poniedziałek, 19 września 2016

Szkołę na propsię

Czasy mamy zmienne,
płynną rzeczywistość
i okazuje się, że owocowi panowie
nie tylko chcą mango dotykać,
ale wręcz - być Siostrami.
W sumie, bardzo mnie to cieszy,
ale na PyjamaPartyNaWypasie (extended version) wstęp surowo reglamentowany.
(Mam nadzieję, że Wam się zdjęcia poprawnie pootwierały w zapro.)
Zupełnie, jak dziś wieczorem.


Niezbadane są meandry twórczości.
Trzy dni przełaziłam meble przestawiając,
w garażu sprzątając,
Cut Killera słuchając.
Trzeciego dnia z God's Playground homeboy'ów Piageta i Bettelheima,
Siostry Liedloff, Gilligan i Nussbaum,
a nawet Skargę zniósłszy
nad pustą kartką w Wordzie
usiadłam i myślałam.
I wyszło zupełnie na odwrót i bez powyższych.


A propos szkoły: w klasach 11-13 nosiłam ten segregator zamiast zeszytów. I tarczy.
Wczoraj wygrzebałam na strychu po 15tu latach, a w środku był list miłosny. 
I on się odnosi do dziś.
Koniczek-Medium i Ahmir - nomen est omen - Questlove...
(Być może tego nie widać, ale to słodkie, tłuściutkie dziecko bawi się hajsem. 
Wiadomo - dotkliwy brak zabawek na PRLowskiej wiosce.
Pewnie myśli sobie: "Ojcze, tyś jest tym, który ma frut" albo wręcz:  "6 zer, 6 zer...")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz