wtorek, 31 października 2017

The night turns into morning

Usiadłam na podgrzewanym fotelu,
żeby Maja mogła pomalować mi brwi à la Frida,
kiedy w naszym lokalnym Melo Radio zagrali to:
 


Kiedyś, przeszło dwadzieścia lat temu, Barry Manilow wraz z Kylie Minogue w duecie z Jasonem Donovanem włączali się gdzieś w okolicach Wuppertalu na kasecie
BASF
w Passacie czy innym Transicie.
Mniej więcej o tej porze, o której dziś zawitałam na lotnisku.

The night turns into morning,
a te loty do Bazylei są o tak nieludzkiej porze.
No to zaczynamy.
Ciekawe kto wróci z tej wyprawy za dwa tygodnie.

poniedziałek, 30 października 2017

"Dzień dobry!

Czyli to pani jest małżonką mojego ulubieńca?!" - spytał szeroko uśmiechnięty WysokiSąd na sali sądowej. Podał mi dłoń." "Tak. I to jest także mój ulubieniec" - odparłam do pana sędziego.

Takie sytuacje budują nasze bazy anegdot, owszem.
Bywają fajnym, zabawnym przerywnikiem w często niezwykle poważnych sytuacjach.
I - nie zaprzeczam - zawsze ceniłam sobie ten wysoki poziom kultury komunikacji:
"Czy pani biegła zechciałaby?"
"Dzień dobry, pani tłumacz! Czy dałoby radę, żeby pani tłumacz..."
I zawsze dawało radę, przy czym niejednokrotnie były z tego waciki albo - co najwyżej - 5 kilo kiszonej kapusty. Ale w piątek coś kompletnie pękło.
Nie może być tak, że znasz tę terminologię prawną w co najmniej dwóch językach, że - co więcej - rozumiesz to wszystko i znasz się na tym, bo przecież musisz także wyjaśnić obcokrajowcowi - nie tylko przetłumaczyć, że masz zupełną swobodę, ale też wymaganą kulturę osobistą, jakie są niezbędne do wielogodzinnego występowania przed Sądem, że jesteś jak tuba, przez którą to wszystko przechodzi, a wyjść musi przecież na najwyższym poziomie merytorycznym i językowym oraz bezbłędnie, że potem jesteś wypatroszona z umysłu na wiele godzin, a często nawet na cały dzień, a masz za to
te 5 kilo kiszonej kapusty.

I tak być nie będzie.

I to jest być może psychologicznie najważniejszy krok w tym roku:
dziś zawieszam działalność. Zaraz jadę to podpisać.
W ubiegłym tygodniu już uzgodniliśmy wygaszenie mojej strony www oraz przejście na inne serwery. Adresy mailowe jeszcze zostaną, ale będę już wysyłała wiadomości z nowych.
Aż się cała trzęsę.
Od 13-tego roku życia zarabiam, oszczędzam i inwestuję.
Od 15-tego roku życia pracowałam już konkretnie na ten zawód i to życie, które teraz mam.
Od 2002 roku pracowałam już w zawodzie - jako freelancerka.
Od 2009 roku mam firmę, a jest to sprawa kluczowa także pod względem tożsamościowym
i emancypatorskim.
A od dziś, Panie, Panowie, przechodzę na bycie żoną przy mężu.
Kosztowało mnie to kilka miesięcy bezsensownego płacenia ZUSu.
Kilka tysięcy w błoto,
bo nie byłam w stanie zaakceptować takiego faktu.
Nie tak mnie chowali.
Ale ten piątek po prostu przebił wszystko i tak być nie będzie.

No i co?
No i kim teraz jestem?

Po odpowiedzi lecę do Szwajcarii.
Sama.
32 kilo bagażu.
I zdjęcia.

OMGess
To jest jak skok z klifu do ciepłej lazurowej wody.
A to wszystko na Waszych oczach - tu na Wieśniaku.
Za dużo tego na moje nerwy.
Paaaaaaa!


niedziela, 29 października 2017

Oops

Pamiętacie dzień, w którym umyłam włosy żelem pod prysznic?
Później wielokrotnie słyszałam, że ten weekend był przełomowy.
Był.

Tamtego dnia jechałam do sądu, więc doprowadziłam się do porządku po tej eskapadzie,
ale zapamiętałam sobie,
że entuzjazm może spowodować zejście z utartych szlaków,
których opuszczenie wcale nie musi oznaczać zejścia na manowce...


Ta cała historia,
ten cały Zdrowy Wieśniak
mają już swój półmetek (no bo na pewno nie finał),
który był oczywiście przesądzony najpóźniej wtedy,
kiedy uciekłam od opcji
Weź mnie na chrzciny do swojej rodziny.

Jestem tam,a więcej już jutro,
bo teraz jestem sama i zamierzam się w tym tarzać do nieprzytomności!



BoskaSiostraCzęstochowska pod #sexedpl ...
Jak zwykle w punkt!

sobota, 28 października 2017

U siebie

Na randki artystyczne do Kawy na Ławę chodzę jak do siebie.
Nic dziwnego!
Tutaj była kiedyś najbardziej elegancka restauracja w mieście,
na którą przerzuciliśmy się po naszej pierwszej randce w mało romantycznym
Barze na Tarasie.
Sami rozumiecie, był rok 1997 i alternatywą był bar Frytka przy blaszaku.

Ostatnio, całkiem niedawno, Holger i ja prawie kupiliśmy sobie tę Kawę na Ławę.
Przepisy trochę pokrzyżowały nam plany,
ale ja mam silne przeczucie, że nic straconego.
I nadal przychodzę.
Ostatnio na randkach i nie tylko słucham tego (dużo lepsza jakość na Spoti):



piątek, 27 października 2017

Don't change your passion for glory, Babe!

Lubię się dzielić.
Bywa, że robię to tak ekscesywnie,
że nie wystarcza już dla mnie.



Ale nie chodzi o to, żeby przestać. Ja to lubię w sobie.
Wystarczy, że wystopuję trochę z autodestrukcją.
I o tym było wieczorem - tego dnia, który nazwałam tak ważnym opuszczając CP na cały dzień.
Więc kiedy jadłam już makaron sojowy w olsztyńskim barze Sajgon,
a na moich śmiałych planach położył się lekki, delikatny cień zwątpienia, czy może nawet lęku,
z pomocą przyszły One:






Co tam przyszły...
Przypędziły!!!

OMGess.
Jak mogłabym to zignorować?
Jadę.




Hol und ich hören zeitgleich dasselbe, ohne es zu wissen.
Klar Sache, dass wir uns jetzt sehen müssen.
Paris must wait...

czwartek, 26 października 2017

Strange, I've seen that face before

Ta nowa twarz - to wcale nie była metafora.
W sobotę poddałam się nieco drastycznym zabiegom dermatologicznym,
bo, jak wiecie, w czwartek definitywnie skończyłam z bliznami.

W poniedziałek wyglądałam jak
100 lat denaturatu,
a we wtorek już jak zwyciężczyni
gali boksu w Dzierżoniowie.
Dzisiaj natomiast mogłabym zaśpiewać za Grace Jones.


środa, 25 października 2017

"And I paid the costs, to be the boss as a kid

Now I be the one that you can't mess with"

Był luty 1996 roku.
J. z I. wrócił z Polski i przywiózł mi kilka kartonów papki dla bobasów marki Gerber, kilkanaście paczek różowej gumy Hollywood (truskawkowej!) i piracką płytę George'a Michaela, która w takiej postaci nigdy nie została wydana. Stadion! W tamtych latach stadion w Warszawie, to było the place to be dla melomanów. I tak się składało, że jeden z mieszkańców Wioski zaopatrywał się tam w muzykę - przy okazji przywożąc co nie co dla wiejskiej gawiedzi. "Andrzej dał mi jeszcze to dla ciebie. Powiedział, że super płyta" - rzekł J. podając mi ścieżkę dźwiękową do filmu Bad Boys. Wystarczyło, że rzuciłam okiem na okładkę ze spisem wykonawców...
Przepadłam!

I to jest moim zdaniem perełka HipHopu lat 90-tych.
W wersji squeaky clean (czyli tej), bo wersja dirty jest już trochę za ostra na moje standardy.

Aplikacja Spotify znakomicie mnie rozgryzła i umieściła ten kawałek w mojej kapsule czasu.
 

wtorek, 24 października 2017

P&P



Ależ oczywiście!
Oczywiście, że była u nas na konsultacjach.
Rule #1 - chyba najczęściej powtarzana - aż do blokady numerów.
I nieważne jakim jesteś celebrytą, kolego,
ile masz nagród i jakie
i gdzie cię można oglądać.

The GoldenRule brzmi: Raus!

Czasami zastanawiam się, co się z nimi dzieje.
Czy jest gdzieś jakieś wielkie złomowisko,
gdzie leżą w tych swoich nigdy nie zdjętych, zardzewiałych zbrojach?
Z "dobrym łyskaczem" w jednej dłoni,
z telefonem w drugiej - dzwoniąc już do kolejnej młodziutkiej i zabiedzonej...

niedziela, 22 października 2017

Wiśniewski pt. II

Że Wiśniewski jest moją karmą, akceptuję w stu procentach i z wielką pokorą.
Ostatnio byłam na Jego podwórku po orzechy.

CórkaWiśniewskiego bardzo się uaktywniła na Wieśniaku,
co mnie bardzo cieszy,
a wręcz motywuje.

Nie wiem, jak to się wszystko ułoży - z tą książką i w ogóle,
ale idę w to, brnę w przyszłość.

Nastały piękne, mgliste poranki.
Siedzę rano w salonie, popijam kawę, jem nawet swój własny bezglutenowy chleb
i patrzę, jak konie brną przez błoto, a sójki zawłaszczają sobie teren wśród wierzb.
Nie wiem, naprawdę nie wiem, jak ja tyle lat wytrzymałam z dala od prawdziwego życia,
no ale nadrabiam.
Mam tu jeszcze kilka zdjęć złotej jesieni sprzed tygodnia:



Delikatnie zaorane...i CrystalPalace w tle
CórkaWiśniewskiego: "Jak u Carringtonów u was..."
Błąd! 
Jak u Carringtonów jest u Majewskiego na GórnejDrodze -
podjazd okrągły, wenus po środku i klomby.
Bryła naszego domu jest wzorowana na mazurskiej stodole!



Każdy dzień jak święto.
Życie jak wakacje.

sobota, 21 października 2017

Myśl też zdobi i złoci

Malowanie ścian nie poszło w las.

W dniu, w którym ubrałam się cała na czarno, obudziłam się już o godzinie 6-tej,
kiedy krajobraz za oknem spaceshipu był jeszcze iście belgijski, co jednak dało się stwierdzić dopiero po otworzeniu zaparowanych okien. Leżałam tak sobie cichutko, a odpowiedzi na pytania, których nikt nie zadał, same dobijały się do obrzeży umysłu i w końcu kazały wstać i zrobić
kawę ze smalcem
dla majaczącego na kwiecistej poduszce, pięknie umięśnionego MotownLovera.
Taki pięknie umięśniony mężczyzna w łóżku to jednak potrafi kobiecie podnieść ciśnienie...

Później, około południa, kiedy przywitałam wszystkich osobiście, weszłam do wiejskiego kościółka,
który pradziadek Anji zaprojektował jako kaplicę baptystyczną jakieś 100 lat temu, i uderzyło mnie, jak bardzo jest mały, a jak wielki potrafił wydawać się ultrasce katolickiej w latach świetności Jej zaangażowania ideologicznego. Gdy tak patrzyłam na pomalowane farbą olejną pruskie drzwi do zakrystii, nie mogłam nie przypomnieć sobie swoich blasfemistyczno-anarchistycznych wybryków z pierwszej ławki (shout out to MS, hehehe). Ogarnęło mnie też nieodparte wrażenie, że jestem tu ostatni raz. Już chyba nie ma nikogo, dla kogo zechciałabym w ten sposób spędzić godzinę swojego życia. Anyway...usiadłam jednak całkiem z przodu i postanowiłam przeżyć to z największą obecnością i uważnością. Mężczyzna we fioletowym ornacie mówił o czasie. Uderzyło mnie, że w przeciwieństwie do innych wygłaszających tego typu przemowy, które dane mi było wysłuchać, mężczyzna zdawał się być trzeźwy. Ba! Wiele wskazywało na to, że trzeźwy był także Jego umysł. Wypowiedź zakończył stwierdzeniem, że swoim własnym odejściem chciałby wywołać w kimś przemianę. To było znakomite podsumowanie moich porannych przemyśleń, więc wstałam bardzo spokojna, wzięłam J. z I. za rękę i spojrzałam w górę ku balkonowi, skąd spoglądała na nas moja patronka. To Jej imię wybrałam podczas bierzmowania, na które - a jakże - przybyłam specjalnie z Niemiec.
Gdyby Laura Vicuña żyła dzisiaj,
zapewne miałaby profil na fejsie,
gdzie mogłaby napisać
#MeToo.

"Co za ironia" - pomyślałam pokazując obraz MotownLoverowi.
Ewidentnie coś poszło nie tak.
Po przeczytaniu komiksu o Laurze w 1991 roku chęci miałam bowiem jak najszczersze,
a życie w czystości i ofierze wobec matki
wydawało się nader obiecujące.
Coś jednak poszło mocno nie tak...

Żegnaj błogosławiona Lauro!
Żegnajcie archetypy umartwionej kobiecości, nieprzebudzonej seksualności, wstydu, bólu, poniżenia, nienawiści wobec kobiet, zniewolenia, cierpiętnictwa i nieszczęścia.
Dość tych patronek od przemocy i śmierci za życia.
Dość, dość, dość!
Wyszłam stamtąd.
Nie wracam.
Nawet nie zamknęłam drzwi.

Od dziś mam nową twarz.




piątek, 20 października 2017

Ż'ska na koń

- napisała YoJo zobaczywszy zdjęcia.
Well, well, well...
Konie huculskie pasą się pod porannym słońcem,
toczek i bryczesy czekają w pawlaczu,
a instruktorka jest tu prawie codziennie,
więc rzeczywiście -
Żmijewska niebawem znów wsiądzie na konia.


Zdaje się, że nie przedstawiałam, odkąd zrobiłam Wam preview w sierpniu. 
Od początku lipca mieszkają u nas klacze huculskie o iminionach
Sotnia i Santana. One tam stoją w tym lasku.
Wbrew pozorom, Sotnia to ta łaciata.


czwartek, 19 października 2017

"Florian, ich übersetze nicht mehr"

Kiedy YoJo zwraca się do mnie per Kosmiczna Dziewczyno,
to wiadomo, że myślę o tym:




Te ściany jeszcze do pomalowania.
Nie widać za bardzo, ale w kącie pod skosem i wokół okien jest kolor szary.
Fondation Beyeler na ścianie.
Fondation Żmijewska - on the way.
I patrz! Wcale nie zajęło mi to 50-ciu lat... 





Anselma Adamsa Podkradłam od MotownLovera.


Nowy klosz i taki sam chyba będzie kinkiet nad tablicą.
Komoda w tle - pomalowana przeze mnie jeszcze na studiach.
Emerycki fotel od Majewskiej - do obicia.
Tak samo kanapa. Hurtownię tkanin już mam wybraną. Agussiek i Mo tam ze mną byli rok temu.
W całym domu nie ma listew przypodłogowych, bo czekam na drzwi.
8 sztuk będzie po moim powrocie z roadtripu po Szwajcarii i Francji. 
Ale to nadal nie koniec z tymi drzwiami...

W takie kartki zaopatruje mnie Hol,
a okładka Moonlight idealnie pasuje do koloru ściany!




środa, 18 października 2017

...i znowu wiosna

Podobno w takich sytuacjach dobrze jest zaangażować lewą półkulę mózgu.
Dlatego pomalowałam kolejne ściany.
Ale wcześniej jeszcze odebrałam całe mnóstwo dóbr od listonosza i kuriera:




Sprawne oko dostrzeże w podziękowaniach mnie i YoJo!

Co powiesz na kawę w Paryżu, LeParisien?
Chociażby codziennie od 8.11. do 14.11...
Tamtym winem też nie wzgardzę.
Czekam na info.
Dobrego dnia!

poniedziałek, 16 października 2017

Przejście

Piątek:

 Sobota wieczór:


Niedziela rano:


Nie pojechałam do tych Niemiec, co wydawało się irracjonalne.
"Szkoda"
"Ja wczoraj palec złamałem, ale jadę się spotkać"
"Będziesz?"
No nie, nie będę i nie potrafię Wam wyjaśnić dlaczego.

Pogrzeb osoby, która przez wiele lat była częścią społeczności wiejskiej, jest potężnym przeżyciem na poziomach antropologicznym i emocjonalnym. To akurat aspekt dynamiki grupowej, z którego możesz czerpać siłę, jeśli sama jej nie masz. W porządnym wiejskim domu są pokój dla gości i pokój dla księdza do podziału ze zmarłymi, do których przecież też zalicza się Chrystus. Zbierają się tam - ile ich wejdzie. Reszta stoi przed domem. To może być prawie cała wieś - tym bardziej, jeśli masz duże podwórze. I być może jeszcze przyjdzie mi się rozprawić z tą plamą na asfalcie, ale może też i nie. Na razie nie chciałam, żeby ktokolwiek do mnie dzwonił, a dzień był bardzo piękny, ciepły i spokojny. Wieczorem, nad Ostrowińskim, oczy bolały od jaskrawego nieba. CórkaWiśniewskiego napisała, że w nocy śnił Jej się Wiśniewski himself - jak chodzi po pokojach i schodach. Mnie też śni się Wiśniewski, ale co z tego? Ale gdy przyszedł mail z widokiem, to już mogłam rozmawiać. A zresztą, to Współwieśniak przecież jest, więc w takiej chwili i tak chyba nikt lepiej nie zrozumie. Przejście jest potężne. Tym razem zrobię to bez tabletek i z szeroko otwartym sercem.
A Współwieśniak obok, choć na całkiem innym poziomie.

sobota, 14 października 2017

To all the ladies in the place

with style and grace
Allow me to lace these lyrical douches...



Zebraliśmy się w podziemiach amfiteatru już o 17-tej, żeby przygotować przestrzeń. O, tu widać, jak SynAgenta ocenia jakość projekcji swoich grafik. Na klimatyczny wieczór składały się bowiem nie tylko teksty czytane przez autorki i autorów, lecz także film autorstwa SynaAgenta (wstawiałam tu ostatnio) i Jego grafiki wraz z projekcjami tekstów przesuwających się po ekranie. Do tego - oczywiście - świetna muzyka.


Powyżej szybki microphone check z redaktorem KF czytającym tekst i moim współprowadzącym, Wilkiem. Poniżej - specjalista od muzyki za konsoletą: Paweł. Jest boski! Nadał temu wydarzeniu dużo głębi poprzez bardzo umiejętne operowanie playlistą, którą stworzył MMM.


Zapiecek wsparł nas tartą z jabłkami...


So I was like: 
Believe me, sweetie, I've got enough to feed the needy.

Throw your hands in the air
if you's a true player!

P&P
Tu pierwsza relacja: http://zokienstaregoratusza.blogspot.com/2017/10/przemoc-etat-i-kryszta-nadesza-druga.html?m=1 

Więcej w regionalnej TVP - chyba w niedzielę,
a tymczasem... cały wieczór tu:



- How you livin', OMZ?

- In mansions and Benzes
givin' ends to my friends
and it feels stupendous.

Ale o tym innym razem...
(A cytaty oczywiście z Biggie Smallsa)

piątek, 13 października 2017

Ghetto editorial pt. II

Pewne rzeczy nie podlegają renegocjacji,
chociażbyś zakradał mi się do łóżka w środku nocy.

Chcesz budzić się obok ślicznotki?
Licz się z tym, że rano na Ciebie nie spojrzy.
Pierwsze zdanie tak gdzieś od 11-tej.

Przebieżka przez podwórko po 10-tej.
Podwórko, to jest 7 hektarów łąk, lasu, bagna i żwirowni.
Pobiegliśmy przez plac Prezydencki, przez kolonię do gravel pitu.
RZA i ja.


 
Żwirownia zarosła sosnami i brzozami odkąd kupiliśmy ją w 2008 roku,
a było to m.in. za pinatsy zarobione na studiach:
"Frau Zmijewski, mamy tu podejrzanego o zadanie 20-tu ciosów nożem.
Przyjedzie pani przetłumaczyć przesłuchanie?'

When you give to me,
ayy,
give to me raw.

Tego lata, pod GSem kolega zataczał się z tulipanem w brzuchu,
cały zakrwawiony.

- Dann erzählen Sie mal. Was taten Sie an dem Morgen, als der Diebstahl geschah?
- Wstałem o 5-tej. Wypiłem jedno piwo...

Przez tyle lat duet Reeves i Bullock za kierownicą mojego Pekaesu,
aż mu się paliwo skończyło i rozpierdolił się w drobny pył.

Nauka z tego taka, że nigdzie nie pojechałam.
Brodzę bez uśmiechów przez idzbarskie błoto.
I mam nadzieję, że to rozumiesz, Sis.
Naprawdę nie nadaję się do ludzi teraz.
Tamtej zbroi już nie ma.
I'm like:




W takiej sytuacji komunikacja pozawerbalna działa idealnie z tymi sąsiadkami.
Już mnie mają za swoją i od razu mnie czyszczą. O tak:


When you give to me,
ayy,
give to me raw.
Słodko nie będzie.


środa, 11 października 2017

Be my guest!

http://olsztyn.wyborcza.pl/olsztyn/7,48726,22492045,numer-pisma-o-pracoholizmie-seksie-i-narkotykach.html

Jak mogłoby być inaczej, jeśli ja jestem naczelną?
Seks i kryształ...
Be my guest!

Wczoraj odebraliśmy towar z drukarni, obejrzeliśmy salę, udzieliliśmy wywiadu, a ja wieczorem zakupiłam napoje i jabłka na promo. No i byłam jeszcze w Bobbym wcześniej:


Jak dobrze pójdzie, to FrauRenia zaraz jeszcze szarlotkę upiecze.
O 13-tej ja oddam się w ręce pana z
Guru biofryzjerstwo
po czym przejdę na drugą stronę ulicy - do amfiteatru,
gdzie w sali kameralnej razem z Darkiem poprowadzę ten wieczór.

Możecie już słać teksty do następnego numeru ;-)
Czekam pod papierowka@mok.olsztyn.pl

wtorek, 10 października 2017

That ain't you, man

Życie jest zbyt cenne, aby marnować je na letnią kawę czy słabe filmy.
Dlatego ostatni film - a był on niestety słaby - oglądałam w maju.

I wczoraj w końcu: bang!

Stał na półce od kilku miesięcy, ale bałam się.

MOONLIGHT

Damn, co za film!
Jak dla mnie, perfekcyjny.
Nawet mało jest gadane, hehe,
ale najważniejsze są kolory i muzyka.
Scena otwarcia - jedna z najlepszych ever.
Ustawia wszystko.
Geez, co za film....

Jeden wielki ruchomy obraz z podkładem muzycznym
i niesamowicie utalentowanym aktorem.
Zagrać wszystko w tak oszczędny sposób?

Rozłożył mnie na łopatki.
Koniec komentarza.

poniedziałek, 9 października 2017

Odwaga

Dwa tygodnie temu spotkałyśmy się po długiej przewie letniej,
a tematem była odwaga.
Przeczytałam swój wiersz,
którego napisanie wymagało kolosalnej odwagi,
a przeczytanie było możliwe chyba jedynie w tym gronie.

Gdybym dzisiaj miała napisać/opowiedzieć o odwadze,
to napisałabym o mężczyznach,
którzy pozwalają sobie na to,
aby być kochanym i kochać.

Każdy ma to, na co się odważy.



Kendrick jest diabelnie zdolny i napisał być może najlepsze rapy o seksie i  miłości
so far.
Jeden po drugim.

Każdy ma to, na co się odważy.

Ja nie mam dzieci.

Zmiana paradygmatu nadeszła trochę na palcach
i nikt już nie mówi
pokoje dziecięce
lecz
artystyczny i Twój artystyczny.
Na sto pro będzie tak, że w łazience przy artystycznym będzie ciemnia. 
No chyba, że w piwnicy...  

Mój dom ma powierzchnię 480 m2,
w skład czego wchodzą m.in.
salon towarzyski,
pokój do pracy naukowej,
biblioteka,
sklep ze słodyczami,
pokój do malowania/rysowania i obróbki zdjęć,
pokój do porannej jogi i medytacji
oraz sala do tańca i boksu.
Jest też statek kosmiczny.

Każdy ma to, na co się odważy.

niedziela, 8 października 2017

Do you wanna mess with this?

Wczoraj o godzinie 10.20 MężczyznaWnorweskimSweterku przyniósł mi do łóżka kawę i lekkie śniadanie - tym samym wybudzając mnie ze snu.
Zgodnie z zapowiedzią, miałam wszystko wyłączone, więc dopiero później zobaczyłam, że Zawadczanka napisała o Sontag i Jak świadomość związana jest z ciałem.
Od lat na mojej liście.
Od lat brak gotowości na tę lekturę.

I to był kolejny dzień, kiedy tak mnie nosiło,
więc po prysznicu od razu wzięłam rękawice i poszłam na worek.
Wbrew pozorom boks ma dużo wspólnego z tańcem.
Dlatego pytając CzłowiekaZżelaza o najlepsze rękawice poszłam za ciosem i od razu zapytałam o pointy do baletu. CzłowiekZżelaza - bokser i triatlończyk - odpisał, że do point jeszcze nie dorósł,
ale z rękawic poleca Masters 10 uncji.

Nikt już nie pamięta czasów, kiedy bałam się wpierdolu na worku.
Dziś jest to zupełnie naturalny element mojego życia,
a i lewą rękę bardzo sobie wzmocniłam.
Za lekki już ten worek dla mnie i obracam go
like a satellite dish.
 



It's all good
in this madness of rap

sobota, 7 października 2017

All good people...



Mam wszystko wyłączone,
więc nawet nie próbujcie się do mnie dobić.

Tak być nie będzie,
że przez dwa tygodnie nie mogę nawet do siebie zadzwonić,
a co dopiero - pomilczeć ze sobą w artystycznym.




czwartek, 5 października 2017

"Co to znaczy, jeśli moja przyjaciółka...?"

Hahahaha!
Siedziałam wieczorem na antresoli sącząc bardzo dobre francuskie wino i prawie je wyplułam widząc to:



Bo jest tak, że zaczęłam czytać ten artykuł kilka tygodni temu, nawet napisałam o nim na fejsie, ale coś tam się wydarzyło i odłożyłam go w połowie lektury. Wróciłam doń dopiero wczoraj, bo czasy były bardzo niespokojne, a tu od razu z grubej rury...
No bo - ciekawe, oj ciekawe - kim jest ta przyjaciółka, o którą pyta dziennikarka w wywiadzie z Jean Shinodą Bolen, autorką Bogiń w każdej kobiecie, które dostałam niemalże dokładnie rok temu, po swojej ceremonii...

No i co my tu mamy:

"Może bardzo mocno kochać,
być w związku,
ale pozbawiona go, nadal posiada to,
co ją tworzy i definiuje."

Oraz:

"...potrafi cieszyć się samotnością i własnym towarzystwem."

Ya'll feel me?
Peace, Sis!
Gratuluję tego wywiadu i bardzo Cię kocham.

Ale nie siedziałam sama na tej antresoli,
choć było to tak dobre,
jak siedzenie w samotności.

środa, 4 października 2017

Gdzie była Bad Bunny, gdy Jej nie było??

To była jazda bez trzymanki:
gaszenie pożarów,
wycenianie drzwi,
LożaMasońska,
Pułk Literacki,
nasz projekt,
a nawet deal z Królikowskim
i warsztaty wokalne w operze narodowej.
To wszystko w towarzystwie IlGagatto,
którego zresztą - po Szalonych Dniach Muzyki - w niedzielę odwieźliśmy na lotnisko.









Mówicie: Bad Bunny i deal z Królikowskim? To musi się udać!



Dziś kolejna runda.
To już środa.
Za tydzień promo Papierówki.
Godzina 19-ta, sala kameralna pod amfiteatrem w Olsztynie.