Nie wzięłam się znikąd.
Moja Mama też ma tysiąc ulubionych piosenek, a to kolejna:
Mamie spodobało się oglądanie teledysków na blogu ;-)
W
2001 roku, miesiąc po maturze, wygrałam w VIVA tv bilety na koncert
OutKastu w Berlinie.
Ależ to był szał!
Nie
dość, że ten Berlin (a Biderich na drugim końcu Niemiec), to jeszcze
ściągnęli mi MMM z Torunia (uwaga - 2001 rok, żadna tam UE, żadne
Schengen), mnie wywieźli super szybkim ICE z Düsseldorfu i umieścili nas
w designerskim czterogwiazdkowym Artotelu w Mitte. Kosmos!
MMM
jest z natury bardzo sceptyczny, mieszkał wtedy w tej transformacyjnej
Polsce i uznał, że to wszystko jest grubymi nićmi szyte i nieprawda.
Dlatego na wszelki wypadek zabrał zapas konserwy turystycznej.
Kiedy
czekaliśmy w lobby na transport na koncert, MMM nadal nie wierzył i
jeszcze sarkastycznie stwierdził: "Taaaa, teraz jeszcze tu limuzynę
podstawią."
No i podstawili. Białego Lincolna.
Dlatego ja tam zawsze wolę look at the bright side of life.
I skakaliśmy w pierwszym rzędzie i wszędzie pachniało gandzią.
I
André śpiewał Ms. Jackson!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz