piątek, 13 maja 2016

Lato jest

gdy gorący zapach żelazka miesza się z zapachem jednodniowego siana.
Jeśli do tego jeszcze spadnie ciepły deszcz,
to możesz sobie później
wpuścić do salonu las i łąkę
i na leżaku kontemplować
swoje połączenie z marokańską siostrą Nejet,
która dwa życia temu przywiozła ci te szerokie, kolorowe spodnie,
które masz na sobie.
Przez chwilę dostrzeżesz tę oczywistość.
("Hey, who's worryin 'bout cha, babe?
When you whylin out, runnin 'round in these streets.")
Lecz po chwili przypomnisz sobie, że
już przecież masz skrzynkę z narzędziami marki Stanley
(PJII: "Stanley to jest Stanley. Narzędzia nie do zdarcia!").
I już.



Szkoda było opuszczać CrystalPalace w tak pięknym momencie.
Jednak dystans do własnych spraw zawsze w cenie i trzeba pozostać w ruchu.
To znaczy - wszystko już jest w ruchu i nie powstrzymasz.
Tak oto rozpoczęło się kilkunastodniowe tournée,
z którego wrócimy zupełnie inne i
całkiem same.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz