Bywa, że robię to tak ekscesywnie,
że nie wystarcza już dla mnie.
Ale nie chodzi o to, żeby przestać. Ja to lubię w sobie.
Wystarczy, że wystopuję trochę z autodestrukcją.
I o tym było wieczorem - tego dnia, który nazwałam tak ważnym opuszczając CP na cały dzień.
Więc kiedy jadłam już makaron sojowy w olsztyńskim barze Sajgon,
a na moich śmiałych planach położył się lekki, delikatny cień zwątpienia, czy może nawet lęku,
z pomocą przyszły One:
Co tam przyszły...
Przypędziły!!!
OMGess.
Jak mogłabym to zignorować?
Jadę.
Hol und ich hören zeitgleich dasselbe, ohne es zu wissen.
Klar Sache, dass wir uns jetzt sehen müssen.
Paris must wait...
Czyli dobry znak🐎
OdpowiedzUsuń