czwartek, 30 czerwca 2016

On a day like this

W dniu imienin M2nd, chwilę po moich urodzinach, a chwileczkę przed roadtripem, dostałam od Was "Prąd" i "Atramentową".
Przyznaję, że nie byłam w stanie słuchać - aż do wczoraj.
Wczoraj "Prąd" przez pół dnia był grany,
a wieczorem - po spokojnej, przyjacielskiej rozmowie - przyszedł czas na Celińską
i było to bardzo radosne.



Kiedy niespełna rok temu na polu zachłysnęłam się herbatą,
bo The Roots grali
"Tomorrow",
nic mi się nie układało i prawie się nie bałam,
ale minuty trwały caaaaaaaaaałą wieczność.
Co my tu mamy dzisiaj?
Nie boję się nic a nic,
a od rana wszystko układa się samo.
Chociażby szkło w szafkach:







Maszynistko, są i obiecane srebra rodowe, chociaż nie wiem z jakiego to rodu.
Na pewno nie z mojego.

Jak tak dalej pójdzie, Aguś, to nie skorzystam z zamiłowania Mo do majsterkowania!

Ja wiem, że zdjęcia na tym blogu mogą sugerować, że jestem tłustym wyjadaczem konsumpcjonizmu, ale zapewniam, że ja też "être", a nie "avoir".
Prawie wszystko w CP do mnie przyjechało w wielkiej ciężarówce, zanim w ogóle zdążyłam sobie zażyczyć.
Naprawdę! To właśnie moc Medium.
Medium przyciąga to, czego potrzebuje, zanim w ogóle o tym wie.

Umiem sama.
Nie muszę jechać na staż, ale pojadę tam, gdyż
Lustro i ja
bardzo, bardzo się kochamy!
Lisku, wiadomo coś?

Oh my!
Pamiętam, jak w sierpniu i wrześniu powtarzałaś, że
"to jest kosmos",
"to jest niewiarygodne"
i "niewyobrażalne".
I feel u, girl!
Przecieram oczy ze zdumienia.



On a day like this
pakuję się na kolejne tournee
i
smile i enjoy.

wtorek, 28 czerwca 2016

Ten typ Messi

Już trochę o nim wiem,
a także o Ronaldo ("Załamał się, jak mu zabronili używać żelu do włosów - w BravoSport czytałem") i o grze Mutants: Genetic Gladiators ("tam teraz jest też kotek HelloKitty").

Samo życie.


Bardzo dobry sok Kacper wymyślił i przygotował samodzielnie:
pomarańcze, banan, maliny, czereśnie, mięta.

"Ciociu..."
"Hm?"
"Eeee, lubię tak z tobą tu siedzieć."
"Ja też lubię."
I teraz tylko żeby się chłopiec nie zmarnował i żeby go nie popsuli,
bo rach ciach i spokojne siedzenie może mu przestać wystarczać.

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Słoiki

Jeśli w upalny, letni dzień pojawią Ci się zasoby,
najlepiej będzie je zamknąć w słoikach i zawekować,
tak abyś miała na cały rok.


 


Będziesz sobie mogła popijać -
czy to jako lemoniadę, 
czy to w herbacie.



Przepis na syrop z kwiatów czarnego bzu jest od Agnieszki Maciąg.
Oczywiście z ksylitolem zamiast cukru.



Jest co robić z zasobami.
Nie pójdą na marne.

PS Muszę tu ogłosić, że jestem bardzo, bardzo dumna z MS!
Rosomaczku, życzę Ci cudownego lata w Oxfordzie!!!! Pięknie to zrobiłaś.
Postaram się wykorzystać nasze swojskie, nowe zasoby w postaci lotniska CIA i przylecieć na jesieni. Take care, bejbe. Have fun. Koniecznie i obowiązkowo. Duża już jesteś. Aaa, i zdjęcia nam tu prześlij na blogasa jakieś.

niedziela, 26 czerwca 2016

I can make you put your phone down

Obcowanie z nastolatkami jest niezwykle orzeźwiające.
Warunek: daj im być sobą, nie oceniaj, bądź suwerenna.
"Ciociuuuuuuuu, jestem w gimnazjum. W klasie językowej, w 1A!" - oznajmił Kacper już na wejściu zostawiwszy w przedpokoju granatowe klapki (jak on jeździ na rowerze górskim w gumowych klapkach???). W 1 A z Oliwią, ma się rozumieć. Za chwilę dodał, że "najlepsi piłkarze świata to Messi, Neymar i Suarez", w związku z czym może lepiej wybrać hiszpański zamiast rosyjskiego. Niestety czas naglił, bo chwilę wcześniej jakoś się wybiłam z rytmu, a nad Szelągiem już czekała KochanaDziewczynka/Nastolatka, więc umówiłam się z Kacprem na poniedziałek, gdyż od marca nie udało mi się spełnić jego marzenia o wspólnym przygotowaniu świeżego soku według jego autorskiej koncepcji:
"Myślałem, żeby zrobić z czterech owoców: pomarańcza, jabłko, banan i wiśnia."
"Jeszcze nie ma wiśni."





Gdy ucichły krzyki od strony Andersa,
po kilku pływaniach, czytaniu i jedzeniu wykonanej prze M2nd płynnej czekolady,
kiedy drzewka akacjowe na Beczalni zaczęły rzucać długie cienie,
wszyscy zgodnie zaczęli zbierać wspólne zabawki:
pokazujący niestrudzenie 26 stopni termometr do wody w kształcie krokodyla, ręczniki, materac, pompowane koła, dwa egzemplarze Wysokich, pamiętnik z długopisem oraz trudne emocje wraz z obierkami po ogórkach. Spakowali do toreb, koszy i plecaków, a Nastolatka oznajmiła zadziornie:
"Ja jadę z O. i będę siedziała z przodu!"
"Dobrze. Tak, jak się umawiałyśmy. Pewnie."
I pojechały przez St. Jabłonki, przez aleję klonową -
windows open,
"ridin' in a drop hair blowin' in the wind",
a Nastolatka włączyła to (bardzo głośno - rozumiemy się bez słów):



 Później "M2nd w garach", a my w ogrodzie z widokiem na zachód, w oczekiwaniu na konie.


W tle Guantanamo z Bulusiami. 
I zdjęcie, które zrobiła Nastolatka:


Zwierzęta - nawet wysoce nieufne Bulusie - Ją uwielbiają, a Ona robi bardzo udane zdjęcia.

Przed nami nowy dzień.
Jeden z wielu następnych nowych dni.
Wow! 

sobota, 25 czerwca 2016

Best Things



Wbrew pozorom, wbrew głośnemu zakończeniu roku szkolnego pod dębem i pomimo najdłuższych dni, ja wczoraj po 22-ej wcale nie na dancefloorze,
lecz na drabinie.
No makeup, no nails done.



Najpiękniejsze, najskuteczniejsze zasoby nic nie kosztują. True!
Jako że już teraz jest bardzo, bardzo upalnie i niebawem przyjedziecie Wy z KochanąDziewczynką,
zadbałam też o kilka zasobów materialnych. Patrz, Lisku:


Zobacz, mam termometr do wody!!!! Prysznic kempingowy! Będzie na Folkowisko :-)
Tak, tak, to są bańki mydlane.
Jest sporo arbuza, Wy może weźcie czereśnie, co??
I odczarujemy tę Beczalnię, goddammit!



Bardzo dziękuję za tydzień pełen zasobów!
Bardzo potrzebuję.
Bardzo mi pomagają.
<3 <3 <3

Lecę do Brico po farbę, bo zabrakło.
Ciekawe, czy w ogóle wjadę do miasta.
Tu jest trasa Wawa-Gdańsk, a dziś 1 dzień wakacji.
Wakacje.
Pamiętamy mgliście takie zjawisko.
Mam nadzieję, że u każdej i każdego z Was też tak pięknie.

piątek, 24 czerwca 2016

Drogi - polskie i nie tylko



Każdy ma swoją i to wszystko bardzo różnie się układa, ale jeśli tylko nie próbujesz się zatrzymać gdzieś na środku jakiegoś zakrętu, to jest to bardzo dobre - mimo tego, że nie wiesz, co za tymże zakrętem.
Różne mogą być konstelacje, ale to kwestia zewnętrzna.
Najważniejsze: być przy sobie.

I to były właśnie te zdjęcia w mailu, które Wam się chyba nie wyświetliły:



Oraz za kulisami:


I jeszcze jeden bonus. Ten Koniczek już na dobre zadomowiony w drodze. Tu akurat podczas listopadowego roadtripu do Holly'ego. Piątek rano, lost między autobusami in Bergisches Land.

środa, 22 czerwca 2016

Mirror Mirror

 
Tego poranka mglista MK szczególnie silnie odczuwała potrzebę kontaktu z Lustrem i intensywnie myślała o możliwych terminach spotkania. W końcu Lustro has been there, done that. Na dodatek w bardzo mądry, dojrzały i niekrzywdzący sposób. "Jak to się robi? Przydałby się staż u Lustra", pomyślała MK i oddała się porannej krzątaninie i stoicyzmowi ulicznemu. Zaledwie godzinę później powiadomienie strapionego Subskrybenta zaprowadziło ją na facjatę, a tam już czekała wiadomość:
"Mam urlop pomiędzy 26 a 31 lipca. Może wpadniesz z Liskiem?"

Czuję, że to czas na mój staż,
więc ruszam w ten roadtrip.
Are you with me?

PS Nie ma na świecie ani jednej osoby, która w pełni rozumiałaby tego bloga. Przyznaję, że nawet jego autorka nie zawsze wszystko rozumie i często po prostu pisze, a życie przynosi wyjaśnienie.
Tak było z wrześniowym wpisem "Zło", którego znaczenie ujawniło nam się dopiero w ubiegłym tygodniu. Po wielu sesjach. Jednak wpis z niedzieli nie należy do tych wysoce intuicyjnych. Jako że wywołał trochę zamieszania, autorka wyjątkowo pragnie wyjaśnić, że pierwszy i drugi akapit po pierwszym zdaniu to jej autorska krytyka twórczości jednej z artystek festiwalowych. Po prostu.

wtorek, 21 czerwca 2016

"Yo wassup world, yo what's happening?"



Trzy lata temu opuściliśmy Pustelnię tak, jakbyśmy mieli tam wrócić nazajutrz (mhm, trochę opcja na Multikarlo, co nie?). Poddasze było przecież w pełni urządzone i dosyć ciasne, więc nie bardzo było tam miejsce na kartony z Pustelni. Potem porwał nas przeogromny wir i okazało się, że that's it i że nie wracamy.
W ubiegłym tygodniu, wyposażona w poważne zasoby i pomoc Liska i M2nd wysprzątałam Pustelnię (zaczęło się od tamtych framug), przy czym Lisek w centralnym miejscu swojego pokoju (mojej dawnej pracowni) ustawiła tę oto tablicę:

 
Wisiała kiedyś nad biurkiem, które dziś stoi w CrystalPalace i nad którym nie można niczego powiesić, gdyż stoi ono pod oknem wychodzącym na zachód i wszystko piękne, co na tymże zachodzie.

Co my tu mamy?

Erykah, Glenn Miller - wiadomo. No doubt about it i tak jest do dziś.
Większość zdjęć przedstawia zwierzęta, przy czym są aż dwa zdjęcia tamtego malutkiego Liska (archetyp totalny, od niego wszystko się zaczęło w 2005 roku, mimo że tak bardzo próbowali mi to wyperswadować, a tu masz!). W ogóle wszystkie zwierzęta są w parze (hmmmm, czyli jednak?). Jest Pikacz - ucieleśnienie radości życia, szaleństwa, ekspresyjności, łagodności i lęku - oczywiście. Są Sóweczki (moje ulubione ptaki, ale nie wiem, co to znaczy - any ideas??? że lękliwe, że w dziuplach się kryją?). Króliczki - of course. Nawet nazwisko fotografki to "Wilga".
Dwa zdjęcia z wystawy WorldPressPhoto pokazują katastrofy humanitarne i walkę pojedynczego człowieka z miażdżącymi jego świat okolicznościami. Walka wydaje się bezsensowna i absurdalna, ale kto wie... ten człowiek przynajmniej coś robi. No, tu komentarz zbędny.
Dalej - Indie i Afryka Północna. Tu można rozprawiać godzinami, ale jakoś jeszcze nie czuję klimatu. Wy? Na pewno - na poziomie świadomości - chodziło o żywe kolory.
Jakiś identyfikator z PE - dziś dziwnie aktualny: "The EU in the United Kingdom". Nie wiem, dlaczego go przechowałam od 2009 roku. Może ktoś inny zna odpowiedź.
I najdziwniejszy artefakt sprzed 10 lat (???? 10 lat? tak szybko? to ważna lekcja dla nas wszystkich: 10 lat to nic) - Poland-Ecuador (Ojciec: "Pussssdrrrrrafffiam wszistkich Pulakuuuuffffff!"). Koniczek i czterech mężczyzn w wynajętym aucie w drodze do Gelsenkirchen and back. Nocleg całej piątki w ciasnym mieszkaniu rodziców Koniczka i jajecznica z szynką parmeńską na śniadanie. What???!!!
Bardzo się ucieszę z Waszych uwag!
Jak wiadomo, ja przez tyle lat ani nie zauważyłam ściany za oknem, ani znaczenia tego obrazka:



Dla skutecznego rozwoju nieodzowne dystans i ktoś z zewnątrz.

PS A u Aguśka w budynku takie cuda:

 Tak, tak, Lisek nauczyła mnie, że można sobie pobrać zdjęcie z facjaty! 
Bardzo dziękuję, nieodzowny, niezastąpiony Lisku!

Ale ślicznotki! To masz zamiast psa.
Jak na okładce Getaway.
A ja mam getaway z miasta dzisiaj i już wieczorem szukajcie mnie na łące pod laskiem Majewskiej.

poniedziałek, 20 czerwca 2016

„Je ne veux pas déjeuner”


I botoksu w przerwie na lancz też nie chcę.
Zamiast tego lunchtime yoga u naszej ulubionej joginki.
Wczoraj spotkałam wraz z KrólowąFejsbunia Jadzią.

Keep it real, Koniczek,
zaprawdę powiadam ci,
bo Chopin, Epiktet, Hume i Nietzsche
swoją drogą,
ale twoja - koniec końców-
i tak zaprowadzi cię na pole.

 
 Wiedzieliście, że w samym środku DusznegoMiasta jest to?


Mudry, bandy i samosy były grane na Polu Mokotowskim.

I siostry Przybysz też były grane, a nawet same się grały i wylegiwały na sąsiednim kocyku.




Tam nawet kobieta może się poczuć człowiekiem.
Zupełnie inne podejście do cielesności.
I wolno ci mieć tak egzotyczno-zabronione części ciała, jak sutki
i nie będzie to żadnym zaproszeniem do niczego.
Nikt nawet nie zwróci uwagi.
W twoich żyłach może też płynąć więcej niż brokat,
a nawet wszyscy o tym wiedzą, bo wtedy nie stoisz na głowie.
Ja, normaaaal, powiedziałby Holly.
Możesz też zobaczyć, jak piękna może być kobieta po 60-ce,
jeśli wystarczy jej odwagi na skok przez kulturę:
z białymi długimi włosami, szczupła i umięśniona.
Taka enklawa normalności w tym kraju.



Gdzie?
Na Międzynarodowym Dniu Jogi.
(Nawet nasza Warszawianka spod lasu była! I Jagoda też.)
Gdyby świat mógł tak wyglądać...
Niestety wygląda raczej tak, jak nad Wisłą o zachodzie słońca, kiedy było już mocno pite.

Ale, ale – dużo w naszych rękach,
i jeśli każda i każdy z fanklubu się ogarnie, to już coś się ruszy.




 

Przyrodnia siostra Nory Jones. Była w tym roku na Siesta Festiwalu w Gdańsku. Może Cię zainteresuje, MS.

A oprócz obiadu:
"je ne veux pas travailler",
moi non plus
i - no cóż - jeszcze w tym miesiącu nie pracowałam
w tradycyjnym tego słowa znaczeniu.

Wymyśl sobie życie, a takie będzie.
Marz starannie i z rozwagą, bo się spełni.

PS Jak Karkonosze?
Może jeszcze gdzieś dzisiaj wyskoczymy późnym wieczorem?
Ja jutro wracam na wieś, jeśli okoliczności pozwolą.
Może na jogę chcesz ze mną? YogaRepublic przy Śniadeckich, godz. 13-a. Moja ulubiona szkoła.

niedziela, 19 czerwca 2016

„Bo stało się wszystko, bejbe!”


Widzę, że rzeczywiście wieśniaczysz, Tomku Organku.

Chciałam to i tamto,
a ty miałeś zrobić to i tamto i
przecież obiecałeś i
ja teraz taka biedna, sama i
chcę, chcę,
JA CHCĘ,
a tyś niedobry, oj niedobry.
Daj, daj, chodź, siedź, nie rób tego, chodź, wróć!
Teraz wróć!
Uff…
Kto to ma wytrzymać???

I to słownictwo ciężkiej wagi dosłowności.

Kiedy masz 15 lat – jak najbardziej;
masz 20 – dobra, ale po 25-ce już raczej odchodź stamtąd powoli,
żeby  po 30-ce absolutnie tam nie tkwić.
Jeśli jednak w okolicach 40-ki ty nadal,
to
ojojoj.

Według mnie, mistrzami słowa są Organek i Artur Rojek.
Dosyć wysoki poziom abstrakcji i całkiem przerażająca szczerość,
chociaż Rojek też miał jedną piosenkę w tej narracji –
że to nie to, ale i tak chcę wierzyć i do końca i nie puszczę.
No, a potem – właśnie dlatego – ślęczy godzinami nad tekstami,
ale o tym innym razem.

Dobrze było zrobić ten długi, długi, długi, daleki skok przez kulturę.
Z Tobą za rękę :-) Co by nie było, tego nam już nikt nie odbierze. To zrobiłyśmy razem.
Owszem, tu w kosmosie powietrze bardzo rzadkie i całkiem pusto, mało kto po naszemu gada, ale
oh my! Jak tu jest dobrze!!!
Najciekawsze jest to, że tutaj właśnie już nie widzisz, że całkiem pusto, bo ty już to masz.
A odwrotnie – jak samotnie może być w tłumie???

PS Rumianek is the new Prosecco. Ja na kocyku. Księżyc był i gwiazdy były (i tysiące ludzi – też na kocykach) i Brodka coś tam o kościach śpiewała, a Rojek czekał bardziej, niż ty. I to już jest odpowiedź na wasze sms’y. Bardzo mocno się trzymam po piątku.
Siebie.


No dobrze.
O północy kupiłam sobie dwie paczki czipsów na Zbawiksie,
ale to nie jest znowu aż taki eksces, co nie?
Pamiętacie, że dziś Chopin w Łazienkach?! Chopin teraz co niedzielę o 12-ej i 16-ej. 
Pójdźcie chociaż raz - z kocykiem i rumiankiem.
To takie piękne!

sobota, 18 czerwca 2016

Drastyczna zmiana perspektywy

Get the whole picture.

Stąd:
Tu:


Dziękuję, Agussiek, że przesłałaś zdjęcie.
A Wam, M2nd i Lisku, za pomoc w Pustelni. Wow! Jeszcze raz - dzięki.

I've come a long, long way, too.

"To będą pani zasoby, pani O.
Przed panią bardzo trudny czas i
będzie pani potrzebowała dużo siły."

Arsenał już całkiem spory, a na dodatek
dzisiaj gra mój ulubiony, najzdolniejszy Wieśniak in the industry
("Dlaaaa Wiśniiii.... To Ty jesteś Wiśnia??!").

piątek, 17 czerwca 2016

Sen. A jakże by inaczej?

Dzień dobry Lisku za ścianą!
Wiem, że dzień zaczynasz od wieśniaczenia around.
Piękny początek warszawskiego dnia nad Wisłą miałyśmy.
Do zo na śniadaniu. Możesz mnie obudzić.

PS Chyba wystarczy tego dobrego na następne pięć lat.
Kolejny czwartkowy wieczór gdzieś w jeziorach.
No, ewentualnie jeszcze 7.7. pójdę, Maszynistko.
Będę tu.