sobota, 30 kwietnia 2016

That's it,

Panie, Panowie.
Wszystko pięknie zaczęło działać
i wkraczam w ostry dyżur dziadingu (w Puszczy, though):


Rach-ciach,
obcinam plany na najbliższe tygodnie
i jadę na pierwszym biegu.
FFO, Berlin - good bye. Kongres- zobaczymy.
17 maja - będę na sto pro,
nieważne co!
I mam nadzieję, że dzień później już miasto Kraków.

Te akta dla Szackiego muszę tylko sprawnie ogarnąć przed 7 maja,
a potem wrzucam na luz. Jah provide the bread.
(Ciekawe, czy tym razem będzie przemiły asystent.)

PS. Guess who's here...
pociągiem prosto z Kolonii - za każdym razem mnie to zadziwia.

k

"Kann man dort essen gehen im Urwald?"
Wohl eher nicht.
Und schon gar nicht vegan.

 "Wer im Grashaus sitzt, sollte keine Tüten rauchen."
Geez, us two wystarczy za dopalacza.
Już nic więcej nie trzeba.

piątek, 29 kwietnia 2016

"Lecz najważniejsze: w odpowiedniej być załodze"

Jeszcze tu nie było żeglarskiej muzyki,
no bo mazurski ZW woli pływać wpław
(z aBsio albo z CzłowiekiemZżelaza)
oraz
był tym pustelnikiem
i nie umiał w załodze
(takie miał uwarunkowania - co zrobisz?),
ale to się zmienia.

Ten duet kiedyś często gościł w restauracji nad rzeką
i czasami też w naszym pensjonacie.
Śliczna Dominika:



I à propos tejże piosenki,
wszystkim nam przyda się od czasu do czasu przypomnieć sobie,
co wysoce intuicyjny Koniczek w dniu 8.10.2015 r. napisał na blogu:

"Wyjdź ze swojej strefy komfortu.
Nie bój się.
Otwórz się na piękno.
Nie wstydź się.
Odpłyń kawałek od brzegu, zamiast "taplać się tam jak żółw",
a kiedyś w końcu wypłyniesz na środek.
Nie bój się.
Ktoś Ci pomoże.
Na pewno.
Nie bój się."

I on, ten Koniczek, już przestał się bać.
Tylko czasami w snach jeszcze to powraca, ale to nic.
On już daje radę. (Niczym Rusek.)

Kurtyna (i czekamy na drugi akt)
<3

czwartek, 28 kwietnia 2016

"...to nie jest czarno-biały obrazek"

Przedwczoraj, na mega zjeździe po pokrzywie, pojechałam z Kacprem do miasta po korki.
Powłóczyliśmy się trochę, posiedzieliśmy na tarasie Lalo nad jeziorem, a także poszliśmy do "Kerfura po katalog Lego". Przy okazji nauczyłam się, że:

- korki nie muszą być oryginalne ("to za drogo"),
ale muszą mieć po 12 korków
("widziałaś, ciociu, że liczyłem");
- najlepsze są wkręty,
ale i tak z nimi nie wpuszczają na boisko,
bo można kogoś uderzyć
"aż wyjdzie mu kość".

Przede wszystkim jednak nauczyłam się od Kacpra, że można się bezgranicznie, niewinnie, bezinteresownie i od ucha do ucha cieszyć - ot tak, po prostu - ze spotkania z drugim człowiekiem.
Dołożę wszelkich starań, aby Kacper nie stracił ani nie stłumił w sobie tej pięknej umiejętności, tak aby pewnego dnia jej odbiorczynią nie była (tylko) Ciocia, lecz jakaś MłodszaSiostra.
Jest już nawet kandydatka!
Kacper jest po uszy zakochany w bystrej, elokwentnej, pewnej siebie chłopczycy O (w tej samej klasie, co Kacper). Nie w głowie mu małe kobietki w różowych sukienkach, bo on marzy o O ("Ciociu, ja o niej NIGDY nie zapomnę!")!
Życie bywa jednak parszywym figlarzem i tak oto O chodzi ze starszym od nich chłopakiem.
Kacper jest dżentelmenem, nie wchodzi im w paradę i cierpi w ukryciu (zwierzając się Cioci). Młodziusieńki chłopiec nie wie jeszcze, że życie nie jest czarno-białe i że bardzo często sprawy mają się zupełnie inaczej, niż myślimy. Już we wrześniu K i O pójdą razem do gimnazjum (do którego nie chodzi chłopak O). Jako że wszystko ma swój czas, tam, wtedy być może okaże się, że sama O nie wiedziała, że nie zawsze coś jest takie, na jakie wygląda. Zresztą, we wrześniu i K i O i jej chłopak będą już zupełnie kimś innym.
Panta rhei....
(Tak, niebawem znów "pomidory z Żuromina" w metafizycznym warzywniaku "Panta". Hell, yeah!)



Czekamy zatem what's it gonna be
pijąc herbatę z pokrzywy i ciesząc się wiosennym słońcem i długimi cieniami
wpadającymi przez ogromne okna CrystalPalace.

środa, 27 kwietnia 2016

Si

Jeszcze przez około miesiąc możemy się zespalać z planetą ziemią przyjmując do siebie
kosmiczne ilości życiodajnego pierwiastka, jakim jest krzem.
Po tlenie jest to tutaj drugi najbardziej rozpowszechniony pierwiastek i jest nam (skałom, roślinom, ludziom, zwierzętom - no, planecie po prostu) niezbędny do funkcjonowania. Dla przeciętnego wieśniaka płci żeńskiej jest to oczywista oczywistość, którą przyswajamy w pierwszych miesiącach życia. Być może Wy, mieszczuchy, nie wiecie, ale te żółte słodziaki, których męskich przedstawicieli przemysł mieli żywcem, gdyż są odpadem przy produkcji jaj, wieśniaczki karmią własnoręcznie zebraną, ususzoną, młodą pokrzywą, gdzie krzemu są całe garści.
Teraz i ja - niestety tym razem bez babci - szlajam się po polach w poszukiwaniu dobrego towaru. Nie dla kurczaków, lecz dla siebie. Taki mam przykaz od KrólowejWiedźm.
(Wtedy z pokrzywy nawet wyciskałam sok. Viel Spaß trying at home...)

Zbieranie pokrzyw (młoda nie parzy!) gdzieś tu:



No, bez przesady, nie brałam lustrzanki. Telefonem zrobiłam.

A spożywać ją można np. w ten sposób:


Nie jest to blog lajfstajlowy i chyba nie muszę udawać,
że w życiu nie ma śmieci i cieni?


Sałatka z pokrzywą i tuńczykiem (ale tuńczyka możesz zastąpić np. duszonym bakłażanem):

Garść świeżej, młodej pokrzywy,
1 ogórek gruntowy (Niemcy nie wiedzą, co to za warzywo!),
kilka rzodkiewek,
mała czerwona cebula,
garść natki pietruszki (witamina C!),
1 czerwona papryka,
1 mała kalarepa,
no i trochę tego tuńczyka albo
duszonego bakłażana,
sól ziołowa, dużo pieprzu, oliwa z oliwek
i zielone oliwki.

Pokrzywę w sitku sparzyć wrzątkiem
(to już na pewno nie pędzie parzyła)
i dokładnie umyć.

Oczywiście polecam też herbatę z tejże pokrzywy.
W tym celu zalać wrzątkiem w dzbanku
i po kilku minutach pić, pić, pić.


A jutro napiszę Wam, czego się tym razem nauczyłam od Kacpra.
#PorywająceŻycieWieśniaka
Blog lajfowy

wtorek, 26 kwietnia 2016

Księga Liska



Kacper ma dziś 13-te urodziny
i dostanie Księgę Liska
i buty do piłki nożnej.
Pojadę z nim do sklepu
i sobie wybierze.

Tymczasem ściskam Liska, a wszystkim potrzebującym oddaję:




Ja już u celu, ale to jeszcze takie nowe,
że łatwo się pogubić.
W ogóle bardzo łatwo jest się pogubić.

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Bardzo pracowita leniwa niedziela

Nonono, CzłowiekZżelaza mi
podrzucił niespodzianeczkę dla kogoś:
"Aaa, bonjour, Mademoiselle!"
"Bonjour, Madame"
i pojechali na "gejowską latte."


Ja zostałam z tym, bo mi się dobrze pisało
w kącie obok umywalki:


Taka cisza przed burzą. Każdy w swoim kącie czeka na swój czas
i pilnie pracuje, bo czasu mało, a życia całe garści.
Nawet Atletka to wczoraj powiedziała.
(aBsio, to takie piękne, co tam się zadziało! 
Ona pociągnie za sobą tłumy, zobaczysz.
Kolejny piękny człowiek.)

 

niedziela, 24 kwietnia 2016

Danke!

Macie już Wysokie?!
Wygląda na to,
że jest siostra,
która nas opisała.

Nareszcie!
Z wywiadu wynika,
że ujęła w poemat cały ten szajs.

Musimy to mieć.
Musimy ją poznać.
Kongres?
NWNK?
Mamy teraz te platformy kobiece.

Organek niezbędny w Procesie.
I siostry też.

Wczoraj była u mnie Dorota i...
wow!
To jest dopiero SilnaSiostra.
Zdecydowanie najsilniejsza z nas wszystkich.
Ma też tę piękną sylwetkę,
więc chyba będzie tu figurowała jako
Atletka.
Broni niebawem pracę licencjacką (sooooo proud!)
i przyszła skonsultować.
Postaramy się żeby była na PyjamaParty
i na Kongresie.
I to jest piękne!
Wyjść z czegoś takiego i stać się mądrą siostrą.
To się wydaje ponad ludzkie siły,
a jednak można,
jeśli pojawi się ktoś z zewnątrz.




Nie, to nie jest wielki artyzm,
ale całkiem fajny vibe na coraz dłuższe dni
okołomajowe. Mam słabość.
Z Aguśkiem żeśmy w Berlinie kiedyś kupiły,
right?
Love
Ślicznotka

sobota, 23 kwietnia 2016

Just to let you know



Świat stanął na głowie
i Koniczek przesiaduje na fejsie.
What???!!!

Więcej zapewne już niebawem
i nie,
to nie to,
co z aBsio zapoczątkowałyśmy w sobotę.
aBsio w tym celu w Gdańsku.


"God's Playground" tymczasowo przemianowane na "Headquarters".





"Więcej światła!"
Goethe byłby zachwycony.
Od rana do nocy jest tu niezmiennie fantastycznie i rzeczy same się dzieją!


Co za przygoda,
to życie.
"Najważniejsze jest niewidoczne."

środa, 20 kwietnia 2016

Młodzież nie musi już szukać sensacji,

bo sama się znajduje na każdym rogu.
Pamiętacie wzmiankę o zejściu do podziemia?
A bojówki?
A ultrasów?


Aight.

Koniczek zamieszał w Dziewuchach.
Ktoś nadał kryptonim "No woman, no kraj".
Niezależnie obmyślam inną grupę roboczą,
aBsio, please report to the dancefloor,
korespondentko specjalna.
Aguś, co za pech, że Cię nie będzie!
W takim momencie...

Czy Maszynistka Jot będzie na Kongresie???
Muszę się z nią spotkać
i się podzielić.
Tak bardzo muszę, że aż mnie to niepokoi.
Będę potem jeszcze 17-ego maja.
(To znaczy: będę się starała być,
wiadomo, że teraz nie wiadomo).

Meanwhile na wiosce jeszcze trwają idylla i Walne:


Pamiętacie to wiejskie zebranie pod koniec roku, na którym każdy się chwalił gumofilcami?
Wtedy spisywaliśmy naszą strategie i potrzeby wsi. Później odbyło się jeszcze jedno zebranie i w efekcie Dyro napisał i zgłosił świetny projekt w ramach wsi tematycznej. W programie m.in. wyjazdy do teatrów i kina oraz - uwaga, uwaga - warsztaty stolarskie i krawieckie. Zawsze marzyłam i o tym i o tamtym, a Ty, aBsio też mogłabyś brać udział. Na razie czekamy na wyniki konkursu. Dyro twierdzi, że będzie bardzo trudno i jeśli nie wygramy, to w późniejszym czasie złoży jeszcze raz.

wtorek, 19 kwietnia 2016

MagicznaWiosna

"Jasne kolory powiększają optycznie", a
żółtka zawierają wszystko, co nam potrzebne - oprócz wit. C.
Tak uczy KrólowaWiedźm.
Dlatego w takim stanie, ale i profilaktycznie,
najlepiej jest jeść surowe żółtka, albo chociaż takie prawie surowe,
czyli jajka sadzone albo jajka na miękko.
Codziennie najlepiej co najmniej dwa.
(Nie muszę dodawać, że muszą to być
jajka z dobrej, ekologicznej hodowli.)



Oczywiście smażone na oleju kokosowym. Z sosem sojowym.
I to nie jest mozarella, tylko ser kozi. Kwas kaprylowy in rauhen Mengen jest teraz grany!


MagicznaWiosna my ass...
F&%*$ing fantastic!

Aaaaa, a tę witaminę C trzeba dożylnie i w kosmicznych dawkach,
jeśli ma zadziałać chociażby
chałupnicza produkcja leukocytów.

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

I can't believe I still have to...

"Masz jakieś atrybuty manifestującej?"

Niestety tak.
We własnym organizmie.



Dziękujemy bratu za zabawne przedstawienie mądrego przekazu.

A wy zabiedzeni i skrzywdzeni, bądźcie pewni, że teraz, wobec takiej agresji,
jeszcze więcej kobiet wytworzy sobie atrybuty manifestującej.
To tak właśnie działa, you know.
Autoagresywna samoobrona przed waszymi absurdalnymi pomysłami.
A, taki tam sobie sabotaż.
Kto będzie wtedy rodził Polki i Polaków?
Czy wy się w ogóle zastanawiacie nad tym, co robicie?

  (Mrożone jagody, mrożony jarmuż - ulubione frykasy mrocznej dziewczynki z Ringa...)

aBsio, osiem lat temu kupiłam to w Czułym razem z Tobą (zamykają go, BTW). 
Część o Polsce nadal paląco aktualna.


niedziela, 17 kwietnia 2016

"Pani się weźmie w garść, pani O!

Jest pani jeszcze młoda."

Jednak stosunkowo młoda pani O.
chwilowo nie ma już garści
zapasowych.

Pani O. nie weźmie udziału
w przetargu, bo wie,
że nie będzie miała siły.

Nie kupi sobie zatem tapety z żurawiem,
lecz masę innych ulotnych ciekawostek.
Być może znowu będzie częstym gościem
w mieście Wro.

Pani O. jest bardzo rada,
że przedtem była na koncercie
i szalała tam
like there's no tomorrow.







sobota, 16 kwietnia 2016

"Hej, hej, kochanie, jak tam bawisz się dziś?"

W tym tygodniu nie tylko ksiądz proboszcz miał swój pierwszy raz.
Ja też!
Pierwszy raz byłam na tak mocnym, rockowym koncercie.
Panta rhei
i dlatego przy drugim utworze
Koniczek zdjął skórę i poszedł w pogo
ze studentami gdzieś pod sceną.

Cudowni jesteście!!! Dziękuję.
Bardzo kontemplacyjna,
mocna, szczera, porywająca, dojrzała sztuka.
Zadziałaliście na mnie, jak kiedyś Erykah.
<3



Toruń, ul. Piekary 7, z biurem tłumaczeń "Jarosz" na parterze.




A dzisiaj aBsio i ja zapoczątkujemy coś całkiem szalonego...
Stay tuned.
Damy znać, jak już coś z tego będzie.
 Z doświadczenia wiemy, że niestety czasami nie wychodzi, ale jesteśmy dobrej myśli.

I tu się nasuwa dalsza część tej zwrotki:
"Ile zapłacisz za to wszystko i czym?"*
Koniczku... 

*Organek, "Kate Moss".

piątek, 15 kwietnia 2016

Babki, matki, my



Wchodzimy na scenę na chwilę,
a tam karty rozdane,
role przydzielone
i graj sobie, graj.
Maski tylko zmieniaj
co i rusz.
Najstraszniejsze jest to,
że my wszyscy katorżniczo
pilnujemy unicestwiającego nas scenariusza.

A w plecaku,
by the way,
są wszystkie trupy z szaf -
groteskowo poprzebierane
w szmaty ze snu
i dobrego humoru.

Been there, done that.

"Trust me,
believe me,
it's for your own protection..."
Koniczek,
the galaxy defender
z błyskiem przerażenia w oku,
bo po zbyt mądrych lekturach,
o których aż boi się tu wspominać.
Maszynistko, aBsio, MaFu,
please report to the dancefloor,
to Wam pożyczę.

(Jak nie wierzycie, to się przyjrzyjcie:
babki, matki, my;
dziadkowie, ojcowie, Wy)

czwartek, 14 kwietnia 2016

Zmiana narracji




Wieczorem przemierzyłam cały dom
w poszukiwaniu płynu do demakijażu,
żeby zdjąć te atrybuty kobiecości:



Nada!
Tylko stary krem Nivea się ostał.
I to jest najdobitniejszy dowód na to,
że nie został kamień na kamieniu.


Rzeczywiście nie są potrzebni świadkowie ani odpis aktu chrztu.

wtorek, 12 kwietnia 2016

BielefeldPapers

Zawsze coś i
tym razem przemiły a enigmatyczny asystent Szackiego,
z którym przecież jeszcze w piątek umówiłam się na wczoraj,
skręcił nogę i znowu się nie spotkaliśmy.
No, może w maju.
 

U mnie też busy times ahead.
Dobrze byłoby skończyć BielefeldPapers
zanim znów księżniczka Anna spadnie z konia,
bo po powrocie z Puszczy (z Holgerem!!!) już
kolejne posiedzenie Kuratorium,
a po nim już Kongres,
na którym będę już jako członkini stowarzyszenia.
Czekam jeszcze na uchwałę zarządu,
ale potwierdzenie już mam.
Wezmę jeszcze udział w przetargu Fundacji
i jeśli wygram, to oh là là.
Dobrze, że kafelkarz wymusił na mnie wstawanie przed szóstą.
(Nie, no, jeszcze długo nie będzie końca.
Widzieliście ten dom.
Praca na lata.
Wczoraj tapety oglądałam w Olsztynie.
Jak wygram przetarg, to kupię sobie panel z żurawiem!)


poważna pani biegła
z nieprzyzwoicie przeważającą 
nutą szaleństwa -
biegnąca w lesie i
 procesie
(Jak inne biegłe? Biegnące???)

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

"Zwierzaki, jak tu żyć??"

can't help it, ZłeMisie.
Myślę o Tobie, słuchając tego



i śpiewam pod nosem karmiąc Bulusie.

Bang!
Świetna płyta, tak w ogóle.

niedziela, 10 kwietnia 2016

"A u nas przednówek, no nie?"




Dłuższe dni,
więcej witaminy D i
wszyscy wzięli się do roboty:

kafelkarz,
stolarze,
Wieśniak i jego fanklub (tyle maili i wszystkiego!!!),
a nawet międzynarodowe zorganizowane grupy przestępcze.
Nie, tym razem nie tamtych mam na myśli.
Asystent Szackiego zadzwonił -
chłopaki kradną na całego.

I dlatego, Agussiek, nie dam rady w kwietniu
więc chyba dopiero BigBook.
Więcej w mailu.

Póki co jest niedziela i
z widokiem na ścianę śpiewu próbuję ogarnąć to,
co się wydarzyło w ten weekend.
(Kupiłam tę gazetę i nawet nie zdążyłam poczytać,
bo zasnęłam po dwudziestej pierwszej.
Wy też tacy zmordowani???
O co chodzi? Ta pokrzywa?)


To nasze wiejskie jezioro.
Niestety nie ma dobrego dostępu do wody
i dlatego tam nie pływamy.


 
To prawda, co piszą:

1. nie wolno się bać;
2. wszystko jest połączone.
Mam dowód empiryczny!!!!!

Opowiem Ci w poniedziałek po Szackim
przy cieście z batatów.
Ale kosmos!!!!!
Ten Buddysta...
Dzięki Ci, Julio, za Buddystę.

Hugsy dla Was wszystkich. <3

sobota, 9 kwietnia 2016

Dzieci Sancheza

Żeby Was rano na dole nie budzić,
mam obok łóżka instalację:

 
A gdy już się obudzicie,
włączę Wam to w oryginale:



Ale wieczór sobie zafundowaliśmy.

piątek, 8 kwietnia 2016

Bo fantazja jest od tego...

I ja, kochani, też się bawię na całego,
w związku z czym
mam w torebce odpis aktu chrztu
oraz numer do proboszcza
i umawiamy się na mały meeting.
W towarzystwie dwóch świadków.
Już niebawem,
choć jeszcze nie dziś,
bo proboszcz nie zna procedur.
To jego pierwszy raz!

Ha! Mam was, mizogini w sukienkach!!!!
Jeśli wy możecie wiedzieć wszystko o kobietach,
to Eichelberger* może wiedzieć wszystko o takich,
jak wy.
I tych, co ukradli księżyc też.


PS. Czytałam, że niekoniecznie wystarczy wypisać się w Rajchu.
Oni tego sobie nie przepisują do swoich ksiąg, także może lepiej sprawdź, czy Cię łaskawie wykreślili?


* Wojciech Eichelberger, "Zdradzony przez ojca".

czwartek, 7 kwietnia 2016

"Moja"

Really?
Seriously?

Czy można być czyimś?

Chodzi mi o to:
"Żona moja,
obie moje córki."


To wszystko "Twoje"
w domu obok krzeseł,
ekspresu do kawy i
X-boksa,
wokalisto Lao Che.
 

Algren nie potrafił znieść Jej wolności i przestał się widywać z de Beauvoir,
mimo że twierdził, iż jest "miłością jego życia".

I co?
Zamknąłby tę miłość w kuchni wykafelkowanej à la rzeźnia???
Wtedy ona przestałaby być de Beauvoir i raz, dwa poszłaby w odstawkę.

Na nic ten Pulitzer, jak podstawowych kwestii nie rozumiesz, man.

środa, 6 kwietnia 2016

I feel u, Tony!


(Ci raperzy jednak dają radę! Czyżby mistycy???)
W poniedziałek o 8.45 łosie i ja skinęliśmy sobie głowami na dzień dobry
i każdy poszedł w swoją stronę -
one na polanę, ja nad Przesmyk:

 
Doczytałam sobie te ostatnie 20 stron de Mello.

I co ja na to, pytacie?

Ciężka sprawa.
Jeśli nie czujesz, o czym tu mówię przez ostatnie miesiące,
to możesz sobie poczytać -
tak jak ja
kilka lat temu.
Prawdopodobnie (tak jak ja wtedy) uznasz, że to banały,
patos, lekki kicz i szczypta grafomanii.
ALE
1. albo jesteś bardzo ogarnięty/-a (unlike me)
2. albo być może życie wyśle cię na przymusowy wypoczynek
i sobie porozmyślasz,
a następnie - być może, ewentualnie, jeśli będziesz miał(a) wielkie szczęście -
kogoś poznasz
i zachwycisz się tak bardzo,
że zapomnisz,
jak się nazywasz i kim (niby) jesteś.

Now we're talking!

Następnie, kiedy już trochę pożyjesz
w nocnym trybie Kajzera,
zaczniesz patrzeć trochę szerzej
i kawałek po kawałku
budować na własnych warunkach.

Gdy już będą solidne fundamenty,
sięgnij po książkę.

Trzeba ją poczuć, nie wystarczy zrozumieć.
Na poziomie racjonalnym jest to właśnie lekka grafomania.
Tak to już jest - albo metafora, albo grafomania.

Jak widać, marna ze mnie recenzentka książek.
Nawet tytułu nie wymieniłam.
 

wtorek, 5 kwietnia 2016

Partyzantka

Sarny wyszły z lasku Majewskiej,
Zwierzyk rozwala obornik po polach,
wiejscy homeboy'e zgolili głowy, a
wieśniaki głośno słuchają HipHopu przy odkręconych szybach,
aż im wiatr przekrzywia koki na głowach.

Richtig, Agussiek, kafelki w łączniku! Są też dalej w korytarzu. Yeah. 
Dzisiaj kafelkarz-artysta kładzie w kuchni. 
Całe dnie tu spędzam z panem kafelkarzem, a że naprawdę ma duszę artysty,
to rozumiemy się bez słów. On też się szlaja po lasach - z córkami.


Nastał wyjątkowo ciepły kwiecień
i być może okaże się, że Agussiek miała rację.
Jeśli tak dalej pójdzie,
to lada dzień łąka za domem wybuchnie stokrotkami,
a za jakiś miesiąc będzie pływane w Głęboczku.
Bez pianki!
4 lata temu już tak było.

Ale najpierw pojedziemy do Puszczy
na obchody Święta Pracy i Świętej aBsio.
Pani redaktor turns 30.
(Aguś, w tym roku kongres już 14 maja!!!! Ja już zarejestrowana.
Z Portugalii prosto do Wawy poproszę.
Wszystkie inne fanki Wieśniaka: piszcie/dzwońcie, pls. Pójdźmy razem.)

Listonosz przywiózł bibułę z Arosa:


Sartre w oryginale na Arosie!!!
 

Obiecany Eichelberger dla biblio: "Kobieta bez winy i wstydu". A macie!
 Zaraz tam idę, wezmę też dwie cukiernice.