sobota, 31 marca 2018

Znowu mam hikikomori

...
Znamy to.

Takie wystąpienia przed publicznością i w mediach - ba, nocne siedzenie w Zaułku - skutkują cichymi dniami w Pałacu.
To konieczność.

Żaluzje podniesione tylko do połowy.
Co najwyżej mogę wziąć prysznic,
ale nie wiem, czy się ubiorę.

Dobrze się składa, że zaraz prawie cały kraj zapadnie w śpiączkę po jadzie kiełbasianym i wódzie.

W Pałacu cisza i ewentualnie Tash Sultana:



Ale zajrzyjcie tu jutro!
Przygotowałam coś dla Was.
Jak zwykle w święta katolickie, będzie trochę blasfemii ;-)

piątek, 30 marca 2018

Izmy 2.0

Mam jedno zdjęcie, za to takie "w punkt" ...

Zdjęcie dnia, tygodnia i miesiąca zrobiła Anna M:


To był tekst o młodzieńczym upojeniu cukrem.
Tekst o upojeniu wieku późniejszego też mam, ale jeszcze nikomu nie pokazałam.
Ja w ogóle mało komu pokazuję
cokolwiek.

czwartek, 29 marca 2018

Pić, jeść, kochać

Dziś mam wolne!
Foxy robiła zdjęcia, więc może Wam coś pokażę na dniach,
a tymczasem śpię i pławię się w tym wszystkim, co mi powiedziano.

Warto robić to, co robię.


środa, 28 marca 2018

Izmy

 Jako że to blog o kuchni mojego życia,
to pokazuję zdjęcie tejże kuchni.
Efekt końcowy mojej pracy przedstawię w stosownym miejscu i stosownym czasie.
Na razie nadal wytrwale przygotowuję przyszłość...

Mojej świętej pamięci dziadek nie uznałby tego,
ale wczorajszy dzień miałam bardzo pracowity.

Istotnym elementem składowym tej pracy było czekania na słońce,
które co chwilę chowało się za chmurami.

Te momenty skrzętnie wykorzystywałam na pracę w internecie.
Trzy lata temu nikomu nie uwierzyłabym, że na fejsie będę gościła częściej niż dwa razy w roku.
A widzisz, Koniczek...

PaniProfesor ostatnio powiedziała mi, że alkoholiczką jest się całe życie.
I pracoholiczką też,
w związku z czym my musimy dbać o siebie w szczególny sposób.

Wam to może wydawać się niedorzeczne,
ale ja czuję, że lada moment rozpiszę konkurs na stażyst(k)ę,
bo robi się gęsto...

Jednak dziś jest święto:
o 18-tej w Olsztynie rozpoczynamy promocję trzeciego numeru Papierówki,
a ja jadę tam już wcześniej i pozwolę, aby ktoś ugotował mi wyśmienity obiad,
po czym udam się do amfiteatru.

W to też bym nikomu nie uwierzyła trzy lata temu.
Ba!
Nawet rok temu bym nie uwierzyła...
Nie wiem, jak do tego doszło.


Żarty się skończyły i teraz przekładam swoje zdjęcia w białych rękawiczkach,
a że będę miała na ścianach swoje zdjęcia w formacie 150 x 100 - no to już kompletny kosmos.
Na razie nie mam tu dużego auta i nie mogę przywieźć oprawionego wydruku,
ale za kilka dni Wam pokażę :-)


To są oznaki ogarnięcia życiowego.
Tak przynajmniej mawia Zawadczanka.

wtorek, 27 marca 2018

Pilot

Długi wpis, szykujcie kawusię...

Dziś spotykam się z Nastolatką i Jej rodzicami, aby omówić nasz dziewczyński wyjazd do Paryża.
Wczoraj ustaliłam termin z
LeParisienem i chcę szybko zamówić loty - 18-22 lipca (jeśli nie wykupią do wieczora).

Ten wyjazd będzie pilotażem inicjatywy, którą chcę uruchomić w swojej fundacji i na którą będę chciała pozyskiwać środki. Wychodzę z popartego badaniami założenia, że dla wyrównania szans nie wystarczy sama edukacja. Dzieci z rodzin nie inteligenckich mają inną socjalizację, inny horyzont, inne kontakty, inny habitus społeczny w swoim otoczeniu. Mają zatem także inne aspiracje. Często są one zaniżone w stosunku do ich prawdziwego potencjału. 
(We Francji było o tym głośno m.in. za sprawą młodego polityka z paryskich przedmieść, Rayana Nezzara, prawda?)

To wszystko wiem oczywiście nie tylko ze studiów, ale także z własnego doświadczenia wiejskiego dziecka, które doznało raptownego awansu społecznego. Sama doświadczyłam tego, jak ważne jest sprawienie, aby taki człowiek czuł się "u siebie" nie tylko w Idzbarku czy Ostródzie, lecz także w Paryżu czy Berlinie. Tak poszerzoną strefę komfortu LeParisien trafnie nazywa "swoim ogródkiem". Tak, chodzi o to, aby młodym ludziom pokazać, że ich terytorium to dużo więcej, niż Matecznik w znaczeniu książki Mariana Pilota o tymże tytule.

De facto chodzi o zaszczepienie w młodych osobach tożsamości europejskiej, czyli bardzo szerokiego kontekstu przynależności, który przeskoczy zapędy nacjonalistyczne, które z kolei mają swoje źródło m.in. w kompleksach względem paradygmatu kosmopolitycznego, gdzie nikogo nie dziwi znajomość kilku języków obcych ani grono znajomych w różnych metropoliach Europy. Opowiedz o tym Prezesowi...

Idea jest taka, żeby stworzyć program "ojców i matek chrzestnych" dla młodych ludzi, którzy będą pod skrzydłami fundacji i aby ci dorośli przez kilka lat opiekowali się tą młodzieżą poprzez korespondencję i wzajemne odwiedziny. Te osoby będą dobierane według  zainteresowań/predyspozycji/talentów. 

Mam np. chłopaka, który kocha historię i jest świetny z niemieckiego. Mam też dla Niego "ojca chrzestnego", który chce Go zabrać do Berlina, do muzeów. Jest Nastolatka, chociaż ten wyjazd był tak naprawdę dla Jej przyjaciółki, która interesuje się projektowaniem ubrań. Niestety rodzice nie wyrazili zgody, więc jedziemy we dwie. Są też chłopcy grający w piłkę nożną w lokalnym klubie, są osoby zainteresowane fotografią. Powoli będę to sobie porządkowała i zdobywała środki.
Tym razem mamy ogromne wsparcie od LeParisiena oraz swój własny wkład finansowy. Rodzina Nastolatki może oraz chce pozwolić sobie na taki wydatek. Wiem jednak, że nie zawsze tak będzie.

W Polsce konieczne jest tworzenie platform wymiany pomiędzy różnymi środowiskami, która to wymiana będzie oparta na szczerym zainteresowaniu i szacunku. Obecnie, w sferach politycznej i publicznej zbieramy pokłosie wieloletniej pogardy. Potrzebujemy "łączników/łączniczek" klas społecznych, kultur i subkultur.

Jestem taką łączniczką.
To jedna z idei, na których opieram założenia swojej fundacji.
Notabene, nadal czekam na wieści od sędzi Wiśniewskiej w sprawie wpisu do KRS. 


Ale czekam w ślicznym Artystycznym, więc spoko...

poniedziałek, 26 marca 2018

Karuzela Życia


I had a dream...

Kilkakrotnie miałam ten sen -
jeździłam po Brukseli tramwajem,
a za oknami kwitły magnolie.

Jeździłam obładowana torbami i pakunkami,
a na przystankach nie zdążałam dobiec do drzwi,
bo wszystko mi się wywalało z toreb.

Były tam wrotki, narty, jakieś zabawki.

Zabudowania były niskie, trasa kończyła się w parku.

Tak, ten sen mógł pojawić się pod wpływem pewnego zdjęcia od BrukselskiejBokserki - znanej pisarki, która nota bene była pierwszą kobietą piszącą młodego pokolenia, którą kojarzyłam z imienia i nazwiska po przyjeździe do Polski w 2005 roku. To dla Jej felietonów kupowałam gazety.



Czas po masażu Buddysty był czasem remanentu w torbach z zabawkami.
Ten czas właśnie dobiega końca.

Wczoraj podczas spotkania Półkowniczek Katarzyna - ta która podczas malowania najchętniej słucha Stromae - przeczytała swój tekst o wesołym miasteczku w Brukseli. Mieszkała tam kiedyś i nadal utrzymuje kontakt z tym miastem. 18 sierpnia, w jednej z brukselskich galerii, odbędzie się wernisaż Jej prac, na który zaprosiła mój tekst. Będzie tam zatem - w językach polskim i francuskim. O polecenie dobrej tłumaczki literackiej poproszę BrukselskąBokserkę.

I pewnie pojadę na ten wernisaż razem z tym swoim tekstem, bo przecież planujemy to od tygodni.
BrukselskiKolega w lipcu ma zawitać u mnie, a ja kiedyś tam miałam jechać do niego i uczyć się wywoływania RAWów.

Tak więc teraz dokończę jeszcze te porządki w zabawkach,
a w drugiej połowie roku pojadę - bez tobołów.
Bez nart!

A wrotki to może lepiej założyć na nogi, zamiast w torbie ciągać ze sobą po świecie??


niedziela, 25 marca 2018

Tea for two



Dzień dobry!

Dzisiaj wpis nieco spóźniony, bo
1. i tak jest zmiana czasu;
2. zatraciłam się w skręcaniu kanapy w Artystycznym.

W końcu, wreszcie tapicer obił kanapę, a wczoraj J. z I. wraz z Totumfackim przywieźli ją i jest:


Obicie jest z wełny (z hurtowni, w której byliśmy razem w 2016 roku, Aguś) i wiele miesięcy zajęło mi oszczędzanie na ten materiał. Tym bardziej się cieszę. Za kilka dni będą jeszcze fotel i podnóżek.

Artystyczny stał się składem moich wydruków próbnych.
Dziś mam w planach powieszenie reprodukcji Chagalla i Klee, a może też tych koni.

O 18-tej spotykają się Półkowniczki, więc widzimy się w Olsztynie i czytamy swoje teksty na temat
Karuzeli życia.
Ja przeczytam ten tekst z bloga.



Dzień po dniu przelatują tędy niezliczone ilości ptaków.
Wczoraj na przykład nisko nad CrystalPalace przemieszczał się klucz liczący około tysiąc gęsi.
Po raz pierwszy w życiu słyszałam trzepot tylu skrzydeł i jest to cudowna muzyka...

Pięknej niedzieli nam życzę!

sobota, 24 marca 2018

Szenen einer Ehe

Przy zastawionym stole śniadaniowym siedzą:
kobieta w białym jedwabnym szlafroku i
mężczyzna w blado żółtym sweterku marki Bogner -
coś à la teledysk do Last Christmas.

Jedzą śniadanie, na które mężczyzna wywołał kobietę spod prysznica.

- Ty masz konto w dolarach?
- Mhm.
- I masz tam jakieś dolary?
- Mhm.
Twoja żona prowadziła biznesy na kilku kontynentach
i w kilku walutach.
- Ale to dla MNIE była KAŻDA potrawa!

I każda muzyka w orkiestrze.
Smooth talkin' brothers always get easy... 


But I ain't mad.
He the bomb. 

piątek, 23 marca 2018

Sex and the City 2018

 

Nigdy dość!

W Seksie w Wielkim Mieście Samantha miała swoje momenty...
Miała ich dużo.

Oprócz pamiętnego
I will not be judged by you or society. 
I will wear whatever 
and blow whomever 
I want as long as I can breathe 
– and kneel

powiedziała także

I love you,
but I love me more.

Obydwa cytaty dziś na wagę złota.
A z pierwszym to i niejeden pan w purpurze się zgodzi...

Panowie w purpurach! 
Nie zrozumieliście.
Musicie już lecieć.
Czas na Was!




#CzarnyPiątek
#StrajkWszystkich
#NieDlaZaostrzeninaUstawy
#DosvedanyaPanowieWPurpurach

czwartek, 22 marca 2018

Światowy Dzień Poezji

Przedwczorajszy dzień upłynął mi na powrocie z Warszawy i na leżeniu w spaceshipie.
Głównie jednak na tym ostatnim...






I dobrze!
Zebrałam siły przed dniem wczorajszym, który był bardzo pracowity i różnorodny.
Na koniec kupiłam zioła, z których mam zrobić mieszankę.
Bo to tamten masaż...
Nawet nie chcecie wiedzieć.

Kiedy później w samochodzie upadł mi telefon,
a słońce zachodziło za strzelistymi świerkami
przy trasie z Olsztyna w kierunku Ostródy,
samoczynnie włączyła się ta piosenka:



O tych działaniach niebawem napiszę więcej.
Tymczasem Wy możecie zaglądać na fanpage Papierówki,
gdzie będziemy publikowali wyimki z tekstów
oraz - w końcu - te filmiki Szymona.

Wczoraj na przykład był wyimek z wiersza CzarnejGraficzki,
który to wiersz zaczyna się tak:

"Od jego spojrzenia w deszczu robi się jej mokro.
[...]"

wtorek, 20 marca 2018

Szerokie wody

Najbardziej bałam się tego, gdzie był/jest/będzie mój największy rozwój. 

Najbardziej bałam się kobiety,
która mi najbardziej imponowała.
Na studiach spływała na mnie pewność,
że to ja w przyszłości.

Taka chciałam być
i panicznie się tego bałam.

Wiedziałam, że to nieuchronne.

Stanie się taką kobietą oznaczało opuszczenie stada
i jego niezrozumienie,
ostracyzm,
złość.

Bałam się cudzej złości.
Już wolałam nie żyć swoim życiem,
niż się na nią narażać.

Buddysta mówi,
że w sensie biologii ewolucyjnej
opuszczenie przez stado jest dużo gorsze
od bycia pożartym przez tygrysa,
bo oznacza powolną śmierć w męczarniach.

Dlatego z reguły człowiek się go boi.
Tego opuszczenia.



Fuck it!
W tym roku wszystko wybuchło i już żadna siła tego nie powstrzyma.

poniedziałek, 19 marca 2018

Synchronizacje

Dziś miałam występować w kanale TVNu HGTV (nie mylić z HGWTV!) - Home and Garden.

To nie wyszło, bo kontynuacja nagrania ma być 9 kwietnia, kiedy ja będę popijała kawusię na
Alei Królewskiej w Düsseldorfie - hopefully z pierwszym kontraktem w kieszeni -
ale to nic, to nic, bo przyszedł mi do głowy pewien pomysł.

Holly'ego koncepcja kanału Kocham Kochen nie jest aż takim żartem, na jaki pierwotnie wyglądała...
A i gorąca prośba SiostryMyszy o podcast kulturoznawczy została wysłuchana i zapewne zostanie spełniona w swoim czasie.

I o tym są teraz te dni,
ale też o muzyce z Wysp Zielonego Przylądka.

niedziela, 18 marca 2018

Wielkomiejski Szamanizm


PanPaweł był tak uprzejmy i rozchorował się.
Doprawdy nie uśmiechało mi się przebywanie w Pustelni razem z nim
i tak oto będzie tu malował pod naszą nieobecność.

Musicie bowiem wiedzieć, że masaż Lomi Lomi miał/ma bardzo poważne reperkusje,
w związku z czym wczoraj dostałam zastrzyk
i będę dostawała kolejne.

I mam nadzieję, że YoJo dziś przyjedzie do mnie na obiad,
bo z wczorajszej kolacji z Jules w centrum miasta musiałam w popłochu uciekać taksówką.
Dziś nie mam siły nigdzie jechać.

Jest słoneczny, mroźny poranek,
a nasz warszawski ogródek drzemie pod pierzynką śniegu.

Poczytam teraz o Peterze Sloterdijku,
dopiję kawę i będę czekała na Ciebie, Bejb!



sobota, 17 marca 2018

Lady Boss

 
- No wiesz, tam jest takie towarzystwo...
X na przykład ma swoje własne wieżowce!
- Ale nie ma erekcji...

Jest jeden temat,
który Jules i ja bardzo lubimy poruszać
podczas naszych warszawskich spotkań w Jej mieszkanku w sercu stolicy.
Zgadliście:
interesy.

Jules prowadzi prosperujący biznes,
a i ja wracam do gry,
tyle że tym razem z czymś zgoła innym niż tłumaczenia.
Nie zmienia to faktu, że mamy jasno określone cele i śmiało do nich dążymy
wspierając się nawzajem
słowem,
uczynkiem
i zaniedbaniem
cudzych nieprzychylnych opinii.

Przed chłopcami w ciasnych, szybkich samochodach,
co to wieżowce i ludzkie uczucia z kąta w kąt jak Lego przestawiają,
chroń nas, o Bogini!

Albowiem od niewidzialnej Ręki Rynku
dużo groźniejsza
Niewidzialna Ręka Mamusi
w ich bokserkach z Minionkiem...



Stackin' money, money everywhere we go.

piątek, 16 marca 2018

Dekoracja wnętrz



9 marca miałam zaproszenie na otwarcie World Orchestra Studio, podczas którego miał odbyć się kameralny koncert Grzecha Piotrowskiego. Jako że tego dnia miałam także zaproszenie do olsztyńskiego radia oraz byłam umówiona z Martą Frej i Jej partnerem Tomaszem, z ciężkim sercem zrezygnowałam z koncertu.

To chyba była właściwa decyzja, bo rozmowa w radio pokazała, jak ważne jest, abyśmy udzielały się w mediach funkcjonujących z dala od stolicy. Byłam autentycznie zdumiona pytaniami, które mi zadawano, ale starałam się odpowiadać na nie rzetelnie, merytorycznie i z szacunkiem do rozmówcy.

Oto link do rozmowy: http://www.uwmfm.pl/news/1991/czytaj/2646/poradnik-egzystencjalny-odcinek-9.html

Tydzień później znowu jest piątek, a ja jadę do Warszawy na... kameralny koncert Grzecha Piotrowskiego w Jego World Orchestra Studio.

Jedziemy do Warszawy także po to, aby dać klucze panu Pawłowi, który to z kolei będzie robił remont Pustelni i odmalowywał tam ściany na wiosnę.

Niebawem będę miała tak odnowione,
pomalowane,
udekorowane wnętrza,
że będzie można tam tańczyć breaka
nie robiąc wcale miejsca zdeka...



czwartek, 15 marca 2018

The sun's gonna shine on everything you do

- Pani to ma dobrze,
tylko sobie na kanapie siedzi,
a mąż pracuje.
Grunt to mieć męża, co dobrze zarabia, nie? 

Zadowolony ze swoich bystrych spostrzeżeń, elokwentny PanDariusz uśmiechnął się szeroko i zrobił krótki przegląd mojej kolekcji wegetariańskich książek kucharskich.

- Tak - odparłam.
Co ja Mu będę tłumaczyć?
Grunt to mieć kogoś, kto mi ściany na wiosnę odmaluje,
bo już samej mi się odechciało.

Co robię na tej kanapie?
Ach... już chciałabym Wam pokazać, ale dajcie mi jeszcze chwilę.
Tymczasem wróciłam do jednego ze swoich najukochańszych albumów.
Lighthouse Family, Ocean Drive.
Od Homegirl z L.A. 
1995 rok

Utwór Lifted też jest stąd.



W związku z tym dziś przed śniadaniem podskoczę jeszcze szybciutko do Pacyfic Tapicerstwo jachtowe. Przez Lubajny!
Pięknego dnia i Wam życzę <3

środa, 14 marca 2018

Shoot!

Zaczęło się niby niewinnie.
Był 2003 rok, właśnie wróciliśmy z Bułgarii,
a ja patrząc na okładkę Dangerously in love zastanawiałam się nad kilkoma kwestiami:

1. Jak można być tak idealną? Jak oni zrobili to zdjęcie?
2. Dlaczego nie widać Jej sutków?
3. Czy nie chce Jej się rzygać, kiedy śpiewa, że chce mieć męża na wzór tatusia???

Ojciec jest zazwyczaj pierwszym mężczyzną w życiu człowieka (płci żeńskiej i nie tylko tej)
i to relacja z ojcem stanowi matrycę dla późniejszych relacji dziewczyny/kobiety z chłopcami i mężczyznami. W relacji z ojcem dziewczynka uczy się męskiej perspektywy patrzenia na kobietę.
Co takiego widziała, słyszała, przeżyła mała Beyoncé,
że na swojej pierwszej płycie tak słodzi tatusiowi?
Czy którejś z nas w tym wieku w głowie był tatuś???
Raczej ciepłe bułgarskie piaski ...

W sposób dość drastyczny, Beyoncé z córeczki tatusia przemieniła się w gwiazdę soft porno:
fejkowanie orgazmów na fortepianie,
występy w majtkach,
wciskanie masywnych ud w kabaretki à la siatka do baleronu,
peruki, ostry makijaż, sztuczne rzęsy, stylistyka sado-maso i strip-tease w teledyskach to
ciągła, agresywna, wulgarna wręcz autokreacja według male gaze, czyli męskiej, szowinistycznej perspektywy, z jakiej ktoś - także kobieta - postrzega archetyp kobiety.
Wokalistka zdaje się zatem patrzeć na siebie przez pryzmat jakiegoś rodzaju męskich fantazji,
które obecnie już tak zdominowały stylistykę popkultury, że mogą wydawać się zupełnie niewinne.
Otóż nie są one niewinne,
a mnie serce się kraja i nie mogę na to patrzeć.

Debiutancki album solowy Beyoncé nosi wielce wymowny tytuł,
a piosenka Daddy jest już zapowiedzią przyszłości,
jaką zgotowano ślicznej dziewczynce z Teksasu.

Stwierdzenie there is no one else like my daddy
okazało się wielką, ohydną bujdą.
Myliła się Ona.
Świat okazał się pełen mężczyzn takich jak tatuś -
wracających po nocach w oparach damskich perfum,
kłamiących, znudzonych żmudnym życiem rodzinnym.
Zabawa z dziećmi jest takaaaa nudna. Jak dobrze, że chodzę do pracy.
Tym łatwiej było wybrać pięknej, silnej, jakże utalentowanej młodej kobiecie
mężczyznę takiego, jak Jej ojciec.
Są ich całe zastępy, bejbe.
Welcome to bloody patriarchat.

Dla mnie kluczem do zrozumienia całej tej historii są wersy
When trouble comes to town
And men like me come around  

Oh, my daddy said shoot

Bardzo cyniczne słowa i bardzo subtelna szpila.
Tu zamyka się koło.
To właśnie ta klątwa, o której mowa w kilku tekstach poprzedzających piosenki na DVD.
Tatuś nie potrafił odczarować zaklęcia,
a córce podskórnie przekazywał przekonanie,
że taki jest świat.
Musisz być seksowna, piękna, idealna.
Musisz sprawić, żebyśmy błagali na kolanach
(to wszystko tam jest w tekstach, Ona o tym mówi)
i w ogóle - musisz.
To ty musisz! To jest twoja odpowiedzialność.
Bo my...
No cóż. Tacy jesteśmy, kochanie,
my zimne, skrzywdzone dranie,
i tatuś nigdy, przenigdy nie odda cię takim złamanym ....
jakim jest sam.
Tatuś cię kocha, skarbie,
ale teraz już musi iść
do swojej znajomej.

He only want me when I'm not there

Zaintrygowała mnie wielowarstwowość tego albumu.
Po raz pierwszy dostrzegam tu artystkę, a nie tylko kreację kultury popularnej,
która ma przypodobać się masom.
Album jest bardzo różnorodny pod względem muzycznym, co - moim zdaniem - świetnie odzwierciedla opisywaną tam drogę.

A jednak nie jestem przekonana.
Czuję niesmak.
Być może nie byłoby go, gdybym obejrzała tę płytę dwa lata temu.
Teraz jednak wiem, co działo się później:
przeraża mnie szafowanie tak intymnymi obszarami życia, jak ciąża i nowo narodzeni ludzie,
którzy przecież mają prawo do swojej prywatności.
Te zdjęcia z malutkimi niemowlętami budzą we mnie głęboki niepokój.

Podobnie poniższy teledysk do Daddy Lessons.
Czuję dysonans i zażenowanie patrząc na Nią - prawie nagą w tej kiczowatej sukni - i na Dixie Chicks. Przecież Ona też mogłaby występować w ubraniu zakrywającym ciało.
Nie musi go wystawiać. Nie musi być podniecająca dla wszystkich. Po co Jej to?
Przecież Ona jest na szczycie i już nic nie musi.
No chyba że sama w to nie wierzy.
Tatuś nie chwalił, co nie?
Opowiadała o tym w swoim filmie dokumentalnym - dla tatusia nic nie było wystarczająco dobre.

Kiedy śpiewa daddy made a soldier out of me,
ja mam ochotę dodać and a prostitute...




Nie potrafię zachwycać się Beyoncé.
Ta postać mnie niezmiennie smuci.

wtorek, 13 marca 2018

BoysIIMen

"Why do you deny yourself heaven?
 Why do you consider yourself undeserving? 
Why are you afraid of love? 
You think it's not possible for someone like you. 
But you are the love of my life."

Czyli beznadziejnie zacofany ZdrowyWieśniak ogląda
Lemonade
dwa lata po premierze.

They never take the country of me

 
A wszystko było już tu, na debiutanckiej płycie o jakże proroczym tytule.
Damn, girl!

You want your husband to be like your daddy??!
You got it, hon'...


poniedziałek, 12 marca 2018

Black

Myślę , że miarą naszej dojrzałości jest to,
jak zachowujemy się wobec kruchości.

Stojąc z nią twarzą w twarz,
czy potrafisz oprzeć się pokusie,
żeby ją zmiażdżyć i cisnąć nią o ścianę do squasha?

k

niedziela, 11 marca 2018

Czym jest dla Ciebie feminizm?


Jak napisałam, tak zrobiłam.
Zgarnęłam Elę i Maję z radia,
z głośników popłynęło feminopolo
(najlepszy tekst: "ty mogłeś być tam ze mną....kolo..."*)
i żeśmy popędziły auteczkiem pod Galerię Dobro.
Nasza rozmowa w radio będzie dostępna tutaj: https://www.facebook.com/poradnikegzystencjalny/ 

Nie, nawet nie będę próbowała wyjaśnić, co mi robi lokal Miejskiego Ośrodka Kultury pękający w szwach od całkiem punkowego feminizmu.
Geez...
Feminizm trafił pod strzechy.
I mam na to dowody:

Odbyłam niezwykle ciekawą rozmowę z ta panią po prawej (ok. 65 lat),
którą poznałam przy stoliku z maskami i wlepkami.
Pani wyraziła oburzenie rozrzutnością MOKu 
("Kto to tak szasta pieniędzmi? Co to za rozrzutność?! Kto za to zapłacił?") ,
na co ja zachęciłam Ją do poczęstowania się maską albo chociażby
Karną Cipką.
Maski nie chciała,
Karną Cipkę i owszem.

Jakie było moje zaskoczenie, kiedy po całym wydarzeniu,
po tym ogromnym zgiełku Gangu Śródmieście,
po tych bluzgach, po tych tekstach o ostrym porno i o aborcji z Women on Waves,
po tym dusznym ścisku, jaki panował w galerii, 
ponownie spotkałam tę panią, jak stała nieco oszołomiona pod memem o gwałcie:


Musiałam, no musiałam Ją zapytać, dlaczego jednak została do końca i jak Jej się podobało.
Powiedziała mi, że nie będzie mogła spać tej nocy,
bo jest tak poruszona tym, jakie jesteśmy piękne i odważne
oraz jakie mamy możliwości,
których Jej generacja nie miała.
"Wie pani, za moich czasów kobieta była nikim."

Zaprosiłam na Papierówkę 28 marca ;-)

Tekst: Gang Śródmieście, Discopolka



Dla mnie feminizm to przede wszystkim praca z dyskryminacją i wykluczeniem.

sobota, 10 marca 2018

Karma is a bitch

only when you are....
Buddysta jak zwykle w punkt.


Buddysta zrobił mi masaż Lomi Lomi, po którym przez cały czwartek czułam się jak w dzieciństwie:
zbita na kwaśne jabłko.


I o tym był mój Dzień Kobiet.
Kruchość i siła to dwie strony tego samego medalu.
Przemoc i słabość to dwie strony innego.

Pamiętałam jednak o zdjęciach dla Was:




No cóż.
Nie mam zamiaru ukrywać, że widzę siebie za tą konsoletą - na początek w roli obserwatorki Mistrza Rafała, który będzie robił miksy i mastering. Jakoś trzeba się uczyć, co nie?
A płytę nagramy w studio za ścianą.
And we be like:



Tak mi dopomóż Kosmos.

czwartek, 8 marca 2018

Autoportret z kobietą

Mija rok.
Znowu jest Dzień Kobiet,
a ja wczoraj w Berku popłakałam się na widok YoJo w pussy hat,
bo jest taka piękna.

W tym roku nigdzie nie idziemy.
Tamto się wypełniło.
Protest jest mało twórczą formą działania.
Powtarzam to od lat,
choć - przyznaję - ma on swój urok integracyjny.
W moich oczach pozostaje jednak tylko reakcją,
a ja jestem kobietą czynów.

Zanim ruszę ze swoimi akcjami,
zacznę od rozmowy - jutro o godzinie 18-tej w audycji
Poradnik Egzystencjalisty w Radio UMW FM.
Można słuchać online.
Łukasz Staniszewski zaprosił doulę Elę Majewską i mnie do rozmowy o kobiecości i męskości, o prawie i bezprawiu. Jestem ciekawa, jak potoczy się nasza rozmowa.

Z radia jadę prosto na wernisaż prac Marty Frej w Galerii Dobro przy olsztyńskim rynku.
Odkąd Il Padrino jest dyrektorem MOKu, wydarzenia kulturalne zyskują nowy sznyt.


A dziś?
Dziś przemierzam miasto w celach bardzo przyszłościowych.
Postaram się zrobić zdjęcia.

No to pięknego dnia nam życzę!
Pielęgnujmy kobiecy pierwiastek w nas.

środa, 7 marca 2018

To the lighthouse

This is how you do it:

określasz zamiar,
podejmujesz decyzję o jego wdrożeniu,
wszystko dzieje się samo.


You go, girl!

wtorek, 6 marca 2018

Music is our passion

Jako że postanowiłam, iż w tym tygodniu zmieni się trajektoria mojego życia,
to tak się właśnie dzieje.

Drugiego marca przyszedł do nas wilk.

Trzeciego marca wstaliśmy o szóstej.
Kiedy MotownLover odsłonił okno,
wydał z siebie cichy jęk,
a ja zrozumiałam dopiero po chwili:



Pół godziny później, od drugiej strony świata, witała nas już inna wielka kula,
a ja rozpalałam ogień w kominku.


Trzeciego marca wieczorem, w Operze Narodowej, czułam jak topnieję i nawet nie próbowałam powstrzymać łez, kiedy chór Opery Narodowej śpiewał "Na pole".
Symfonia wieśniacza z dźwiękami przyrody i niesamowitą wokalizą
Ruth Wilhelmine Meyer - można usłyszeć na albumie Klangbiotoper na Spotify.
Koncert był nagrywany i ma ukazać się na nowej platformie Borysa Szyca themuba.com.
Już teraz możecie zostawić tam swój adres mailowy,
a platforma powiadomi Was o publikacji koncertu.

Czwartego marca siedziałam u Zawadczanki, kiedy do grona znajomych na Fb zaprosił mnie niejaki Idir Derdiche. Postanowiłam zająć się tym w domu.


Kilka godzin później SłuchamGadam wyjaśniała mi znaczenie testu Gallupa i opowiadała o zbawiennym wpływie, jaki miał on na Jej losy.
Wróciłam do Pustelni wykończona i cały wieczór spędziłam na kanapie.

Piątego marca słońce nieśmiało zaglądało do gabinetu przez haniebnie brudne okna,
kiedy otworzyłam Facebook i przyjęłam do grona znajomych pana Zygmunta z Olsztyna.
JuHo i Holly przesłali zdjęcia i filmiki, a ja chciałam umówić się ze znajomym w Jego studio.
Rafał Kulczycki jest kompozytorem, producentem i pianistą, a także stałym gościem w Pensjonacie.
Stamtąd się znamy, przy czym Jego siostra była kiedyś naszą najbliższą sąsiadką - w zabudowaniach, które widać na powyższym zdjęciu ze słońcem. Siostrzenica Rafała była moją pierwszą przyjaciółką.


Wtedy przypomniał mi się Idir, którego zaproszenie nadal tam czekało.
Zawód Idira wprawił mnie w nie lada osłupienie:
"Keyboard-player w Dub Inc."



Piękny Idir (tu akurat za kamerą) i ja ustaliliśmy wstępnie nasze spotkanie w Ostródzie.
Być może będzie nawet czas na jakieś pływanko na PTTKu.

Tam, gdzie w sierpniu wylegiwał się z nami LeParisien.
To będą niezapomniane chwile... 

Dziś szósty marca.
Czekam na rozwój wypadków i jadę po farby do Pustelni.

Odkąd wszystko puściłam,
wszystko przychodzi.
Wszystko, co najlepsze.

A komu oceniać, co dla mnie najlepsze?
Przecież nie mnie...

niedziela, 4 marca 2018

Nieznajoma



Podczas swojej ucieczki odwiedziłam wiele miejsc.
Niektóre z nich były niezwykle piękne i luksusowe,
inne - wręcz przeciwnie.
Słuchałam Placido Domingo w La Scali
i spałam pod gołym niebem nad Głęboczkiem.
Jadłam ryż z szafranem
i kartofle z solą.
Poznałam wiele nowych osób, głównie płci żeńskiej,
i otrzymałam piękne deklaracje, listy i propozycje od płci przeciwnej.
Wypróbowałam różnych nowych myśli i aktywności.
Poznałam nowe środowiska.
Ogółem, przymierzałam tożsamości niczym Karolina Żebrowska
stroje z epoki w swojej herstorycznej opowieści o stu latach mody w Polsce.

O bardzo wielu sprawach nie pisałam tutaj,
bo nie byłam pewna, czy to ja.

Niektóre z tych spraw i osób odpłynęły w siną dal,
podczas gdy inne mimo przeszkód przetrwały próbę czasu.
W myśl zasady
Puść to!

Jeśli wróci, 
jest dla Ciebie,
choć nigdy twoje...

Z perspektywy czasu mogę jednak śmiało stwierdzić, że pewne rzeczy pozostają niezmienne. 

PS Jak dobrze, że nie poleciałam do Londynu.
Tam i tak pół miasta zamknięte "z powodu śniegu", a tutaj wczoraj mogłam się bezbrzeżnie poryczeć słuchając dwóch symfonii Grzecha Piotrowskiego w Operze Narodowej. Zaprawdę, brakowało tylko tego wilka.
Czekam na dalszy rozwój wypadków.
O - dziś na przykład u Zawadczanki i u SłuchamGadam, która przeprowadziła się do mnie na Pragę i mieszka tuż za rogiem.

Spis zdjęć:
1. Mediolan - Hotel Sanpi (lipiec 2016), zdjęcie: Mamacita
2.
Mediolan - Hotel Sanpi (lipiec 2016), zdjęcie: Mamacita
3. Zamość - moje imieniny (lipiec 2016), zdjęcie: Foxy
4. Warszawa - Szalone Dni Muzyki (wrzesień 2016), zdjęcie: MMM
5. Warszawa - przed Czarnym Protestem w Pustelni (październik 2016), zdjęcie: MMM
6. Warmia - po odwiezieniu MS na tajne lotnisko CIA (wrzesień 2016), zdjęcie: Foxy
7. Nad Niemnem - w drodze do domu z Kłajpedy (lipiec 2016), zdjęcie: Foxy
8. Neuss - u KrólaGagatków po wizycie w byłej wyrzutni rakiet NATO/Insel Hombroich (styczeń 2017), zdjęcie: Holly
9. Bazylea/Riehen - Fondation Beyeler (marzec 2017), zdjęcie: Mamacita

sobota, 3 marca 2018

Marzec

Kiedy to czytacie, jestem w drodze do Warszawy.

Pytacie, czy coś już się wydarzyło?
Coś, co zmienia trajektorię mojego życia...
No bo pierwszego marca miałam lecieć do Londynu.

Odpowiem przypowieścią.

Wczoraj po południu leżeliśmy w spaceshipie i obserwowaliśmy słońce zachodzące za Bojarami.
Do Wiśniewskich ma jeszcze kilka tygodni.

Ja właśnie robiłam przerwę w pracy nad doktoratem,
a MotownLover czytał Bradshaw'a.
- O! Bardzo mi się podoba ten cytat:
 "Miłość, zgodnie ze Scottem Peckiem, to gotowość do rozszerzenia i przekroczenia swoich granic, w celu umożliwienia rozwoju duchowego swojego własnego i innych ludzi."

Uśmiechnęłam się tylko, no bo co tu dodać?
Te ostatnie lata o tym właśnie były.

- I jeszcze:
"Radość tworzy nową i nieograniczoną energię."
- Tak właśnie teraz jest - powiedziałam.

Leżąc tak w kraciastej pościeli przekornie pomyślałam:
- No to jak ten Wszechświat jest taki mądry i daje znaki, to ja poproszę znak.
Teraz! Pidżej twierdzi, że ma znaki od Jezusa, to ja też zamawiam.

Spojrzałam na szafę. Pomyślałam, że to absurd.
Jaki to niby znak miałabym otrzymać tutaj, w sypialni?

Minęło kilka minut i zapomniałam o sprawie, kiedy nagle od strony wioski z wolna przybiegł kot.
- Widzisz miałczymordę? Czyj to? - zapytał ML.
- Widzę. Nie nasz.
- Gdzie on tak rejzuje?
- Wzdłuż płotu biegnie. O, do nas wszedł.
I zawrócił... Wraca, ale po naszej stronie.

Kot oznaczył świerk, wypiął pierś i ruszył w stronę Bormana, co wydawało się bardzo nielogiczne, bo stamtąd właśnie przyszedł.
Mój wzrok popłynął w odwrotną stronę, gdzie na drodze pojawiła się postać.
To znaczy - zwierzę. Dzik? Sarna? Mój umysł trochę zgłupiał: - Ojej! Co to jest?
- No to ten pies. On tu chodzi.
- Ta suczka? Kasia o niej pisała na fejsie.
- Ej, ale to nie jest kundel. A tamta suczka wygląda inaczej.
To nie jest pies!!!!
- No nie jest.

Wilk miał srebrno-złociste umaszczenie i bardzo spokojnie a dostojnie szedł gminną drogą w stronę wsi. Tuż za świerkami.
Dostrzegł kota, owszem, ale nie zdecydował się przekroczyć pewnej granicy i nie wszedł w zabudowaną część wsi, na której skraju mieszkamy my.
Zawrócił i nadal bardzo spokojnie, niespiesznie oddalił się drogą gminną w kierunku północnym.
Zboczył z niej, kiedy tylko skończyły się ogrodzenia, i odszedł na nasze pole, w kierunku żwirowni.

Zostaliśmy sami jeszcze nie do końca rozumiejąc powagę sytuacji.
Aight.
Gut genug.
A teraz poproszę podpowiedź - co to znaczy?
Ten znak.


To było tu, za świerkami.
Aparat stał w zasięgu ręki, a jednak nikomu nie przyszło do głowy choć na chwilę odwrócić wzrok od tego zjawiska. Byliśmy jak zaczarowani.

piątek, 2 marca 2018

Kreatywność


Hol twierdzi, że pisanie rozprawy doktorskiej nie ma nic wspólnego kreatywnością.
Protestuję!

Mam ślicznie urządzony, jasny, duży pokój do pracy naukowej.
Z tapczanem!
Mimo to, zawsze tam zasypiam zamiast pisać czy chociażby generować nowe myśli.
Zupełnie jak we wszystkich bibliotekach.
Kościoły i biblioteki to kilerzy mojego umysłu.



Co innego w Artystycznym.
Okna są tam od stron wschodniej i północnej, więc w ciągu dnia nie ma już bezpośrednio wpadających promieni słonecznych. Nie przeszkadzało mi to jednak ani trochę w tym, aby w końcu - w sposób zupełnie niewymuszony i radosny - przejść z etapu gromadzenia wiedzy do etapu przetwarzania jej i syntetyzowania do nowych wniosków.
I to jest właśnie ten kreatywny proces!
Chodzi o sposób, w jaki łączysz fakty, oraz dobór faktów, które decydujesz się połączyć.

Na przykład wpływ braku państwowości narodu polskiego w trakcie rozkwitu nowoczesności na pojmowanie Baumanowskiej płynnej nowoczesności w połączeniu z brakiem tradycji mieszczańskich w III RP.

Bomba!
To jest tak fascynujące, że biorę ze sobą do łóżka.


Wychodzi na to, że ja muszę się bawić.
No ale co ja Wam będę mówić?
Cała Dolina Krzemowa jest na tym oparta.
Ludzki umysł tak właśnie działa, że lubi się bawić.
Gdzie byśmy byli, gdybyśmy w wieku siedmiu lat przestali odmawiać sobie i innym tego prawa?

Pruski system szkolny, jaki dominuje na świecie po dziś dzień, został wymyślony dla przyszłych chłopów i robotników.
Czy ktoś z nas się na to pisał?
Na bycie chłopem albo robotnikiem w fabryce?

Czy może chcieliśmy być kosmonautami?

czwartek, 1 marca 2018

Sekwana i Skansen


Była niedziela - najbardziej mroźna so far.
Siedziałam sama w salonie z widokiem na południe,
a głośniki rozwalała muzyka czarujących Francuzów z Dub Inc.

I choć nie podejrzewam Maxa o takie zespoły, to właśnie wtedy poczułam to bardzo wyraźnie -
radość, że w końcu udało się.
Mam te bilety:
Idzbark-Paryż-Sierpc w maju.
Jak zwykle schizofreniczny roadtrip.

Za kilka tygodni będziemy tam razem.
Co więcej, oprócz Maxa będą ze mną Holly i MotownLover.


Good job, Koniczek.





6 lipca w Ostródzie <3