Lecz nie samą sztuką człowiek żyje i trzeba wykonywać tak prozaiczne czynności, jak krojenie produktów do sałatki (to i tak o niebo lepsze od chociażby odkurzania samochodu, które już jest kompletnym nieporozumieniem).
Sałatka była jednak na tyle pyszna i orzeźwiająca, że nie mogę się nie podzielić tym pomysłem.
Correct, od dzisiaj nie jestem sama w Pustelni, a od czwartku będziemy we troje.
Składniki:
Pół fenkułu,
jedno jabłko,
jeden owoc mango,
pół cebuli cukrowej,
jedna mała rzepa albo kilka rzodkiewek,
natka pietruszki,
sól, pieprz.
Bez dressingu. Mango robi za dressing.
Wystarczy wszystko pokroić i już.
PS. Ktoś z Was był w Peraście?? Moje drugie ulubione miejsce na ziemi po I'ku. Nad Zatoką Kotorską.
W Peraście chyba nie, ale po Zatoce Kotorskiej się bujaliśmy jachtem, pięknie tam i jedzenie pyszne :) Sałatka wygląda tak dobrze, że ach. Mandżko muszę natychmiast nabyć, od tygodnia za mną łazi.
OdpowiedzUsuńPS. Eichelberger zamówiony, Biegnącą już mam, ostatnią z półki dorwałam.
Brawo, Maszynistko! Biegnąca to objawienie, ale musiałam dorosnąć.
OdpowiedzUsuńWłaśnie wracam z Twoich stron - z opery. Jutro też będę na "Casanova w Warszawie". Może też chcesz? Możemy się też spotkać na winko tam na dole w enotece albo w El Popo. Hm?? Napisz sms's, pls. Aaa, i ten 3.11. się zbliża i chyba tu będę, także śniadanko w germańskim składzie może być znowu :-)
Mhm, widzę na facjacie, że idziesz w przyszłym tygodniu do SWPSu. Jeśli nadal tu będę, to też idę.
OdpowiedzUsuń