piątek, 20 maja 2016

Lechaim

Po 22-ej, czyli po zamknięciu piekielnego studia nagrań, leniwy powrót z restauracji Hamsa do mieszkania zajmuje dokładnie długość piosenki "Inside and Out" wokalistki Feist - ale w remiksie, którego nie ma na YouTube, więc przykro mi.
Musielibyście mieć Spotifaja i wejść na jedną z moich plejlist.




I tu, nad Wisłą, jest ten lunapark z takim właśnie urządzeniem.
Wszystko tak, jak mi się śniło w październiku.
Pamiętacie na pewno, a mnie nic nie dziwi, nie.
Książkę wzięłam idealną na czas i miejsce,
i jeśli JA nie mam żydowskich korzeni,
to już sama nie wiem.
Tuszyńska coraz bliżej łóżka leży w CrystalPalace, ale nadal się za nią nie wzięłam.
To chyba jeszcze nie ten moment.
Aguśkowi dziękuję za Romę Ligocką, którą mi poleciłaś jeszcze na studiach.
(Czytam "Dobre dziecko". Masz?)

Chyba się tu dziś zabunkruję aż do wieczora i odpuszczę te muzea z Jurandem.
Baba Ghanoush w lodówce się chłodzi...



I teraz proszę się przyznać:
kto mnie obudził po drugiej i uporczywie nie dawał spać?

Lechaim, mazeł tow, Giora Feidman is the greatest!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz