czwartek, 2 lutego 2017

"Du bist'n Babe,

isch möscht Dein Badewasser sauf'n!"



Ale po kolei.
Są tu ŻonaWujkaPawła i ich najstarszy, czternastoletni syn W.
Na potrzeby bloga nazwiemy Go WJr.
Przedwczoraj zabraliśmy chłopca do K20, gdzie wystawiana jest sztuka XX wieku.
"Ciociu, szczerze mówiąc, nie pasjonuję się sztuką.
Specjalnie w szkole zamiast sztuki wybrałem muzykę."
O to chodzi! WJr. pasjonuje się wojnami i bronią.
Tu potrzebna jest szybka pomoc hydraulika,
więc opracowaliśmy ten sprytny plan zwiedzania i tłumaczymy,
że w tej sztuce bardzo ważne są emocje, które ona w tobie wywołuje.
O, na przykład cioci na widok tego obrazu chce się rzygać.
A to jest niby tylko taki bordowy prostokąt.
Na szczęście w pobliżu MiastaMilionerów w Nadreńskim Powiecie Neuss jest
wyspa Hombroich - kompleks muzealno-przyrodniczy na terenie rozlewisk rzeki Erft.
Miejsce zupełnie niezwykłe, bo przedstawiające sztukę w połączeniu z przyrodą i
udostępniające artystom miejsce do pracy i życia.

Jeden z nich napisał o wyspie tak:

Hombroich – Ein offener Versuch 
Karl-Heinrich Müller (1936-2007)
Die Insel ist urweiblich.
Sie gebärt, hält zusammen, stützt, dient und lässt frei.
Sie ist kein Muss, sondern ein Darf.
Sie ist nicht entweder – oder, sondern sowohl – als auch.
Sie fordert jeden zur täglichen Auseinandersetzung mit sich selbst.
Sie ist kein männliches Feld für Organisation, Hetzjagd, Anhäufung, Macht und Demonstration.

 
Czyli, że jest pra-żeńska.
Nie ma tam miejsca na czynności ani postawy przypisywane pierwiastkowi męskiemu,
takie jak zorganizowanie (w sensie zamkniętych form) czy władza.
W związku z tym dzieła sztuki są wystawiane zarówno na zewnątrz,
jak i w architektonicznie wysmakowanych pawilonach,
a żadne z nich nie jest podpisane.
Sztuka musi obronić się sama - niezależnie od swojej wartości rynkowej.
Być może jednak rozpoznasz
Yves'a Kleina,
Josepha Beuys'a
czy Henri Matisse'a.
BTW, od ultramaryny IKB też można się porzygać:


Koniczek miała swój odlot
and I mean it.
Najpierw schodzisz schodami w dół,
w stare koryto rzeki.
Wyobraźcie sobie wielohektarowe rozlewiska,
wierzby, kaczki, gęsi, czaple.
Słońce przebija się przez chmury, wieje wiatr.
Wchodzisz do pawilonu,
tam jakiś malutki Rembrandt wisi,
nigdzie, absolutnie nigdzie nie ma ochrony ani jakichkolwiek widocznych zabezpieczeń.
Nie ma też zwiedzających.
Pawilony są bez okien, światło wpada przez szklany sufit.
Niesamowite echo.
Wychodzisz z pawilonu,
idziesz wąskimi ścieżkami, przedzierasz się przez roślinność.
Po bokach stare platany, buki, dęby, wysokie bambusy.
Tu i ówdzie przebiega bóbr.
Żadnych zwiedzających,
kolejny pawilon.
Sztuka chińska, znowu taki bordowy obraz, jak w K20.
Wychodzisz, łąka się rusza.
Podchodzisz, a tam...


Nie boją się.
Możesz sobie pogłaskać.
Bobra.








Idea otwartości: przeszklony pawilon, gdzie możesz się ogrzać i zjeść własne jedzenie
albo zjeść i wypić to, co tam przygotowano: ziemniaki z twarogiem, śmietaną, jakieś ciasta i chleby z konfiturami, jabłka, różne rodzaje herbat, kawę i wodę. Płacisz do skrzynki tyle, ile chcesz.


Spójrzcie uważnie, kto tam czeka pod drzwiami.
On:



I w końcu udało nam się dotrzeć do chłopca,
który szedł metr za nami i w stuporze słuchał saksońskiej kapeli
Mötörhead.
De facto zrobiły to zwierzęta.


To była mega podjara w dosłownej postaci:
wieczorem Koniczek miała stan podgorączkowy i wylądowała w wannie.
Tak właśnie działa na nią sztuka.
Nokaut.

A że trwa Tydzień z KrólamiObciachu,
to proszę, po Aymanie, oto reszta wannabe gangsterów:



"SiostraKoniczek,
es ist so wunderbar, dass wir einander haben."

A jutro: ciocia na terenie wyrzutni rakiet NATO.
Niech i WJr. ma coś z tej wycieczki.
Da ist einiges am Start.
Don't miss it!

środa, 1 lutego 2017

MiastoMilionerów

Patrzeć swoim oprawcom prosto w oczy,
uśmiechnąć się
i zadać sobie pytanie,
co takiego poruszała w nich mała dziewczynka z Polski
- w sweterku od BabciZosi -
że tak ją gnoili.

Zadać sobie pytanie,
co takiego porusza w nich dorosła kobieta z Polski
- w kapeluszu -
że nie potrafią jej patrzeć w oczy.


Zadawać sobie pytanie
- again and again -
co to wszystko ma wspólnego z nienawiścią wobec uchodźców.
Tu i tam.

A propos gnoju:
obejrzeć w wystawie gumofilce z przeceny.
480 euro
zamiast 685.





Otto Dix dopiero od 12-tego lutego, ale wystawa stała bardzo dobra.

wtorek, 31 stycznia 2017

"Men are not a new sensation,

I've done pretty well, I think"
gdyż
"I've sinned a lot.
I mean: a lot."

I ani drugie imię tu nie pomoże,
ani reprodukcje na ścianach,
ale wiemy, jak to dalej idzie w tej piosence,
więc jeśli i Ty, Siostro, możesz zaśpiewać,
że
"horizontally speaking, he's at his very best",
to masz moje
rozgrzeszenie, błogosławieństwo i smacznego.




"Das Leben mit dir ist soooo schön."
"Ja, das ist es, und stell' dir vor:
ich habe es day by day." 


 Pięć dni - za mało.
Już to widzę.

I jeszcze: "Krasser Typ. Respeeeect."
Wysyłamy Mu dużo dobrej energii do Brusi, hugs'y and all.
Niech koniecznie o siebie dba i bardzo siebie kocha!
W końcu: "... jak ja uwielbiam takich ludzi!" 

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Wieśniak Basics 2017

"Taka duża walizka?"
"No bo stąd lecę tam, a potem lecę jeszcze tam, a potem jadę tam,
a do domu dopiero 9-tego lutego."
"Kurwa, jak ja uwielbiam takich ludzi!"

No przecież mówię. 




Aight,
ile by Cię ekskluzywnie nie oprowadzali po mieście,
nie wozili i w ogóle,
to każdy dzień ma swój wieczór,
a Ty rozbijasz swój biwak na lotnisku.

Hummus, ogórek, kosa.




Panowie się wybitnie postarali.
To był bardzo dobry wyjazd.
Tymczasem jest poniedziałek.
Moja skrzynka nadal nie wysyła maili,
więc
tu potrzebna jest szybka pomoc hydraulika
i od tego chyba dziś zacznę w pokoju z Marią.
Bis gleich!

niedziela, 29 stycznia 2017

"Ty powinnaś z nami jeździć zawsze!"

Tell me about it...

"Kawkę, sok, może wody? Co Ci przynieść?
Może chcesz na przerwę? Idź, ja tu postoję."

Now we're talking.
Role się bardzo odwróciły.
Takich panów to ja rozumiem.

Jest nowy, młody urzędnik w wydziale promocji.
Zupełnie jak ja myśli o tym, jak dobrze wypromować region,
a nie - jak tu uciec ze stoiska.
W związku z tym może jakiś filmik dla niemieckiej tv dla Was zrobię, co?

Jak ja lubię takich zaangażowanych ludzi!

"Hotels waren topp!
Können wir uns nicht beklagen.
Wolfsschanze waren wir auch schon. Wissen Sie? Von Adolf.
Iss nix. Bloß Beton und so."

"Naja. Da müsste man sich schon bei Adolf beklagen,
dass er die Bunker aus Beton gebaut hat
und nicht im Barockstil."

This is how we do it,
a potem Ci przyjeżdżają aż z Berlina,
porywają z hotelu na kolację:
"Hallo, Frau Z, hier ist die Rezeption.
Ich wollte vermelden, dass Ihre Gäste hier unten auf Sie warten",
a tam dowiadujesz się,
że - OMGess - Peter Wohlleben jest najlepszym przyjacielem Jego ojczyma,
w związku z czym zapro do CP już leci,
a my spokojnie czekamy na rozwój wypadków.
Good enough, Fox???
To właśnie pierwsi i najukochańsi goście z Berlina.
Dawno, dawno temu.
Wiedziałam, że tak będzie.
Zawsze tak trudno mi się wygrzebać z tych pieleszy, a potem poznaję tych
najwłaściwszych dla siebie ludzi i wszystko dzieje się samo.
Let's see, czym zaskoczy mnie mój
brother from another mother.



Dziś śpię w pokoju z Marią.

sobota, 28 stycznia 2017

Ex feminae lux!

J. z I. ma pensjonat.
Ma też córkę, która rozważała naukę w szkole aktorskiej, ponieważ wybitnie dobrze wychodziło jej m.in. granie osoby komunikatywnej, kontaktowej i otwartej na innych. No, rola życia po prostu.
Anyway, Córka przez kilka lat z rzędu jeździła jako tłumaczka na przeogromne targi turystyczne w Berlinie, gdzie werbowała rzesze gości dla swojego regionu i dla pensjonatu J.
Odwiedzające i odwiedzający ją uwielbiali (znamy to, o to przecież chodzi, right?)
i pytali, czy ona też tam będzie w tym pensjonacie.
Często była, a teraz ma w Niemczech wielu znajomych.
Przyjeżdżają do dziś - to są stali goście.
Po kilku latach Córka wyspecjalizowała się w innych dziedzinach, a wyjazdy do Berlina przestały ją bawić i zadowalać finansowo. Wtedy - w swojej własnej sprawie - do Berlina zaczął jeździć WujekPaweł. Nie mógł zrozumieć dlaczego J. ma po targach tylu gości, a on - nie.
Rozkminiał przez kilka lat i stwierdził, że musi jednak chodzić o osobę.
Po latach abstynencji targowej, here I am, na targach turystycznych w Dreźnie, bo J. bardzo prosił.
To najmniejsze, co mogę zrobić wobec ostatnich miesięcy.
WujekPaweł aż wyprawił kolację z prośbą, żeby i jego reklamować, bo on w tym roku nie jedzie.
Twierdzi, że jego obecność na targach przynosi chyba efekt odwrotny od postulowanego.

Role się odwróciły, nie jestem już studentką i już nie muszę parzyć kawy dla pijanych mężczyzn, którzy każą mi się uśmiechać. Wyszłam z dawnej roli życia i teraz lubię sobie chociażby posiedzieć w stuporze. Patrzę teraz na nich i bez cienia uśmiechu mówię, że nie piję wódki ani nie jem mięsa
oraz że każdy sam odpowiada za swoje czyny.
"Przed Panem" - na to Dyro, ale ja: "i przed sobą".
Role się bardzo odwróciły.
Panom nie przyszłoby do głowy kazać mi się uśmiechać.
Panowie są przedszkolakami.
To, że się nie uśmiecham, nie znaczy, że ich nie lubię.


Kawę parzy i przynosi inna młoda kobieta, która w kuchni pracuje z młodym mężczyzną.
Są z Czech i są uroczy. Albo takich grają.

I teraz - uwaga - sentencja roku.
Mamy wspólne stoisko z Czechami i
who the hell knows why, ale podpisy są po czesku.
Wygląda to tak:



Aha.
Ya feel me?
Zobaczyłam to dopiero w hotelu na tym zdjęciu.
Więcej zdjęć u przewodnika Piotra Lisowskiego na facjacie.

Bonus: karma.
Jest z nami młody myśliwy.
Zadałam mu pytanie o zabijanie,
na co on, że mówię jak jego siostra.
Na co ja - w myślach:



Jeśli zatem masz trudności w relacji ze swoją,
to być może Ona jest tu po to, żeby Ci coś pokazać?
Kochaj Siostrę swą i dbaj o Nią!

A już jutro: Córka na targach o architekturze.
Stay tuned and don't be scared.
SiostraKoniczek
z oddziału P&P
OkresOstróda

PS To dopiero trzeci dzień z 14-tu, and I'm like
E.T. do domu. Ostatnio tak tęskniłam chyba w Oleńce.
Ty Szczęściarzu, żeś się tam zainstalował w CP z koniczkami!

piątek, 27 stycznia 2017

You hot it!

To bardzo, bardzo interesujące, że One też tak mają, Fox.
Widziałam te komentarze, jest ich mnóstwo.
Jestem zachwycona, że potrafią o tym pisać szczerze, a jeszcze bardziej zachwyciło mnie, że mamy aż 30 kobiet. Grupa na facjacie też już zapełniona.
To przeszło moje oczekiwania.

Jest tak, jak tam napisałaś:
to jest mega ważne, ale też wyczerpujące i trzeba gdzieś znaleźć balans,
bo inaczej się kompletnie rozjedziemy.
W związku z tym wczoraj przez osiem godzin w stuporze wyglądałam przez okno
słuchając głównie Twojej listy, Wu.
Ktoś mi do auta podrzucił to:




Prezent od Świadków Jehowy.
Podam dalej Holly'emu, którego Świadkowie ostatnio często odwiedzają próbując mu wyjaśnić, jak to było, kiedy ludzie żyli side by side z dinozaurami. Biedny Holly jest na granicy wytrzymałości i kupił sobie podręcznik:


Myślę, że to może być też dobra lektura dla nas, Agussiek.
Na pewno tam teraz zajrzę.

HolHol, You hot it!
Jetzt kannst Du zusätzlich beim Ausmalen entspannen, Babe.
Bis näher.

(You hot it - kam genauso zustande, wie bis näher -
Festival der Freud'schen Versprecher bei der Autokorrektur von Whatsapp.)

PS Warunki króliczków w hodowlach, a także warunki niemalże wszystkich zwierząt hodowlanych na całym świecie są tak straszne, że czasami odchodzę od zmysłów. 
O, na przykład ostatnio, jak Fox opowiadała o polowaniach.
Tutaj też konieczny jest balans.
Najlepiej skończmy z jedzeniem zwierząt!