niedziela, 4 czerwca 2017

"When you gonna live your life right?"

Napisałam maile i inne wiadomości, żeby uzgodnić przyszłościowe spotkania.
YoJo i ja umówiłyśmy się na Pomost, ale mnie się wcale, ale to wcale nie chciało opuszczać CP.
W czwartkowe popołudnie miałam przetłumaczone zlecenie dla sądu i ani jednej odpowiedzi na swoje próby umówienia się. Znowu poczułam się jak ten dupek, ale "dobra" - pomyślałam - "get over it, Koniczek, każdy ma jakieś swoje powody". Padał deszcz, a ja - mieszając curry - zastanawiałam się, po co ja właściwie tam jadę. Tylko żeby imprezować? Trochę słabo. Trochę szkoda życia. Jednak niezawodna intuicja kazała, więc już trudno. Musiał w tym być jakiś nieznany mi jeszcze sens. Wtem zadzwonił telefon. Cristóbal: "Dzwonię, bo już się za tobą stęskniłem. No, opowiadaj!" Pięć minut później ja: "Jak to, przeprowadzasz się do Warszawy?! Będziesz tam w weekend? Bo ja zaraz jadę." No! I to jest historia o tym, że ratunek dla kraju przyjdzie z I'ka. Ale o tym będzie stopniowo w miarę postępów.
Tymczasem trwa ten długi weekend imprezowo-przyszłościowy. Najlepsza impreza so far miała miejsce na ulicach centrum, a następnie pod PKiNem. Tworzyło ją jakieś 50 000 bardzo pięknych ludzi. W toalecie niby to męskiej pomogłam wielkiej drag queen poprawić fryzurę, przez przejście dla pieszych przeniósł mnie uroczy homoseksualny cudzoziemiec, a na całym placu Defilad były tłumy ślicznych, zakochanych w sobie chłopców. Około 18-tej pewien jednorożec odleciał w stronę odznaczającego się na niebie księżyca, kiedy ja - na schodach baru Studio - jadłam przyniesioną z domu kalarepę, a WpołowieUkraińskaŚlicznotka za mną śpiewał China Girl dla YoJo. Wszyscy jesteśmy homoseksualni, bo wszyscy jesteśmy seksualni. Nie wybierasz sobie, kogo kochasz.
End of story.




 Sezon rozpoczął się na rogu Emilii Plater i Jerozolimskich: pierwsze plastry na stopy w tym roku. 


"Nie będzie wam przeszkadzało, jak usiądziemy tu obok - przy ognisku?"
"Nie! A wam nie będzie przeszkadzało, że rozmawiamy o Waginie?"

(Aguś, tu jesteśmy wstępnie umówione z YoJo! na 22 czerwca.
Biorę wino, kocyk i rumianek, a falafele i hummus mają na miejscu. Fryty też.)


Miasto świętuje Wolność, więc YoJo i ja idziemy w seks. W Cafe Kulturalnej będzie dużo tego.
Później na Krakowskim nasi ulubieńcy: Waglewscy i Mazol! I już nigdzie tego nie ogłaszam, bo nie mam ochoty na small talk, ale dziś - dla odmiany - oprócz w seks idę w tęczę, więc z łatwością mnie rozpoznacie w tłumie:





"Znowu dziś w Warszawie wieje wiatr.
Włosy
po ognisku
pachną jak wędzonka..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz