wtorek, 10 października 2017

That ain't you, man

Życie jest zbyt cenne, aby marnować je na letnią kawę czy słabe filmy.
Dlatego ostatni film - a był on niestety słaby - oglądałam w maju.

I wczoraj w końcu: bang!

Stał na półce od kilku miesięcy, ale bałam się.

MOONLIGHT

Damn, co za film!
Jak dla mnie, perfekcyjny.
Nawet mało jest gadane, hehe,
ale najważniejsze są kolory i muzyka.
Scena otwarcia - jedna z najlepszych ever.
Ustawia wszystko.
Geez, co za film....

Jeden wielki ruchomy obraz z podkładem muzycznym
i niesamowicie utalentowanym aktorem.
Zagrać wszystko w tak oszczędny sposób?

Rozłożył mnie na łopatki.
Koniec komentarza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz