Zima była bardzo ostra,
więc paliłam w kominku,
aż cegły pospadały z komina.
Wiecie o tym nie od dziś.
Fakt, kawa w porannym słońcu tutaj
zaspokoiłaby żądze Cristòbala ("bardziej ryzykowne przedsięwzięcia"),
ale nie ma co. Trzeba to było naprawić. Ryszek wstępnie obejrzał komin
już w styczniu, po czym słuch o nim zaginął i przez kilka miesięcy był
delikatny problem, aż MMM wynalazł Rycerza. Rycerz ów zamiast na koniu
przyjechał na maszynie a nazwie FERASIN Hendlers i operuje na
wysięgniku, co zresztą już widzieliście we wtorek. Oprócz komina
naprawił też okna w biurach, tak że nie ma już szpar, przez które
mogłyby wchodzić myszy. Luksus na miarę Wieśniaka... Ponadto
przeprowadza eksmisję klanów kawczych spod dachu, które to klany w tym
roku przegoniły szpaki, które z kolei urzędowały sobie w ociepleniu
dachowym w 2016 roku. To były zaciekłe walki tej wiosny, bo szpaki
próbowały odbić tę twierdzę. To jest dom. To nie są żarty.
Ale, ale... jest już czwartek, a to oznacza, że kolację jem nad Wisłą z Peace & Pussy'ankami - jest nawet jedna nowa - ale winko przed północą to już piję z Aguśkiem i Jolą w Pustelni. Jolą, która jest autorką mojej studenckiej ksywki Demon Seksu.
Bo żyj jak rolnik,
ale kochaj
like there's no tomorrow!
Love or lust?
Po co wybierać?
Dobrej drogi!
PS I, wbrew pozorom, pomimo że
nosi rury i szpilki,
on kupuje jej drinki,
ja wcale nie palę w kominku z Cristòbalem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz