czwartek, 3 maja 2018

"Kupiłem jednak te lepy na muchy,

jest nowe estetyczne wydanie..."

Nie ma to, jak przed ekskluzywnym wyjazdem do Paryża naćpać się jeszcze trochę wiejskich realiów! Nastało lato, a wraz z nim nastały muchy.
I nic nie zrobisz. Goździków możesz sobie wysypać, ale to nie wystarcza.

Ale jest też news.
J. z I. & his girlfriend sadzą pod płotem topinambur!
To pięknie kwitnie, ale jeszcze lepiej smakuje.

Tak więc dni upływają mi niezwykle ciekawie, bo albo pływanie w Głębo, albo niespodziewane wizyty (taki New Europe Film Sales to jest dla mnie arcyciekawa wizyta, a kuzynka z Dzierżoniowa to już w ogóle), albo mycie okien, albo wertowanie projektów budowlanych - here we go again - albo to portfolio...
Przez dwa dni je rozpakowywałam, bo był prawie zawał.
Nawet nie wiecie, jakie to są emocje...
Wiozę ze sobą do Paryża, więc zobaczycie. Holly zresztą był na bieżąco, bo to w D'dorfie wybierałam te różne papiery. A teraz mam od Niego jeszcze paryską playlistę.
Suberb, baby boy! Exquisite! Dziękuję.


I wiecie co?
Jest tam ten kawałek, którego słuchałam prawie trzy lata temu na plaży w Gdyni.
Czy ktoś to jeszcze pamięta?
Wtedy używałam jeszcze czasami swojego scenicznego alter ego Helmut i ogólnie było ze mą kiepsko. Na pozór twarda dziewczyna, a w środku ledwo się trzyma...


These days are so, so old and overdone...
Jak dobrze być w końcu sobą!



W dniu święta konstytucji - Koniczek w znakomitej konstytucji mentalnej, moralnej i duchowej.
Rock, rock on, Koniczek!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz