niedziela, 27 marca 2016

Święto Velikomisa Pt. 1

Su sv velikomis!



Bo ludzie już widzieli w Gali, jak wygląda szczęście i 
będą je teraz w%^&$#ć garściami w drodze nad Bałtyk!
Jeszcze co prawda za zimno na kajta,
ale na przygotowania do triatlonu w sam raz.
Boso.
Teraz się biega boso, helllloooooo!

Taki Maks, Miko czy choćby mały Stanisław będą wykwintnym dodatkiem do SUVa. Wysypią się stamtąd jak lentilky w swoich kolorowych kamizelkach, adidasach, długich loczkach i pobiegną przez parking. W restauracji najwyżej da im się po smartfonie i będzie spokój. 
„Chodź FiFi, mamusia da komórkę, chodź. FiFi!!!!! Nie słyszysz, jak mamusia cię woła??!!” Roczna/roczny (?) FiFi zaliczy glebę w swoim gustownym dresiku by Risk made in Warsaw zanim podejdzie do stolika, a tam tatuś zapyta panią: „Czy są kopytka dla małego stworzenia?”

Mordor na występach gościnnych w I’ku.
Przed każdym dłuższym weekendem ten sam cyrk w restauracji nad rzeką,
a ZdrowyW w piątek (bardzo, bardzo wyjątkowo) w samym oku cyklonu,
bo mu się gotować nie chciało.
Gruby błąd.
Uciekł z Rajchu, to go w Warszawie dogonili.
Uciekł z Warszawy, to mu w I’ku depczą po piętach: 
Mordorska Armia Niepewnych.


No, ale to w końcu święto Velikomisa -




wk&*%$ego króliczka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz