środa, 5 sierpnia 2015

Ms. Jackson

Nie wzięłam się znikąd.
Moja Mama też ma tysiąc ulubionych piosenek, a to kolejna:


Mamie spodobało się oglądanie teledysków na blogu ;-)

W 2001 roku, miesiąc po maturze, wygrałam w VIVA tv bilety na koncert OutKastu w Berlinie.
Ależ to był szał!
Nie dość, że ten Berlin (a Biderich na drugim końcu Niemiec), to jeszcze ściągnęli mi MMM z Torunia (uwaga - 2001 rok, żadna tam UE, żadne Schengen), mnie wywieźli super szybkim ICE z Düsseldorfu i umieścili nas w designerskim czterogwiazdkowym Artotelu w Mitte. Kosmos!
MMM jest z natury bardzo sceptyczny, mieszkał wtedy w tej transformacyjnej Polsce i uznał, że to wszystko jest grubymi nićmi szyte i nieprawda. Dlatego na wszelki wypadek zabrał zapas konserwy turystycznej.
Kiedy czekaliśmy w lobby na transport na koncert, MMM nadal nie wierzył i jeszcze sarkastycznie stwierdził: "Taaaa, teraz jeszcze tu limuzynę podstawią."
No i podstawili. Białego Lincolna.
Dlatego ja tam zawsze wolę look at the bright side of life.
I skakaliśmy w pierwszym rzędzie i wszędzie pachniało gandzią.
I André śpiewał Ms. Jackson!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz