sobota, 20 czerwca 2015
Wieśniak basics
Plany z wygodnym, wcześniejszym wyjazdem do Wawy wzięło w łeb, bo MMM był bardzo długo w
pracy i w czwartek o 23-ej, w I-ku, dopiero kończyłam smarować bezglutenowe kanapki.
O godzinie 1.30, za Nidzicą, minęliśmy enigmatyczny drogowskaz z napisem "Wieczfnia. Kość." i już po 3-ej położyliśmy się spać przy Pustelnickiej. Wylot do D'dorfu o 7.30. Delikatny hardkor.
Chciałam zrobić wpis o podstawach wieśniactwa, czyli o własnych kanapkach w samolocie:
(Chleb gryczany z Rossmanna, guacamole, pecorino Romano - rzucili w Lidlu).
Wiem, brakuje jajek na twardo i kiełbasy.
I na tym wpis miał się skończyć, ale kanapki wypakowaliśmy dopiero po południu, w trakcie naszego trzeciego połączenia (Monachium-Piza), a to już był samolot linii Dolomiti. Ledwie zdążyliśmy
schować niebieskie pudełko po narzędziach, a obsługa przyniosła to:
Jabłka z Tyrolu i Prosecco w szklanych kieliszkach.... No i to są właśnie Włochy! Kocham!
Stillvoll geht die Welt zugrunde.
I pomimo zaledwie dwugodzinnej nocy zrobiło się wesoło.
Oczywiście jest tu niewiarygodnie pięknie, ale nie będę się zachowywać jak gimbaza i pożyję też trochę w realu. Wystarczy, że Spotify mam już nawet w telefonie.
Wskakuję do basenu, a niebawem coś tu wrzucę na blogasa.
Posłuchajcie sobie cudownych, wspaniałych, najlepszych na świecie Roots'ów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz