wtorek, 12 września 2017

Krajobraz wiejski po dożynkach

Z cyklu „Kocham swoją wieś!”

Jestem koordynatorką regionalną inicjatywy #RatujmyKobiety i w tej roli odbyłam wczoraj kilkugodzinne tournée po mojej rodzinnej wsi.
Wieś jest mała, liczy nieco ponad sto numerów, a nazw ulic nadal jeszcze nie mamy. Do zbierania podpisów przygotowałam się zarówno merytorycznie, jak i mentalnie. Wiedziałam, że mogą być trudne rozmowy, odmowa jakiejkolwiek rozmowy czy może nawet sytuacje znacznie gorsze.
Ciekawa wymiany zdań i postaw mieszkanek/mieszkańców Idzbarka przypięłam przypinkę z logo RatujmyKobiety i wyruszyłam. Po kilku godzinach odwiedzin w domach, spotkań pod sklepem i w sklepie czy na ławeczce przy rondzie mogę powiedzieć, że NIKT nie odmówił mi podpisania listy!
Powtórzę, bo to piękne: NIKT nie odmówił podpisania.

Jedna osoba na razie wstrzymała się i uzasadniła to bardzo odpowiedzialną postawą obywatelską:
„Zapytam dzieci. Mnie to już nie dotyczy, a nie chcę wam młodym zaszkodzić. To jest poważna decyzja i muszę to rozważyć.”

Podpisywali młodziutcy mężczyźni i starsi panowie pod sklepem, kobiety z dziećmi i ciężarne, ojcowie i dziadkowie. Rekordowe PESELe zaczynają się od liczb 25 i 31. Najczęstszą reakcją są „Oczywiście!” i „to kobieta powinna decydować”, choć spotkałam się też z uroczym „Ja co prawda jeszcze nie doszedłem do siebie po dożynkach, ale pewnie że podpiszę.” Nie wspomnę już o klasyku: „Ale co on o tym wie, jak on dzieci nie ma, kobiety nie ma i z kotem żyje?”
Najbardziej poruszająca była rozmowa ze starszą, bardzo wierzącą osobą, która jest przeciwniczką aborcji i edukacji seksualnej w szkołach. Rozmawiałyśmy szczerze i otwarcie, a na końcu osoba ta podpisała listę.

To doświadczenie pokazuje mi, jak ważna jest spokojna i merytoryczna rozmowa. To właśnie ten kontakt z ludźmi uważam za kluczowy w inicjatywie Ratujmy Kobiety. Niezależnie od losów projektu ustawy w Sejmie ta praca, te rozmowy, to uświadamianie nie pójdą na marne i stanowią już teraz ważną podstawę dla dalszych działań.
Powiem tyle: prawie popłakałam się ze wzruszenia i radości.
Już IX Kongres Kobiet w Wolnym Mieście Poznaniu był poruszający, ale Wolna Wieś Idzbark przebija wszystko!

Czuję się bardzo utwierdzona w swojej decyzji o powrocie na wieś po 23 latach emigracji.
Obserwuję, że feminizm w Polsce przestał być zjawiskiem marginalnym, a staje się częścią tkanki naszego społeczeństwa – niezależnie od płci.

To na fali pokongresowej i w ramach działań post-wkurwowych.

Bądźcie pozdrowione i pozdrowieni!



2 komentarze:

  1. Pięknie! Pięknie Idzb. i pięknie, że to zrobiłaś <3 Wiadomo, ja już w 2010 r. broniłam pracę magisterską na temat feminizmu i feministek tejże wsi ;) Ale to bezcenne, takie doświadczenia, nie? Ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń