Podekscytowana, że udało mi się w biegu zrobić to zdjęcie:
Nasz archetypowy Lisek
stanęłam jak wryta,
gdy zobaczyłam,
że na środku drogi
swój zimowy tłuszcz
rozlał
wygrubaszony,
wypasiony,
leniwy,
śpiący
borsuk!
Rarytas rarytasów!
(Zwinny jest, grubas jeden, i nie zdążyłam zrobić zdjęcia.)
Przez dziesięć lat go wypatrywałam
i ukazał mi się dopiero,
gdy się tu przeprowadziłam.
Teraz widujemy się kilka razy w roku.
To jest najlepszy czas:
wszyscy się obudzili, powyłazili,
ale jeszcze nie ma liści,
więc bardzo dobrze ich widać.
I Histeryk oczywiście też tam był z tym borsukiem.
On jest zawsze.
(Jeśli ktoś nie zauważył, to wczoraj były imieniny Helmuta. Jeszcze przyjmuję spóźnione życzenia i tony prezentów.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz