu,
a łapki Jej się trzęsą na wszystkie strony:

wtorek, 28 listopada 2017

Unsere Straßen

Byli tu przede mną,
a przed nimi byli inni.
Mówili w innym języku.
Tamci wcześniej,
dużo, dużo wcześniej,
jeszcze w całkiem innym,
którego nikt już nie zna.

Jedni drugim i potem następnym.
Jeśli się dobrze rozejrzeć,
to widać, że nadal do nas mówią.

Dla mnie nie ma Pana.
Jesteśmy MY.

Co Ci robi fakt,
że w morzu śródziemnym znów utonęło kilkadziesiąt osób?

Tak Ci się tylko wydaje,
że nic.



Nie wierzę w jednego Boga, ojca wszechmogącego, stworzyciela nieba i ziemi,
wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych.
Ani w Ducha Świętego, pana i ożywiciela, który od ojca i syna pochodzi.
Który z ojcem i synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę.
Który mówił przez proroków.
Tym bardziej absolutnie,
absolutnie
nie wierzę w jeden, święty, powszechny, apostolski Kościół.

A jednak wiem, że chodzi nam o to samo.

Jakie połączenie ze źródłem trzeba mieć,
żeby tworzyć tak boską muzykę, bejbe?
Światłowód? 

niedziela, 26 listopada 2017

Cast away

Zwykłam mawiać, że z wielogodzinnych spacerów z Bulusiami
wracamy sponiewierani jak łachmyci po wojnie secesyjnej.
Nie inaczej było wczoraj,
dlatego nie miałam już siły napisać Wam o myszy w kanapie.

Mam jednak inny rarytas!
Robiłam porządki w CP, zrobiłam update systemu operacyjnego na komputerze
i komputer zaczął szwankować. To z kolei skłoniło mnie do zgrania danych na dysk zewnętrzny,
a tam...
Tam jest masa skarbów.
Są filmiki z Kosołapkinem biegającym wokół stawu,
są owce kameruńskie,
jest nawet Mundek na podwórku.
I są zdjęcia z października 2013 roku.
Poniżej kilka z nich.

Viel Spaß!


Bulusie mają pół roku. 
Dings pokazuje, kto tu rządzi.



CrystalPalace ma półtora miesiąca.
Inwestra ma prawie 32 lata i też pokazuje, kto tu rządzi.



Już za chwilę - za jakiś tydzień - bardzo dużo się zmieni.
In fact, na dobre rozpocznie się ta cała trudna odyseja,
ale tutaj nikt jeszcze o tym nie wie.
Art i Rai, którzy tam chodzą wokół budowy, też nie wiedzą,
że będą tu za dwa lata na inauguracji
Domu Terapeutycznego.
I że nie będą już parą. 
I właśnie dlatego fajny jest ten Buddyzm.
Bo przecież gdybym wiedziała,
uznałabym że nie dam rady wybudować domu.
No, nie ma bata.
Nie dasz rady wybudować domu w takich okolicznościach.
Wszyscy Ci to powiedzą.
Już się bój. Najlepiej połóż się i martw się na zapas.
A potem...potem będzie już tylko gorzej.
Po co Ci taki wielki dom?
Wszystko bez sensu.
Wszystko niepewne i niewiadome.

A tu patrz!

Inwestra miała 31 lat, kiedy zaczęła budować CP!
<3
#duma

sobota, 25 listopada 2017

Awake the Dancer



Wiecie o czym jest Swing Time Zadie Smith?
Jak zwykle jest o awansie społecznym, 
ale tym razem jest także o tańcu.
Bardzo przypomina mi moją historię.
Moją i Homegirl.

Jako ośmiolatka zaczęłam chodzić na lekcje baletu w MieścieMilionerów,
ale mama zabrała mnie stamtąd po dwóch miesiącach.
Byłam zdruzgotana!
Bardzo chciałam być częścią tej machiny (auto)przemocy,
w której dziewczęta mają ciasno upięte koki
i połamane palce u stóp.

Zakon przemocy, co zrobisz?

Jako nastolatka kontynuowałam w grupie Jazz dance,
a po dwudziestce, razem z Foxy, uczyłam się tańca współczesnego
u swojej rówieśniczki profesor Dziurosz,
ale balet pozostawał nieodżałowany przez kolejnych kilka lat.
Za duża byłam.
Za późno.
Co zrobisz?

Kilka lat po moim odejściu z baletu moja dawna nauczycielka w ciasno spiętym koku
prowadziła przerwaną lekcję tańca aż do rozwiązania -
karetka zabrała Ją prosto na porodówkę.
Jej przodkowie z ciasno-ściśle katolickiej dynastii założyli sieć sklepów odzieżowych.
Dwie litery i znaczek '&' pośrodku.
Majątek rodzinny liczy się w dziesiątkach miliardów.
Czym wobec tego jest prowadzenie szkółki tańca na niemieckiej prowincji?

Zakon Przemocy, co zrobisz? 

Praca z ciałem - a tym jest taniec - jest potężnym narzędziem samorozwoju.
Jeśli nie użyjesz go do samozagłady w balecie,
być może uratuje Cię przed samozagładą w życiu.

Siostrom z Zakonu Miłości o nazwie Movement Medicine
w dużym stopniu zawdzięczam tego, któremu mogę dziś śpiewać
touch me in the morning...

And let me tell you,
przyjechał w nocy tylko po to.

Ciało jest potężnym narzędziem,
a my wszyscy jesteśmy tancerkami i tancerzami.
To jak z pytaniem
- How to have a yoga body?
- Have a body.
Do yoga.

W ciele jest wszystko - nasze historie zakodowane w spięciach, ruchu i jego braku.
Nasze historie zakodowane są w naszej postawie.
Wprawiona terapeutka Lowenowska wyśpiewa Ci wszystko,
co Twoja podświadomość sobie tak wygodnie wypiera.
W ciele są wszystkie lęki, traumy i wszystko to, od czego umysł ucieka.
I spoko.
Umysł nie musi tego brać na klatę.
Let your body do the talking.




Do dziś lubię w CrystalPalace przeglądać grube,
ciężkie książki o chrześcijaństwie 
od katolickiej dynastii z Zakonu Przemocy.
Oni tam nadal mieszkają, you know, 
a w latach 90-tych wszystko było możliwe
w MieścieMilionerów.

God works in mysterious ways.
Co zrobisz?

piątek, 24 listopada 2017

I treated myself

like I knew I would...


'Treated'.
It's 'treated', hon'.
Koniec z 'cheated'.
Myself.




Sister OMmmmmm
Treating herself with the sweetest pussy ever.
Letting M do the job.
Więcej wkrótce.

czwartek, 23 listopada 2017

Magia świąt?

CórkaWiśniewskiego napisała, że to może magia świąt - z tym kwiatem.
Powiem Wam, że odkąd dorosłam cztery lata temu, nie wierzę w magię świąt.
Ale wierzę w magię, którą mogą wytworzyć ludzie.

Manifestacją takiej magii jest nie tylko żywy i kwitnący kwiat w łączniku,
ale w ogóle cały ten łącznik w tym wielkim, niesamowitym domu.
Magią jest CrystalPalace. Zdecydowanie.

Za oknami wirują płatki śniegu,
a ja zaczęłam czytać powieść.
To druga powieść w tym roku. Tak źle jeszcze chyba nie było.
Jeśli jesteś zajęta tworzeniem magii, to nie masz w sobie przestrzeni na cudze światy.
Zresztą żaden nie będzie tak fascynujący i pochłaniający, jak Twój własny.
Wyjątek mogę zrobić dla świata Zadie Smith.
Zadie Smith wyciąga ze mnie moje wnętrze,
przerabia na historię
i przelewa na papier.
Robi tak od debiutanckich Białych Zębów.




Osiem skrzydeł drzwiowych i Pusia w pokoju gościnnym... 
Dziś mam rozmowę z panem Robertem w sprawie montażu.


- To dziś jest Papierówka?!
Święto!
Każdy dzień jak święto.
Życie jak wakacje.
Welcome to Crystal Palace.

środa, 22 listopada 2017

Żmijewska

Minęłyśmy się w Bazylei.
Pola przyjechała 9-tego listopada, czyli dzień po moim wyjeździe.
Jako że planowałam u Niej zakupy i w ogóle od jakiegoś czasu chciałyśmy się spotkać,
przedłużyłam pobyt w Warszawie, tak żeby w poniedziałek przed południem w pracowni Poli popijać smolistą kawą słodkie daktyle.

Jako Żmijewska musiałam zapytać, o co chodzi z tym wężem, który jest jakby logo Poli.
Dowiedziałam się, że to nawiązanie do królowej Elżbiety I, władczyni Anglii i Irlandii w latach 1558-1603. Była nazywana Królową-Dziewicą, gdyż nie poślubiła mężczyzny mówiąc, że jest zaślubiona Anglii. Pola Dwurnik nawiązała do tego cytatu w swoim alegorycznym obrazie z 2006 roku, któremu nadała tytuł I am married to painting. Historyczka sztuki prof. dr hab. Maria Poprzęcka zawarła go w swojej kompilacji arcydzieł malarstwa polskiego:
 

Obraz tak młodziutkiej artystki...
Podziw!





Kupiłam dwie książki i pięć kalendarzy.
Pola wszystkie podpisała i zniknęła w drugim pokoju.
- Poczekaj, dam ci jeszcze kartki do tych książek.
- Takie, jakie wiszą na lodówce?
- Na lodówce...tam wiszą kartki? Eeeee, dla Ciebie mam taką nieprzyzwoitą.
Wręczyła mi kartkę, która natychmiast przyspieszyła mi puls.
- Jaka piękna. Właśnie takiej sztuki nam w Polsce trzeba.
I edukacji seksualnej. To też będziemy robić w mojej fundacji.
Anja Rubik mówiła, że wiele osób odmówiło jej udziału w tej kampanii...
- Taaaaak? No ja akurat chciałabym być kojarzona z .....
- Z seksem?
- Z dobrym seksem!



You got it, baby!


Z kilkoma kilogramami w plecaku oraz z przyspieszonym pulsem 
pognałam w kierunku Pragi Południe.  




"I do not want a husband who honours me as a queen,
if he does not love me as a woman."
Elizabeth I

OMZ
married to ... 
Read more at: https://www.brainyquote.com/authors/elizabeth_i

wtorek, 21 listopada 2017

Idzbark Twoim domem



Kiedy w poniedziałkowy wieczór trzy tygodnie temu AleMężczyzna wiózł mnie na dworzec, drogę - a konkretnie aleję topolową - zaszedł nam łoś. Było to jakieś trzy metry przed maską samochodu, a kilkadziesiąt metrów za domem MS. Padał deszcz ze śniegiem.

Kiedy wczoraj wieczorem wróciłam na Wioskę,
Wioska przywitała mnie
CiociąK w kapciach,
przymrozkiem,
zalążkiem nowej drogi prowadzącej prawie pod sam CrystalPalace (niewiarygodne!),
kwitnącą gwiazdą betlejemską, którą dostałam w zeszłoroczne pogańskie święta,
kiedy to zmieniłam zdanie,
oraz
spasionymi niemalże do granic możliwości Bulusiami.

I to na razie wszystko z Wioski,
bo już od siódmej rozładowujemy transport drzwi od Czajki z Iławy.
Ale nie martwcie się -
jutro wpis o mojej wizycie w pracowni wybitnej polskiej malarki.
Stay tuned.



poniedziałek, 20 listopada 2017

In this crazy town

Jak wiadomo, jestem w WWA.
To miasto zmiata z powierzchni ziemi swoją przeogromną, przytłaczającą energią agresji i grozy.
Miasto zburzone wskutek źle pojętego patriotyzmu czy wręcz szaleńczych decyzji, które polscy historycy już zaczynają nazywać zbrodnią na własnej ludności cywilnej.
Miasto odbudowane na śmierci.
Miasto, w którym śmierć wisi na elewacjach wielkich gmachów:
"Tu polegli bestialsko zamordowani..."
Miasto tętniące pogardą, którą podaje się jak pałeczkę w sztafecie  -
w miejscu pracy, w szkołach, w ruchu drogowym.
Żeby tu mieszkać i funkcjonować, trzeba się grubo opancerzyć.

Dziś już rozumiem, dlaczego podczas naszych trzymiesięcznych staży studenckich w 2004 roku na okrągło spaliśmy. Była jesień, my w tych autobusach, w tym ciasnym mieszkaniu zwanym Multikarlo, które ktoś opuścił jak po nagłym wybuchu bomby wodorowej - zostawiając na półkach kremy Diora i spleśniałe pranie w pralce.
A jakże.
Somnambuliczny trip stołeczny z kilkoma groszami przy duszy i
wielkimi marzeniami za połami płaszcza w pepitkę.
Zasypiałam czekając na zielone światło tam, gdzie dziś jest stacja metra Słodowiec.
 
Warszawa jest jak gargantuiczna miotła.
Zmiata cię, przewala cię jak tumany kurzu -
z kąta w kąt.
Nie wiadomo po co.
Nie wiadomo dokąd.
Pstryk.
Minęło dziesięć lat.

To jest dość ryzykowna gra,
ta cała złota klatka z neonów, pieniędzy i cudzych snów,
za które płacisz życiem, rodziną, zdrowiem.

Pancerza pozbywałam się kilka lat.
Teraz, gdy zmiażdżyłam go w lewej dłoni, znowu śpię - nawet po względnie krótkich przejażdżkach po mieście. Śpię i mam utrudniony dostęp do źródła, dlatego ostatnio tak mało było Wieśniaka w Wieśniaku. Ale spokojnie, dziś w nocy już wracam na Wioskę.
Po trzech tygodniach.
No i wszyscy chcemy wiedzieć, kto wróci.
Obserwujmy zatem.



Tymczasem kilka impresji z Thun w Szwajcarii:






piątek, 17 listopada 2017

Trinity



Listę filmów do obejrzenia i omówienia z Sindbadem & Co. zaczęłam od Matriksa.
Chwilę później Dominika ze Studia 'Miłość' przysłała mi wiadomość z linkiem do tej strony:

www.fiercegracecollective.com

Odtwórczyni roli Trinity też założyła Peace & Pussy Collective,
tyle że nadała mu inną nazwę.

czwartek, 16 listopada 2017

H.O.M.E.





Mroźny wiatr wieje w Warszawie,
ale w Pustelni wymienili piec.
Wszystko na właściwych torach
i nie ma tu żadnych pijanych jednorożców.



środa, 15 listopada 2017

Embrace/dzikie dzieci

Fantastyczna, wolnościowa edukacja zaczyna się od tego, że na ścianach szkoły nie wiszą pożółkłe zdjęcia starych panów z szablą i krzaczastym wąsem ani mężczyzn z zakonu autoagresji. Najlepiej, żeby młodzież sama zdecydowała, z czym chce codziennie obcować. Jeszcze lepiej, jeśli młodzież sama to wykona:


Powyżej: korytarz prowadzący do sal plastycznych i nauk przyrodniczych
Poniżej: sala do biologii
Ja siedziałam przy ścianie obok Baloo i Mowgliego. 


Pierwsza lektura z języka niemieckiego w tej szkole (czyli w 5-tej klasie) była o dziewczynce wychowywanej przez wilki. Dzikie dziecko żyjące w wolności.
Rzuciłam tą książką o ścianę - eksces, na jaki po raz kolejny pozwoliłam sobie dopiero 25 lat później.
Dzikie dziecko samo siebie utemperowało.


Powyżej: jeden z eksponatów w auli, w której odbywają się też przedstawienia i koncerty oraz różne inne imprezy:


Hol z wyjściem na patio.  
Poniżej: patio, a w tle oświetlona sala do muzyki. 
W tej części budynku bliżej poznałam Holly'ego w 1992 roku.
Ja śpiewałam w chórze musicalu Mary Poppins, a Holly był tam pierrotem wyskakującym z kartonu... 
Regularnie cała ekipa musicalu dostawała opierdol od mamy Holly'ego. Tak na wszelki wypadek.



Te słynne szafki, o których Foxy tak marzyła.
Poniżej: podwórko palaczy. Od 16-tego roku życia można było już legalnie palić - razem z kadrą nauczycielską, która zwracała się do nas per Pani/Pan, chyba że ustaliliśmy, że wszyscy mówimy do siebie po imieniu.




Ta szkoła jest bardzo brzydka. 
Nigdy mi się nie podobała.
A mimo wszystko...