wtorek, 3 maja 2016

Więcej światła,

więcej surrealizmu.

Codziennie muszę tłuc 10 stron BielefeldPapers i żeby zdążyć, nastawiam budzik na 6-ą.
Telefon ładuje się w kącie pod kilimem.

 
Idę przez zimny korytarz do kuchni i nastawiam kawę, biorę ciastka albo kokosowe kulki z jaglanej


(o dzięki, M2nd, asystencie MasteraOfDisaster), gazetę i jem pierwsze śniadanie w łóżku, po czym przenoszę się do biura - na drugi koniec pokoju. Tłukę w klawiaturę, dziwię się, że wszyscy śpią i śpią, a ja w tak krótkim czasie jestem w stanie aż tyle przetłumaczyć (widocznie suple od Wiedźmy i witamina C robią swoje).
Gdzieś tam ok. 10-ej razem robimy duże śniadanie.
I tak przez 3 dni.
Trzeciego dnia biorę telefon do biura,
tam przeskakuje czas i dociera do mnie,
że pod kilimem mam sieć białoruską,
a w biurze - polską.
Czyli że pobudeczki po 5-ej były, a ja miałam całą godzinę
found in translation.

Geez, Koniczek! Wie verpeilt ist das denn???

Jajecznica z czosnkiem niedźwiedzim

 
jajecznica,
czosnek niedźwiedzi.

Zbierasz czosnek w podmokłym lesie na skraju Puszczy Białowieskiej -
tam, gdzie za trzy dni będą się pasły żubry;
rozpalasz w kuchence,
przez 15 minut smażysz jajecznicę
na końcu dodając ten posiekany czosnek.

Im dłużej smażysz, tym cieplejsza woda w bojlerze do "prysznica".
Bierzesz "prysznic" z wybraną osoba,
preferably z aBsio.

Już niebawem przepis na kartofle z cebulą!
Stay tuned.
<3

PS. Czas to bardzo absurdalna koncepcja ludzkości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz