wtorek, 12 lipca 2016

„Like Koniku like, poprzez cały kraj”


Północne Włochy to znakomite sanatorium dla NiekomunikatywnychKobiet w KiepskimStanie. Oni mają to opanowane do perfekcji i wyczuwają najmniejsze sygnały. To nie są Bulwary Nadwiślańskie, o nie. Tamtych należałoby masowo wysyłać  do Włoch – i to nie na staż, a na roboty przymusowe.
Możesz się wyeksponować i samotnie przemierzyć miasto z EsecjonalnymKrólemWieśniaków w słuchawkach (co nieuchronnie wywołuje uśmiech Mona Lisy) i nic. How fabulous is that?!

W piątek, po obfitym i jakże promiennym śniadaniu z Maszynistką, Lisek i M2nd na tylne siedzenie zapakowali lekko zwiędłego Koniczka, a do towarzystwa posadzili mu śliczną Marię w obszernej, szmaragdowej spódnicy. Koniczkowi natychmiast włączył się dziad, gdyż MiastoOstatniejWieczerzy zobowiązuje, a Koniczek też jest tylko człowiekiem i – no cóż – w czwartek nafutrował się gnocchi z gorgonzolą. Po czterech godzinach jazdy jednak przemówił:
„Może spotifaja włączę?”
„Taaaaaak!!!!! Jakiś baunsik poproszę!”
Yeah. Baunsik to trzecie imię Koniczka (po „Marii”), także załączył w soundsystemie (przez Bluetooth!! – M2nd ma high tech w radiu) tego KrólaWieśniaków i jakież było jego zdziwienie,
gdy dwudziestopięcioletnia SiostraMaria zaśpiewała razem z nim:
„Say whatttt?!”
„Aaa, ściągało się w podstawówce te teledyski.”
W podstawówce! How sweet.



I teraz, Maszynistko, info dla Ciebie.
Sprawdziłam. Festiwal jest sicherheitsgeprüft i ma ode mnie TÜV-Siegel.
W przyszłym roku chciałabym z Tobą zamiatać spódnicą klepisko w stodole na EthnoDiscoFolkowisko. Chcesz usłyszeć, jak się miksuje Cypress Hill z oberkiem, Ozomatli z bałkańską orkiestrą dętą?  Moje remedium na samotną, mroźną noc w namiocie.






I tak oto, przemieszczając się najczęściej samotnie i płynnie po różnych festiwalowych zakątkach, Koniczek a to popilnował ognia, a to powirował w oberku, a to pozagryzał pieczonych ziemniaków do dźwięków didgeridoo, aż w końcu w lasach – gdzieś wśród ziemianek UPA – uratował przed stratowaniem malutkiego sowiego pisklaczka, co dało Liskowi i M2nd asumpt, by na imieniny sprawić Koniczkowi taką oto rytualną maskę totemiczną:


 „Velikomis też przesyła życzenia i wygrywa dla Ciebie melodie na swoim trawiastym tamburynie :+) i pozdro od Bulu.”
„Ale ja chciałam wakacje od bólu, a nie pozdro…”

Never mind. Dziękuję za życzenia, a Wam dziękuję za obwożenie niekomunikatywnej, śniącej i śniętej mnie po wschodniej ścianie.
Tego mi było trzeba, to było doskonałe i bardzo, bardzo miłe!
A teraz marsz na magię.
Widzimy się na obiedzie w praskiej melinie wegetarian i rowerzystów.

PPP
i
MMM
czyli
Ladies, ladies, ladies, ladies,
ale o tym jutro.




2 komentarze:

  1. Piękne zdjęcia, doskonale oddające atmosferę. Ja też dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahaha, a ten Lisek mi tu z salonu pisze.
    Uwielbiam Cię, sweetie!!

    OdpowiedzUsuń