Sądząc po interiorze, którym nas hojnie obdarzyła, Frau Majewski była kobietą luksusową i
zapewne nie dawała sobie dmuchać w kaszę jedzoną z kryształów.
Nic to, że szafka po babci - z PRLu.
Ważne, żem w kartofle zaopatrzon i że mam je w czym trzymać.
Nie od dziś także wiadomo, że Velikomis jest króliczkiem królewskim (a Kosołapkin był jego błaznem, of course).
W nowym domu nareszcie jest traktowany należycie:
A teraz patrzcie, jaki mam widok z biblioteki:
Na "Lasek Majewskiej". Innej Majewskiej, oczywiście.
(To tu te łosie, dziki, zające, sarny - po to jest to okno.)
Karma.
Dom spod znaku Majewskiej.
Siła sióstr around the world ;-)
PS. Zabunkrowałam się tu.
Przy bezchmurnym niebie sypialnia jest jak statek kosmiczny: gwiazdy za pięciometrowym przeszkleniem... geez, co za kosmos! Zupełnie, jakby się spało na zewnątrz.
Następne perseidy oglądamy z mojego łóżka, aBsio! Bez Autanu.
Spełniam te marzenia, spełniam.
Co za dom!
Zadajesz szyku na każdym kroku!
OdpowiedzUsuńKryształami?
OdpowiedzUsuńPoczekaj, aż zobaczysz moje srebra!
Ogromny dysonans poznawczy...
OdpowiedzUsuń