środa, 21 października 2015

Charles Taylor, Casanova, Zofia Rydet

Lecz nie samą sztuką człowiek żyje i trzeba wykonywać tak prozaiczne czynności, jak krojenie produktów do sałatki (to i tak o niebo lepsze od chociażby odkurzania samochodu, które już jest kompletnym nieporozumieniem).
Sałatka była jednak na tyle pyszna i orzeźwiająca, że nie mogę się nie podzielić tym pomysłem.


Correct, od dzisiaj nie jestem sama w Pustelni, a od czwartku będziemy we troje.

Składniki:
Pół fenkułu,
jedno jabłko,
jeden owoc mango,
pół cebuli cukrowej,
jedna mała rzepa albo kilka rzodkiewek,
natka pietruszki,
sól, pieprz.
Bez dressingu. Mango robi za dressing.
Wystarczy wszystko pokroić i już.



PS. Ktoś z Was był w Peraście?? Moje drugie ulubione miejsce na ziemi po I'ku. Nad Zatoką Kotorską.

3 komentarze:

  1. W Peraście chyba nie, ale po Zatoce Kotorskiej się bujaliśmy jachtem, pięknie tam i jedzenie pyszne :) Sałatka wygląda tak dobrze, że ach. Mandżko muszę natychmiast nabyć, od tygodnia za mną łazi.
    PS. Eichelberger zamówiony, Biegnącą już mam, ostatnią z półki dorwałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo, Maszynistko! Biegnąca to objawienie, ale musiałam dorosnąć.
    Właśnie wracam z Twoich stron - z opery. Jutro też będę na "Casanova w Warszawie". Może też chcesz? Możemy się też spotkać na winko tam na dole w enotece albo w El Popo. Hm?? Napisz sms's, pls. Aaa, i ten 3.11. się zbliża i chyba tu będę, także śniadanko w germańskim składzie może być znowu :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mhm, widzę na facjacie, że idziesz w przyszłym tygodniu do SWPSu. Jeśli nadal tu będę, to też idę.

    OdpowiedzUsuń