poniedziałek, 20 lutego 2017

Anya



Późny sierpień był już całkiem chłodny.
Siedzieliśmy w atelier, na dole. Przynieśliśmy wino, a Ona - tony sałaty i warzyw. Zupełnie nie pamiętam, o czym była ta długa rozmowa. Wiem tylko, że na chwilę zostałyśmy same i Jej powiedziałam, a Ona powiedziała mnie i ja myślałam, że za chwilę będzie po wszystkim, ale tak się w ogóle, ale to w ogóle nie stało. Jako że było nam we troje tak dobrze, Ona zapowiedziała się do nowego domu, żeby skończyć tam swoją pierwszą powieść. Za rok.

Miesiące ciągnęły się jak smoła, a jednak zaskoczyło mnie, że to JUŻ i Ona tam będzie, jak wrócę z Litwy. Widziałyśmy się może w sumie czwarty raz, ale you can always tell when the groove is working or not, więc powiedziałam, że być może przez cały Jej pobyt nie będę się do niej odzywała, po czym poszłam dziadować w statku kosmicznym. A że it did work, to Ona w zupełności rozumiała i przez dwa dni rzeczywiście prawie się do siebie nie odzywałyśmy – ba – prawie się nie widziałyśmy w tym przepastnym Królestwie Kiszonej Kapusty. I tym się cechuje prawdziwa bliskość, że wszystko jest perfectly fine i możesz sobie być, kim chcesz i nikt cię za to nie gnoi. I ten wczesny sierpień był zimny like a hell of m*(&&*%er, więc postanowiłam nauczyć się robić zupę rybną. Od trzeciego dnia Jej pobytu wspólnie przyrządzałyśmy posiłki, a Ona opowiadała o powieściach feministycznych, jakie te sytuacje przywodziły jej na myśl. To ja Ją uczyłam, gdyż Ona nie gotuje. Kroiłam te ryby rozbebeszone, głowy odcinając, a także ogony. Ona kroiła pory i ziemniaki i mówiła o Toni. Oczywiście, że przeczytała wszystko, w tym tę najnowszą. Może i trzy godziny tak w tej kuchni zabawiłyśmy tego dnia, aż każda poszła do siebie, a niebo runęło burzą. A gdy cztery dni później Ona wymieniła się z Agusskiem i Mo, powiedziała, że to będzie scena końcowa Jej książki – to wielogodzinne gotowanie, bo książkę ukończyła w programie Scrivener, który to program także mnie poleca. Za dwa tygodnie przyszła Toni wraz z Ingeborg, a przed Bożym Narodzeniem także Książka – w postaci elektronicznej na razie. Ani jednej ani drugiej nie mogłam ruszyć wtedy, a gdy teraz skończyłam Toni, to zamknęłam także tamtą przepastną księgę i krąg się perfekcyjnie zamknął, bo tam były wszystkie odpowiedzi, jak w lustrze. Teraz mogę się zabrać za Książkę, a wiem, że i ona lustrem mi będzie, bo to wszystko nie bez przyczyny.
Pisałam już, że Jej pradziadek był stąd i sto lat temu wybudował kościół w I’ku?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz