niedziela, 2 sierpnia 2015

Saturday night fever

Kolczyki z Avonu,
szampanik, wódeczka, jedzonko,
stringi i loczki na korkociąg,
hejsokołybaśkamiałafajnybiust,
ile metrów ma twój garaż, my w tym roku do Egiptu
i dewolaj z tatarem.
Gdzie wczoraj byłam, he?
O 20:15 zrobiłam kopciuszka.
I do kryjówki. (Mama do mnie napisała, że ją zmartwiło to określenie, ale to nic strasznego. Potrzebna jest kryjówka, jeśli jest się alone in a world of clones.)

Jest ten księżyc! Ogromny i pomarańczowy nad sosnami, a pod nim tańczą krowy. Pierwszy raz widzę coś takiego, a swoje na wsi odsiedziałam. Ogromna radość życia bije z tych zwierząt. One po prostu dzisiaj nie są uwiązane. Dopiero teraz widać, ile im potrzeba ruchu i ile mają energii.
To musi być męka.


aBsio, to tu przegadałyśmy ostatnio the morning away. Przez telefon. O tym i o tamtym.













Lipiec nas nie rozpieszczał, ale teraz jest sierpień i zamierzam biec ku słońcu.

2 komentarze:

  1. Widoki lepsze niż ode mnie :)
    Ale ja już jutro wieczorem zamieniam je na wschodnią sielankę z parującym powietrzem (upały!)
    A w weekend widzimy się na Mazurach (wtedy ogarniemy Spfy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. I bet, że parujące powietrze. Baw się dobrze.
    Widzimy się u mnie!

    OdpowiedzUsuń