piątek, 19 lutego 2016

Życie w micie

Wszystko ma swój czas, więc dopiero wczoraj postanowiłam zawieźć do biblioteki gminnej Twoje książki, Agussiek.
Przed wyjściem jeszcze zerknęłam na tę książkę (z koniczkiem) - 'Życie w micie' -


i pomyślałam, że to dobry tytuł posta.
Off I went.

W bibliotece gminnej, która teraz znajduje się na ostatnim piętrze wiejskiej szkoły, pracuje nowa pani. Ledwie zamieniłyśmy kilka zdań, a do pomieszczenia z impetem wpadły starszaki.
"To dzieci tu spędzają przerwy? W bibliotece?"
"Tak. Obiecałam im herbatę dzisiaj. Wie pani, wszystkich tu nie pomieszczę i mamy dyżury.
Dzisiaj i jutro piąta i szósta klasa."

 
Chłopcy rozsiedli się przy stole, zaczęli mieszać w herbatach. Miejsca obok nich zajęły trzy dziewczynki. "Widzisz, widzisz! Mówiłam Ci, że 'smętarz' a nie 'cmentarz'. Smętarz dla zwierzaków."
Aha, nowa generacja rośnie, aBsio.




(Zdecydowałam się jednak zostawić tutaj tę Gretkowską,
bo pani bibliotekarka powiedziała, że jest target.)

"Tylko cukiernicę mamy brzydką", powiedziała pani wskazując na słoik z cukrem.
(Hehehe, that is no problem that I can't fix...
Frau Majewski miała dużo cukiernic!)

Za to zasłonkę mają ładną:


Kiedyś wisiała u mnie w pokoju w Rajchu.


Pocieszyłam się jeszcze przez chwilę tą energią i poszłam pod sklep do auta.


I teraz będzie historia z cyklów "Integracja ze społecznością wiejską" i "Don't judge a book by its cover".

Właśnie podłączałam telefon do radia, kiedy w szybę zapukał Hrabia - mistrz asan i członek wiejskiego ensemble 'Tańczący z Winkami'.
"Jedzie pani może do miasta albo w tamtym kierunku? A mogę się zabrać?"
Usiadł i zagaił: "Aaaaa, pani pewnie dzieci przywiozła do szkoły?"
"Nie, nie mam dzieci. Książki do biblioteki przywiozłam od przyjaciółki.
Pan czyta? (Nie, to nie był sarkazm!! Wiem od J. że Hrabia - rówieśnik J. - kiedyś dużo czytał.)"
"Teraz to już mniej, ale właśnie szukam takiej jednej książki. Po księgarniach muszę pochodzić.
'Życie w micie' Beaty Pawłowicz."

...
...
...

"Beaty Pawłowicz i Wojciecha Eichelbergera?"
"Właśnie tak. Tak mnie to zaciekawiło, przeczytałem recenzję w Gazecie Ostródzkiej. O, tu sobie na kartce zapisałem tytuł."
"Mam tę książkę, pożyczę Panu."
Tu nastąpiły zdziwienie i wielka radość, na to ja:
"Tata mi mówił, że pan lubi czytać."
"Tata? To kto jest pani tatą?'
"Jeżyk."
"Aaaaa, to ty!!!! O.!!!!"
Skończyła się "pani" i zaczęły się pytania:
"To co tak słabo z dziećmi?"
"Nie chciałam. A pan co tak słabo?"
Hrabia w szczery, gromki śmiech:
"Eeee, to bardziej dla kobiet. Jak to się mówi: instynkt macierzyński."
"A wie pan, że są nowe badania, z których wynika, że nie ma 'instynktu macierzyńskiego'?"
"Jak to nie ma? Zanikł?"
"Nie. To taki wytwór kultury. Tak ludzie sobie role przypisują - kobieta zajmuje się dziećmi, a mężczyzna pracuje. Ludzie tak żyją, bo 'tak się robi'."
"Aaaa, tak jak z kościołem? Wszyscy chodzą, bo dzieci trzeba do komunii posłać, a na końcu pogrzeb, tak?"

Właśnie tak, panie Hrabio.


(Jeśli macie do oddania książki, to ja chętnie przyjmę dla biblioteki.
Najchętniej oczywiście dywersja feministyczna i coś z cyklu 'Życie w micie'.
Jeśli ktoś chce coś kupić i podarować, to tym lepiej.
Ja będę teraz sukcesywnie coś kupować - Kasię Miller, Alice Miller, Eichelbergera.
Kilka lat temu w YPINie zrobiłam zbiórkę na szachy. Kupiliśmy pięć kompletów i zegary dla szkoły, a kilka miesięcy później jedna z naszych uczennic wygrała lokalne zawody.)

2 komentarze:

  1. Ale historia. NIESAMOWITA sprawa z tym mitem.
    Kolejna porcja książek się szykuje. Wprawdzie mało feministyczne, ale wartościowe czytadła też są w cenie :)
    Pozdrawiam z kanapy, znowu chora po weekendzie z dziećmi...

    OdpowiedzUsuń
  2. To naprawdę niepokojące.
    I śniłaś mi się dziś (i to też było niepokojące).
    Napisz, pls, na priv, czy coś wiadomo o kolejnym wyjeździe do Pustelni i w ogóle.
    I pozdro znad Szeląga. Przyjechałam do Andersa po internet, bo mi w CrystalPalace szwankuje.

    OdpowiedzUsuń