niedziela, 1 kwietnia 2018

Męki Pańskie


- Jak w tym roku Wielkanoc?
- Jak zwykle…
Oh, Fuck! Weź…

Mój już tydzień wcześniej rozpoczął przedświąteczne porządki.
Ja w tym czasie przezornie zostawałam dłużej w pracy, żeby przypadkiem mnie do tego nie zaciągnął. I dobra, nadgodziny będą, to się na majówkę gdzieś pojedzie.
Kafelki, szafki  i framugi.
Okna, wiadomo.
Pranie firan, trzepanie dywanów i szorowanie podłóg – cały ten program obowiązkowy.
Ja tylko podjechałam do myjni i umyłam samochód.
I git. Mam spokój.

Kilka tygodni temu buszował po galeriach i kupił w Tesco cały koszyk ozdób świątecznych: te wszystkie paskudne zajączki, pastelowe serwetki, świeczki w kształcie jajek. Ta cała pierdolona świąteczna chujowizna z Chin. Potem siedział wieczorami i robił wydmuszki. Oklejał piórami, konfetti sztancował. Na blogu o stylowym życiu znalazł instruktaż kaligrafowania etykietek z imionami gości, więc w tym roku będzie jak u szlachty. Wujek Józek, ciocia Lodzia, te wszystkie Sebusie, Srusie, wszyscy będą mieli kartkę z imieniem i zajączkiem. Kazał mi kupić na bazarku gałązki brzozy do udekorowania stołu. Ma te wydmuszki, to je sobie tam powiesi. W zeszły weekend obdzwonił wszystkich i uzgodnił świąteczne menu. Wędliny wędzi sam w naszej wędzarni na działce. Przez te wszystkie wyklejanki i wędzonki dość późno zorientował się, że zapomniał zrobić sobie termin w Barber shopie i denerwował się, że nie będzie miejsc, ale jakoś się udało: dwa dni przed Wielką Sobotą. No, najwyżej sobie na lakier postawi włosy. Na święcenie koszyczka jeszcze powinny się trzymać. O, do koszyczka szmatę taką kupił i już wykrochmalił. I takie małe kurczaczki, tyci, tyci takie. Na grobach też był i wyczyścił lastryko specjalnym środkiem do nagrobków.

Patrzę na to i czasami nie wierzę, że to ten demon seksu, który mi tak szalenie imponował na studiach, jak jeszcze miał swoje pasje, swoich kolegów. Teraz tylko zakupy, sprzątanie, ciuchy, wyjazdy, blogi lajfstajlowe. Ostatnio dzieciaka mu się zachciało. Bo takie śliczne ubranka będziemy mu mogli kupować i robić zdjęcia na instagram, jak pluje szpinakiem.

Dżizas!

Najbardziej w świętach nie lubię tego zrzędzenia: tak się narobiłem, a ty mi nawet nie podziękujesz! Boże, jak ja się umęczyłem. Jestem spocony jak mysz.
Potem w święta wracamy po ósmej z tej Rezurekcji, a on ledwie się do stołu dowlecze, bo – tradycyjnie – w nocy jeszcze do drugiej coś tam pichcił, a potem trzeba było podłogę w kuchni umyć.
Chryste, czy ja go kiedykolwiek prosiłam o to całe sprzątanie, to malowanie jaj, dmuchanie tych pierdolonych wydmuszek? Ogólnie w dupie mam te całe święta, tyle że żarcie w sumie niezłe jest. W telewizji zawsze to samo – papież, jakieś odgrywanie tortur z przybijaniem do krzyża, jajeczka i rzeżucha.
Na fejsa sobie wejdę, ale ile można?
W ogóle to jak można się tak jarać facetem, który zmarł  2000 lat temu, pytam?
Toć to torturo-porno jest.
I on mnie ciąga do tego kościoła, bo tradycja. W piątek już trzy godziny czuwania przy grobie, w sobotę ta święcona padlina, w niedzielę weź tu wstawaj o piątej, bo Chrystusowi się już o 6-tej zachciało zmartwychwstawać.

Przyjdzie ci ta rodzina, dzieciaki wrzeszczą, same się sobą zająć nie potrafią. Siedzę przy stole i myślę sobie: ja pierdolę, kiedy te święta się wreszcie skończą? Odstawić się trzeba, potem w tych ciuchach przez osiedle się przejść. Ja mam w rajstopkach łydki jak baleron przecież. Idziemy z teściami po polbruku, ja myślę już tylko o najebce z koleżankami.

Na szczęście we wtorki po świętach tradycyjnie chodzimy na piwo, żeby się odchamić.
U nich podobnie.
To chociaż sobie na jakieś dupy popatrzymy na mieście, bo ile można w kółko o sprzątaniu i mięsie słuchać?

2 komentarze:

  1. Zastanawiam się skąd Ty znasz to wszystko z każdym detalem? Jestem w szoku nawet umyć podłogę wieczorem . Wszystko się zgadza w każdym dniu i godzinie 😂

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, Alu...
    Życie. Samo życie :-)

    OdpowiedzUsuń