poniedziałek, 7 grudnia 2015

#emocje

Te największe, fundamentalne i najbardziej przerażające.
Te, które błagają o odkrycie, a przy tym wymagają wyszkolonego oka odbiorcy.
Dobrze trafiliście.

"Dzień dobry". Dzieci w poczekalni nawet na mnie nie spojrzały, nie mówiąc już o przywitaniu się. Usiadłam na schodach. Dziewczynka zerknęła na mnie ukradkiem. Chłopiec po cichu wszedł do pustego gabinetu."Pssst! Żeby mama nie zobaczyła." Aaaight. Dziewczynka ochoczo podchwyciła temat i poderwała się z krzesła. Zaraz jednak zdała sobie sprawę, że tuż obok jest ktoś z wrogiego obozu - dorosły. Skuliła się, spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, a ja pokazałam, żeby poszła za bratem. Ledwie wbiegła do gabinetu, kiedy - nadal bardzo cicho - wróciła do mnie i szepnęła:
"Kocham Cię!"
"Ja też Cię kocham!"
Usiadła na schodach. "Zobaczymy się jeszcze kiedyś? Tak bardzo bym chciała."
"Tak, na pewno się tu jeszcze zobaczymy."
Geeeez...

One są wszędzie i nie sposób im wszystkim pomóc.


Zaledwie trzy godziny później, na miętowej kanapie uskuteczniałam biforek z seksowną MS: "Człowiek przyjeżdża na lans, a tu furgonetka z mięsem. Pół metra goleni wisi z tyłu, sprzedają kiełbasę z drzwi!" "No wiem. Mówiłam Ci - jak na wiosce."


Ale lans nie kazał na siebie długo czekać. Odłożyłyśmy na bok świadomość nocnej furgonetki z mięsem i już za chwilę w holu Opery Narodowej wirowały te spuchnięte usta, te kozaczki za kolanko, te ścianki, ci celebryci. "Ciekawe, czy przebiją Marcusa?" Dwa tygodnie temu Marcus z Leszkiem i Mino przez prawie 4 godziny dawali taki popis, że spokoju pojechaliśmy szukać do "Kebab u Turka". Furia. Także tego wieczoru miał grać Mino, więc mieliśmy wyśrubowane oczekiwania.
Na scenę wyszła Ona. Taka zdolna. Taka atrakcyjna. Taka wpływowa.
I taka skulona.
Biedna, mała dziewczynka w cekinach z najwyższą perfekcją odśpiewała wokalizę. Obejmowała siebie samą tak, jakby w innym wypadku miała się rozpaść na kawałki. Zero energii, zero radości, samo rzemiosło i jakaś niema, błagająca rozpacz. Co za technicznie perfekcyjny, smutny koncert.

Poszliśmy zatem szukać ukojenia w ElPopo, gdzie MS do mnie: "Dopiero teraz świętuję tę trzydziestkę", a ja do niej: "Super! Teraz wszystko zacznie odpadać. Ciekawe, gdzie będziesz za cztery lata..." "Ach, Olik, Ty znowu o tym."  Poślizgałyśmy się więc chwilę przy nachosach, aż tu nagle po północy (kiedy aBsio wysłała maila, oczywiście... to już standard), już na miętowej kanapie, MS odkryła, że tafla lustra jest płynna. Nikt, zupełnie nikt się tego nie spodziewał. Dotknęła jej i powoli zanurzyła tam dłoń. Zupełnie bez lęku, do piątej rano, do "Think of you" Rodrigueza. To mnie naprawdę urzekło. Pełen szacun, bejbe. Pokłony.
Maszynistka powiedziałaby: "Ależ te kobiety są silne!" Uwielbiam, kiedy to mówi! To daje mi siłę na kolejne kilka tygodni.
Są silne, bo mają siebie nawzajem!

Zabronili Ci je przeżywać, pokazywać, ale przecież to nie sprawia, że ich nie ma.
Pozbawili Cię piękna, jedynego sensu, ale Ty już tak nie chcesz. I szukasz. I - nagle - trafiasz.
Boom! F*&%k! Przerażające?! Co teraz?
Udając, że się z nich śmiejesz, tak naprawdę prosisz o pomoc.
Być może jeszcze się wstydzisz, ale to nic, to nic. Spokojnie. Cały czas jestem, pomogę Ci.
Dlatego ten blog. Moja pomocna dłoń dla Ciebie.
Mam też telefon, though ;-)

  Mocne, co? Ale to nie o mnie, spokojnie.
Po prostu mną wstrząsnęło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz