poniedziałek, 30 kwietnia 2018

TLC

Z Torunia wróciłam tak zbudowana,
że następnego dnia wieczorem wstałam z fotela i
po raz pierwszy w życiu umyłam kilka okien we własnym domu.
Just for the fuck of it.



Speaking of which...
jest pełnia.
Pełnia w Skorpionie.

Prawie umarłam, żeby tylko przeciągnąć strunę i przyjść na świat pod znakiem Skorpiona.
Więc jak teraz nie korzystać?
To byłby ciężki grzech.
Żeby nie powiedzieć - pierworodny.



To jest dorosłość,
chciałam jej od podstawówki!



Thank you for coming!

niedziela, 29 kwietnia 2018

Unser Zug ist abgefahr'n...


W piątek siedziałam na peronie ostródzkiego dworca.
Pociąg relacji Białystok-Wrocław miał opóźnienie,
ale czekałam cierpliwie.
Przejechał transport drewna.
Przyjechał mój pociąg.
Wsiadłam.



Wysiadłam w Toruniu. 


Znasz to uczucie?
Pierwszy raz na majku,
Czujesz się jak tajfun,
A rapujesz jak fajfus...

Re-Wind, Koniczek, to nie ten rap!
To Smarki-Smark...

Jeszcze raz:
znasz to uczucie, kiedy po latach wracasz w jakieś miejsce,
które niby dobrze znasz, bo było Twoje, ale okazuje się, że już nie jest?
Masz spotkanie z dawnym sobą i wyraźnie czujesz, że ten dawny Ty to już nie Ty?
Wyprzedziłeś siebie, bo gnałeś ciągle na lewym pasie.

Znasz to uczucie, jest po 23-ciej.
Na luzie możesz setką po mieście lecieć,
Uchylone szyby jak 2cztery7 i Lerek
Na pełnej penerze leci Guru i Premier

 
Stare pomysły, marzenia, aspiracje już nie do końca pasują,
bo po drodze pojawiły się nowe.
Pojawili się nowi ludzie, inne środowisko, jakiś całkiem nowy horyzont życia.
Jednym słowem, okazało się, że ziemia nie jest płaska, a statek przekraczając linię horyzontu wcale nie spadł w otchłań, a płynie i płynie ku nowym horyzontom.

To jest dorosłość, chciałeś jej od podstawówki...

To jest także przełomowy moment w Twoim rozwoju.
Smutny moment, bo oznacza pożegnanie.
Ale to nic, to nic.
Pożegnań nie należy się bać.
One są konieczne w procesie i warto je przeżyć świadomie.
Wszystkie emocje warto przeżyć świadomie. W innym wypadku powrócą.






Ich bin Beginner, Mann!
Irgendwas fang' ich immer an.


... doch wir sitz'n drin!

piątek, 27 kwietnia 2018

Apteczka na całe zło

Wczoraj miałam szkolenie z obsługi szablonu Wordpress,
a że szanowny kolega oraz szanowna buKaśka (która prowadzi fanpage Zapiecka) są na bieżąco z muzyką, to już słuchali nowej Nosowskiej.
Dzięki Wam za to!

Hahahahahahahahahahaha!!!
I ma Krysia w domu cyrk - boskie!

Jaki kraj, taka Yoncé.
A kraj mamy mielonych kotletów z tyci, tyci problemikiem alkoholowym - wiadomo.

I się Kasia nie cacka z dzidziulkiem.
That's how I like my women - like I like my chicken...


czwartek, 26 kwietnia 2018

Young Money

Shimmy shimmy yay, shimmy yay, shimmy ya -young money be like
blablablabla

O samochodach,
wyjazdach,
jachtach,
a najlepiej - o wysokości czesnego w szkole dzieci i że
nie ma, że są pieniądze! No po prostu była za słaba i jej nie przyjęli.
Jestem bardzo rozczarowana!





Wczoraj wieczorem w Galery69 w Dorotowie (czyli pomiędzy Olsztynkiem a Olsztynem) odbył się bardzo kameralny koncert Grzecha Piotrowskiego i Liz Rosy, którą widzieliśmy już na iławskiej Złotej Tarce w lipcu. Będzie gościła także na festiwalu Wschód Piękna.


Tak śpiewa Liz (pięknie):



a tak wygląda podczas soundchecku (też pięknie):


Na temat całej reszty wypowiem się tylko tak,
że okoliczności przyrody są tam piękne,
co zresztą widzieliście na blogu w marcu 2016 roku.
Jest nawet wzmianka o dziewczynkach,
a One były u mnie wczoraj przed koncertem.

środa, 25 kwietnia 2018

The church of...

No właśnie.
Of what?

7-mego kwietnia 17-letni Nicolò bardzo mi zaimponował grając ten koncert pod batutą swojego ojca:



Ale to nie był jedyny highlight wieczoru.
Wydarzenie miało miejsce w małym kościele (budynku należącym do Kościoła Ewangelicko-Reformowanego) w miejscowości Oberglatt pod Zurychem.
W centralnym miejscu budynku zamiast krzyża wisi:
 


Skojarzenia wydawały mi się oczywiste, ale zrobiłam małą ankietę i okazało się, że każdy ma inne, ale nikt nie ma takich, jak ja.

Już trudno.
W takim razie zdjęcie znad jeziora:


wtorek, 24 kwietnia 2018

Everything is splendid


Przykro mi, Max, że nie miałeś świeżego wpisu do pociągu dziś rano, ale tak się złożyło, że wczoraj do późna sprzątałam kuchnię i nic nie napisałam. To była jakaś desperacka próba uzyskania kontroli nad pędzącymi wydarzeniami tego roku i stale zmieniającym się krajobrazem za oknami.

Kiedy wczoraj w południe wjechałam do garażu, MotownLover powiedział, że to się nigdy nie skończy i że był tylko krótki moment w naszym wspólnym życiu, kiedy nie jeździliśmy tak dużo.
- Jak byliśmy rozstani? - spytałam.
Ale nie. To nie wtedy.
To było w trakcie budowy domu.

Wczoraj po powrocie do Crystal Palace nie bardzo wiedziałam, za co się zabrać, w związku z czym zasnęłam.
No bo, weź, tyle tego jest:

sprawdzić, co gdzie wyrosło i zakwitło;
zanieść J czekolady i zrobić zdjęcia w Zapiecku;
pójść do Bulusiów;
rozpakować walizkę;
przenieść sekretarzyk z God's Playgorund do Artystycznego;
odpisać Panu Dariuszowi (aha - będzie robił elewację);
pójść z aparatem do lasu;
wysłać zdjęcia do wywołania;
zacząć pisać rozdział;
przeczytać kolejny tekst do Papierówki;
wytarzać się w świeżej trawie;
ugotować i zjeść ...

Kiedy nie wiesz, co robić, zawsze dobrze jest zasnąć i pozwolić podświadomości znaleźć rozwiązania. Pisałam już, że jestem lekko przerażona tym rokiem?
Nie?
No, jestem.
Mam taką tendencję do bycia przerażoną swoim szczęściem, ale pracuję nad tym.

A wczoraj, po bardzo krótkiej drzemce, umówiłam się z Panem Dariuszem (na dziś), byłam u J (zdjęcia poniżej), sprawdziłam co wyrosło i zakwitło, ugotowałam i zjadłam oraz wytarzałam się w trawie z Bulusiami.

Mój dziadek miał w sieni taki wieszak na ubrania "do obory". Ja mam wieszak na ubrania "do zwierząt". Bulusie i TenLily są w stanie zniszczyć każdy strój. Są bezwzględni. Kaszmiry z Florencji nie robią na nich najmniejszego wrażenia. Dlatego mam taki kombinezon kosmonautki do zabaw ze zwierzętami. Niczym pierwsza kobieta w kosmosie...





poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Buena Vista



 

Rzeczywiście, w Warszawie wszędzie jest smog.
Zaraz odetchnę w lesie,
a MotownLover odgraża się, że w tym tygodniu pływa w Głęboczku.
No, zobaczymy.

Mam wrażenie, że ten wyjazd trwał kilka miesięcy...
Taki był gęsty.

Ale umyłam okna w Pustelni.
No dobra - na spółę z PanemPawłem umyłam. Był tak uprzejmy.
Guess what!
Buena vista jak stąd na Kamczatkę.
Na wszystko.