sobota, 18 lutego 2017

Kocur

Na mój widok Pidżej ma uśmiech jak milion dolarów
(albo jak Sindbad)
i bardzo to w Nim lubię.
Ostatnio, po przerwie zimowej, spojrzał na nas i powiedział:
"A teraz będziemy się bawić tak,
jakby jutro miał być koniec świata,
a my wszyscy mielibyśmy zostać zbawieni."

Tak, tak, jeśli o godzinie 20-tej
you see świetlica wiejska so packed,
to znaczy, że jest wtorek albo piątek i występuje tam Pidżej.
Ja niestety występuję tam bardzo rzadko.
Taki czas.

"O, a czytałaś Mistrza i Małgorzatę??!"
"Tak. Nie raz."
I niebawem przeczytam kolejny raz,
bo jest nowiuteńkie tłumaczenie.
Nie dość, że trochę slangu przemycili, to jest dużo aluzji muzycznych,
a Korowiow w kraciastych porciętach nazywa się teraz Korowiew.

Tymczasem jest sobota. Co za tydzień!
Zielony groch zamoczony, kapusta na kimchi posolona,
jeszcze tu rach-ciach trochę ogarnę i jadę po Słucham/Gadam
i robimy ten brancz.
Plizz, kup mi Wyborczą.

A że ulubionych chłopaków z szuflad powyciągałam, to będą słuchani - z wybitną dedykacją dla Holly'ego, który wczoraj był na koncercie Justi&Holly2.
Ach, szkoda, że nas tam nie było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz