czwartek, 31 marca 2016

Przedostatnia broń

to wiedza.

To niesamowite, że można wyrwać półdzikie dziecko z pól, lasów i obory,
przeflancować,
dać mu narzędzia,
mniej lub więcej pozwolić mu się rozwinąć
i że ono już za kilka lat
będzie na tym polu czytało Sartre'a w oryginale.

Niezmiennie mnie to zadziwia i zachwyca!
Czasami nie ogarniam...

Każdy z nas ma pewnie taką książkę,
która zmieniła trajektorię jego życia.
To jedna z moich:


(Ależ oczywiście, że bardzo mnie nurtował ich otwarty związek! Wtedy w ogóle mi się to nie mieściło w głowie, choć ateizm miałam już mocno zakotwiczony. No ale weź tu się oprzyj molochowi wieloletniej socjalizacji katolicyzmu ludowego... Lata ciężkiej pracy.)

Z biblioteki miejskiej w Neuss jakoś koło matury.
Wpadła mi do wanny,
musiałam odkupić,
więc mam ten egzemplarz po przejściach.

Teraz ją sobie przypominam.
Idąc za konsekwentnymi sugestiami Aguśka postanowiłam dzielić się swoimi lekturami.
Pisanie recenzji na razie pozostawiam profesjonalistkom.
Ja jeszcze muszę nabrać większej swobody i się jakoś umościć w tym języku polskim.

środa, 30 marca 2016

Aplikacja WieśniakTracker

jak wiejska telenowela.

Podekscytowana, że udało mi się w biegu zrobić to zdjęcie:


Nasz archetypowy Lisek

stanęłam jak wryta,
gdy zobaczyłam,
że na środku drogi
swój zimowy tłuszcz
rozlał
wygrubaszony,
wypasiony,
leniwy,
śpiący
borsuk!
Rarytas rarytasów!
(Zwinny jest, grubas jeden, i nie zdążyłam zrobić zdjęcia.)
Przez dziesięć lat go wypatrywałam
i ukazał mi się dopiero,
gdy się tu przeprowadziłam.
Teraz widujemy się kilka razy w roku.
To jest najlepszy czas:
wszyscy się obudzili, powyłazili,
ale jeszcze nie ma liści,
więc bardzo dobrze ich widać.

I Histeryk oczywiście też tam był z tym borsukiem.
On jest zawsze.
 (Jeśli ktoś nie zauważył, to wczoraj były imieniny Helmuta. Jeszcze przyjmuję spóźnione życzenia i tony prezentów.)

wtorek, 29 marca 2016

Deser

Zdrowo się uśmiałam czytając wrześniowego Wieśniaka.
"Powoli zaczyna się układać"??? We wrześniu?
Ooooooh, baby!
Jeszcze ci się nawet nic porządnie nie rozwaliło!

Wniosek?
Ciesz się każdym, ale to każdym dniem,
bo nigdy nie jest tak źle,
żeby nie mogło być dużo gorzej.

Wniosek dwa:
good girl!

Mając to na uwadze
zapisuję się na kontrolę.

Nie mogę powiedzieć,
że mnie to nie rusza,
ale jestem tak skrajnie zmęczona,
że wezmę, co dadzą.
Już trudno.
Mam spokój.

I dlatego oraz mimo wszystko:

l

Dedykuję
MS - bo lubi Yamiego i całą Sobremesę,
aBsio - bo rozumie to wszystko zanim w ogóle coś powiem,
mamie - bo powtarzała to od zawsze jak zaklęcie,
a ja uwierzyłam.

(Wniosek 3:
warto sobie robić zapiski z życia
i się uczyć na sobie.
Ja mam nawet jeszcze drugie.
Potajemne.)

Półprofesjonalistka
życia

poniedziałek, 28 marca 2016

Święto Velikomisa pt. 2



Gdy nie wiesz, kim jesteś,
mocno się zziajasz goniąc za
fantazmatem z Gali.
On się ciągle zmienia,
you know.
Uważaj, żebyś nie zeszła na zawał,
kobieto z żądłem w wardze.
Króliczka nie dogonisz.

Uwewnętrznij.





Uwielbiam Pana, Panie Mecenasie.
Nie od dziś. 

niedziela, 27 marca 2016

Święto Velikomisa Pt. 1

Su sv velikomis!



Bo ludzie już widzieli w Gali, jak wygląda szczęście i 
będą je teraz w%^&$#ć garściami w drodze nad Bałtyk!
Jeszcze co prawda za zimno na kajta,
ale na przygotowania do triatlonu w sam raz.
Boso.
Teraz się biega boso, helllloooooo!

Taki Maks, Miko czy choćby mały Stanisław będą wykwintnym dodatkiem do SUVa. Wysypią się stamtąd jak lentilky w swoich kolorowych kamizelkach, adidasach, długich loczkach i pobiegną przez parking. W restauracji najwyżej da im się po smartfonie i będzie spokój. 
„Chodź FiFi, mamusia da komórkę, chodź. FiFi!!!!! Nie słyszysz, jak mamusia cię woła??!!” Roczna/roczny (?) FiFi zaliczy glebę w swoim gustownym dresiku by Risk made in Warsaw zanim podejdzie do stolika, a tam tatuś zapyta panią: „Czy są kopytka dla małego stworzenia?”

Mordor na występach gościnnych w I’ku.
Przed każdym dłuższym weekendem ten sam cyrk w restauracji nad rzeką,
a ZdrowyW w piątek (bardzo, bardzo wyjątkowo) w samym oku cyklonu,
bo mu się gotować nie chciało.
Gruby błąd.
Uciekł z Rajchu, to go w Warszawie dogonili.
Uciekł z Warszawy, to mu w I’ku depczą po piętach: 
Mordorska Armia Niepewnych.


No, ale to w końcu święto Velikomisa -




wk&*%$ego króliczka.

sobota, 26 marca 2016

Lans na kilometry

Po wielomiesięcznym dziadingu mentalno-fizycznym
błoto wyschło.

Chciałam się przebiec gdzieś tak tylko do skrzyżowania.
Włączyłam playlistę i ruszyłam,
ale playlista była wybitnie dyskomularska
(LubieżnyDerulo niezmiennie wprawia mnie w szalony nastrój),
a słońce - już bardzo nisko,
więc nawet nie zdążyłam podkręcić wewnętrznego Pidżeja
("Jedziemy, jedziemy, jedziemy!" "Dajesz!" "Baw się z nami!"),
a już byłam nad Głęboczkiem.
How TF did that happen so fast?

Otóż:
odstaw mięso, gluten, pszenicę, nabiał krowi, cukier.
Włącz avocado, kaszę jaglaną, soki owocowo-warzywne na śniadanie, orzechy, buraki, kiszonki i mnóstwo innych owoców i warzyw wraz z dobrymi przyprawami.

Nie mieszaj białka z węglami (złożonymi - zapomniałam dodać)!
Lepiej nie jedz żadnego pieczywa. To tylko przetworzona, niemalże bezwartościowa papa.

Suple? Chyba tylko spirulina (białko, baby!).
Więcej odradzam na własną rękę, jeśli nie masz zaufanej wiedźmy na podorędziu.

Ja wiem, że to wbrew tradycyjnym zasadom dietetyki.
Ja wiem, ale my wszyscy także wiemy, z czego mnie ta dieta wyciągnęła,
więc
zaufaj mi,

a kondycję i kaloryfer dostaniesz w gratisie.
Wtedy ćwiczenia wyłącznie dla przyjemności -
ogromnej przyjemności,
gdy na bagnach znów szczekaniem wita cię histeryczny koziołek,
a na polanie zwala z nóg zapach świeżo ściętych świerków.
Na deser być może nawet pobiegną z tobą ciekawskie łosie,
ale to już wyższa szkoła jazdy.
Wielki rarytas! 

piątek, 25 marca 2016

Księżyc

dał wszystkim mocno w kość.
Także Velikomisowi.

Wcześniej jednak zabrałam Króla Gagatków (il Capo di tutti Gagatti) do PGRu.





Nie, to nie jest moje zwierzątko w home sweet home,
chociaż okazało się, że jest to zwierzątko żony mojego przyjaciela z wczesnych lat wieśniaczych.
Yey...
Nie podskoczysz, Koniczek.
Ja nawet tej krowy nie mam, bo się rozmnożyła i problem się totalnie skomplikował.
Została na Białorusi na polach Łukaszenki.

środa, 23 marca 2016

Ostatnia broń

Przemoc rodzi przemoc,
a wyjście z tego zaklętego kręgu jest bardzo mozolne.
Ja wiem, ja wiem.

Każdy dalszy komentarz będzie truizmem.
Wszystko zostało powiedziane.

Tamci panowie raczej nie rozumieją polskiego.
Niestety.



Antidotum na zło tego świata?
Kup utalentowanej wokalnie i aktorsko jedenastolatce ze skromnego domu
nową płytę Adele,
zawieź jej
i zobacz, co się stanie.

Jeśli każdy z nas znajdzie sobie jedno dziecko,
które będzie wspierał i kochał,
to być może nam się uda,
ale tylko,
jeśli tamci wcześniej nie rozwalą wszystkiego w pył.

Jeśli nie znacie takiego dziecka,
be my guest.
Mam tu setkę
i nie daję rady,
także każde wsparcie mile widziane.

(A starsza siostra tej dziewczynki robi magisterkę z obrony narodowej...)

wtorek, 22 marca 2016

I got a woman

i ona wyciągnęła mnie wczoraj z Ostródziaka do lepszego świata.
Dobrze mieć kogoś, kto ma w zanadrzu lepszy świat.



Ja Ciebie też,
ja też.

(A dziewczynkom kupiłam po pamiętniku i płycie Adele.
Starsze siostry młodziutkim.
Jutro do nich podjadę z Królem Gagatków.)

niedziela, 20 marca 2016

P

Dokładnie trzy lata temu MMM zrobił to zdjęcie w P.

Genialny timing.
Genialna intuicja!

Kilka dni temu w innym P to się skończyło.
Wóz został w parku.




Pegaz


sobota, 19 marca 2016

Starsza Siostra w Wieśniaku

(= Wieśniak we własnej osobie) od czerwca dziaduje na świeckich rekolekcjach.
Próbuje się oświecić.
Jeszcze nie wie, jak być dobrym Polakiem,
ale łyknęła dużo teorii i praktyki na temat bycia
dobrym człowiekiem
(jeszcze dużo więcej wie o byciu bardzo niedobrym,
ale to akurat nie jest wiedza z rekolekcji).



Zastanawiające jest to, że
dla wielu bycie „dobrym Polakiem” kłóci się z byciem „dobrym człowiekiem”.
Zauważyłam, że ten lepszy sort często tak ma.
Widocznie nie mają ani enzymów, 
ani zasobów, 
ani nerwów ze stali (jak Organek),
ani za grosz poczucia własnej wartości.

Świetny Twój tekst.
Gdyby nie Ty, to w ogóle nie wiedziałabym, co się dzieje.
Nie mam już na to miejsca w swoim kalejdoskopie.

Podobnie aBsio. Dlatego i jej i Aguśkowi udostępniłam na facjacie.
(Kosmos, jak dla mnie.)

Siena. 
Światło nieziemskie, ale to tylko coś "spoza nas".
Do oświecenia jeszcze nie wystarczy. 

piątek, 18 marca 2016

Staropolanka Black Label








Co ma Rob na przedramieniu?
Here you go:


Follow your bliss, babies,
choćby miało Was to zaprowadzić aż do Polanicy.

(PS. @ aBsio: śniło mi się, że prowadzimy szkołę jogi u mnie na wiosce. Ty i ja, sweetie.)

czwartek, 17 marca 2016

"Pani półprofesjonalistka?

Od razu po sylwetce i stroju widać, 
że pani to konserwę turystyczną w kieszeń i jazda."

No, prawie.
Wolę paprykarz szczeciński.
Peace, Holly! Ty też.




środa, 16 marca 2016

Brawo ja!

No i przyniosło,
a ja przyjęłam ze spokojem.
Mam się dobrze,
ale nawet pan z Indii nie umiał zdjąć zbroi.
Widocznie, to jeszcze nie teraz.

To zdjęcie chwilę przedtem, hehe.

wtorek, 15 marca 2016

Ten fenkuł,

który Ci zostawiłam,
możesz wykorzystać na przykład tak:


fenkuł,
gruszka,
pół czerwonej cebuli,
pomidor,
avocado,
papryka,
świeże zioła,
sok z cytryny,
oliwa,
sól + pieprz.


Wszystko kupisz w Lidlu przy okazji kupowania brystolu ;-)
Widzę wejścia na wpisy kulinarne i pomyślałam, że to Wy,
więc spieszę z pomysłem na śniadanie albo lunch (możesz zabrać do pracy/na uczelnię),
żebyście się tylko nie zniechęciły.
Ja jeszcze w Polanicy, a zdjęcia zrobiłam jakoś przed wyjazdem do Ciebie.
(Wiesz, że w pt mamy family reunion u Pawła??)

From Polanica with love
Mongolian Girl
<3

poniedziałek, 14 marca 2016

The shining

Jak już praca z traumą,
to po łokcie:

Koniczek w ośrodku sportów zimowych.
Hell, yeah!





Wiem, wiem.
Mega absurd,
ale spokojnie - to tylko biegówki.

Przemycili mi coś w jedzeniu i jak zombie odbijam się od lamperii.
Czekam na moment, w którym zobaczę chłopca jeżdżącego rowerkiem
po psychodelicznej wykładzinie.
Albo te bliźniaczki.
Tym bardziej, że dzisiaj obwoźny
cyrk botoksu i cekinów spakował się do SUVów
i odjechał.
Rozpoczynało się jako opcja na Lévi-Straussa,
ale poszło w kierunku Nicholsona.
Stay tuned. Zobaczymy, co życie przyniesie.

niedziela, 13 marca 2016

The diamond as big as the Ritz

czyli
kolonie u Gatsby'ego.
Albo raczej u Zeldy.




Nie, nawet nie pytajcie,
bo to jest dopiero dysonans poznawczy!
Pal licho kryształy,
kiedy
Zdrowy Wieśniak meets Dresy Wyszywane Złotą Nitką.
Check the scene, Koniczek...
(No, zaproszono mnie. Sami rozumiecie.)



Taki oddział zamknięty deluxe.
Śniadania z Ellą i Louisem,ja wierna burakom i sałatce z majonezem,
a pianista gra impro "Lady" Mojo
i robi to znakomicie.

Taksówkarz: "Jak u Carringtonów."
Nie!
Bardzo, bardzo wysmakowana estetyka pięknie wkomponowana w przyrodę.
Chyba w Przegorzałach podpatrzyli.

piątek, 11 marca 2016

Prawdziwy mężczyzna

to - według ostatniego wywiadu w WO - właśnie ja.
Gratuluję.
Co za bezbrzeżny bullshit tam opublikowali?!

Drodzy mężczyźni!
Nie idźcie tą drogą i nie bądźcie
"prawdziwymi mężczyznami",
albowiem jak magnes przyciągniecie
"stuprocentowe kobiety".

Wtedy raczej bezrefleksyjne dziecioróbstwo,
różowe plecaczki z Barbie,
"byle do szóstej rano" i
wieczny mrok za oknem,
a zestaw do montażu nic Wam nie da,
jeśli nie macie instrukcji.