Chałupnicze produkcja leukocytów i synteza witaminy D nadal na mojej plejliście.
Słońce na obiad i śniadanie.
Jest już trochę późno na to – wiem, wiem, dlatego też ekscesywnie
podchodzę do tematu:
jedni uwielbiają zapach napalmu o poranku,
ja akurat cenię sobie Esbjörna Svenssona w niskim słońcu.
Wieści spoza wioski czerpię wyłącznie z
Die Zeit,
New Yorkera
i
Wiśni Twittera,
więc byłam wielce rada, gdy do śniadania czytając o
Dakini
dowiedziałam się, że i Ty w obszarze energii tybetańskiej.
Lucky you!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz