- Jak w tym roku Wielkanoc?
- Jak zwykle…
Oh, Fuck! Weź…
Mój już tydzień wcześniej rozpoczął przedświąteczne porządki.
Ja w tym czasie przezornie zostawałam dłużej w pracy, żeby przypadkiem
mnie do tego nie zaciągnął. I dobra, nadgodziny będą, to się na majówkę gdzieś
pojedzie.
Kafelki, szafki i framugi.
Okna, wiadomo.
Pranie firan, trzepanie dywanów i szorowanie podłóg – cały ten program
obowiązkowy.
Ja tylko podjechałam do myjni i umyłam samochód.
I git. Mam spokój.
Kilka tygodni temu buszował po galeriach i kupił w Tesco cały koszyk
ozdób świątecznych: te wszystkie paskudne zajączki, pastelowe serwetki,
świeczki w kształcie jajek. Ta cała pierdolona świąteczna chujowizna z Chin.
Potem siedział wieczorami i robił wydmuszki. Oklejał piórami, konfetti
sztancował. Na blogu o stylowym życiu znalazł instruktaż kaligrafowania etykietek
z imionami gości, więc w tym roku będzie jak u szlachty. Wujek Józek, ciocia
Lodzia, te wszystkie Sebusie, Srusie, wszyscy będą mieli kartkę z imieniem i
zajączkiem. Kazał mi kupić na bazarku gałązki brzozy do udekorowania stołu. Ma
te wydmuszki, to je sobie tam powiesi. W zeszły weekend obdzwonił wszystkich i
uzgodnił świąteczne menu. Wędliny wędzi sam w naszej wędzarni na działce. Przez
te wszystkie wyklejanki i wędzonki dość późno zorientował się, że zapomniał
zrobić sobie termin w Barber shopie i denerwował się, że nie będzie miejsc, ale
jakoś się udało: dwa dni przed Wielką Sobotą. No, najwyżej sobie na lakier
postawi włosy. Na święcenie koszyczka jeszcze powinny się trzymać. O, do
koszyczka szmatę taką kupił i już wykrochmalił. I takie małe kurczaczki, tyci,
tyci takie. Na grobach też był i wyczyścił lastryko specjalnym środkiem do
nagrobków.
Patrzę na to i czasami nie wierzę, że to ten demon seksu, który mi tak
szalenie imponował na studiach, jak jeszcze miał swoje pasje, swoich kolegów.
Teraz tylko zakupy, sprzątanie, ciuchy, wyjazdy, blogi lajfstajlowe. Ostatnio
dzieciaka mu się zachciało. Bo takie
śliczne ubranka będziemy mu mogli kupować i robić zdjęcia na instagram, jak
pluje szpinakiem.
Dżizas!
Najbardziej w świętach nie lubię tego zrzędzenia: tak się narobiłem, a ty mi nawet nie podziękujesz! Boże, jak ja się umęczyłem. Jestem spocony
jak mysz.
Potem w święta wracamy po ósmej z tej Rezurekcji, a on ledwie się do
stołu dowlecze, bo – tradycyjnie – w nocy jeszcze do drugiej coś tam pichcił, a
potem trzeba było podłogę w kuchni umyć.
Chryste, czy ja go kiedykolwiek prosiłam o to całe sprzątanie, to
malowanie jaj, dmuchanie tych pierdolonych wydmuszek? Ogólnie w dupie mam te
całe święta, tyle że żarcie w sumie niezłe jest. W telewizji zawsze to samo –
papież, jakieś odgrywanie tortur z przybijaniem do krzyża, jajeczka i rzeżucha.
Na fejsa sobie wejdę, ale ile można?
W ogóle to jak można się tak jarać facetem, który zmarł 2000 lat temu, pytam?
Toć to torturo-porno jest.
Toć to torturo-porno jest.
I on mnie ciąga do tego kościoła, bo tradycja. W piątek już trzy godziny czuwania przy grobie, w sobotę
ta święcona padlina, w niedzielę weź tu wstawaj o piątej, bo Chrystusowi się już
o 6-tej zachciało zmartwychwstawać.
Przyjdzie ci ta rodzina, dzieciaki wrzeszczą, same się sobą zająć nie
potrafią. Siedzę przy stole i myślę sobie: ja
pierdolę, kiedy te święta się wreszcie skończą? Odstawić się trzeba, potem
w tych ciuchach przez osiedle się przejść. Ja mam w rajstopkach łydki jak
baleron przecież. Idziemy z teściami po polbruku, ja myślę już tylko o najebce
z koleżankami.
Na szczęście we wtorki po świętach tradycyjnie chodzimy na piwo, żeby się
odchamić.
U nich podobnie.
To chociaż sobie na jakieś dupy popatrzymy na mieście, bo ile można w
kółko o sprzątaniu i mięsie słuchać?
Zastanawiam się skąd Ty znasz to wszystko z każdym detalem? Jestem w szoku nawet umyć podłogę wieczorem . Wszystko się zgadza w każdym dniu i godzinie 😂
OdpowiedzUsuńAch, Alu...
OdpowiedzUsuńŻycie. Samo życie :-)