wtorek, 13 czerwca 2017

K

W niedzielę zrezygnowałam z Mazolewskiego w Parku Henrykowskim, żeby spotkać się z KobietąKosmosu na Kabatach. Nie znałyśmy się, to było nasze pierwsze spotkanie, a o KobiecieKosmosu wiem od YoJo, która robi im stronę.
O 16:35 rozsiadłam się w hinduskiej restauracji Moon blisko ostatniej stacji metra i czekałam.
Przyszły we dwie - KobietaKosmosu "K" i Jej czteroletnia córka.
Usiadły, a wtedy Malutka: "Ciociu, ja cię znam. Mamoooo, ja chcę siedzieć obok cioci."
- Tak, znasz panią?
"No, może z jakiegoś innego życia" - powiedziała K patrząc na mnie porozumiewawczo.
Po kilkunastu minutach poszły do łazienki, a tam:
- Mamo, nie mów o niej pani!
Ja ją już spotkałam, to jest ciocia.
Mów o niej siostra!

Po spotkaniu pojechałam na drugą stronę miasta do Parku Picassa,
gdzie w blasku świec i kilku gwiazd słuchałam Garbarka i Gurtu leżąc na nieodzownym kocyku.
Kilka godzin później księżyc zwisał z komina elektrociepłowni,
a to, że taksówkarz wypożyczał swoją gitarę basową do
tramwaj, autobus, metro i znowu,
to już zupełnie inna historia.

 #NauczycielkaPrzychodziKiedyUczeńJestGotowy

1 komentarz: