To już taka świecka tradycja, że Barack i ja przybijamy piątkę na warszawskim lotnisku.
The Gruz Gang w czteroosobowym składzie (Lisek, M2nd, kochana Maszynistka + HersztGangu) spędzi poranek w tej okolicy:
A jeszcze wczoraj było grane to:
Franci:
kopalnia cytatów i bonmotów
("O, wo ist nightlife hier??
Das iiist nicht Frankfurt an die Oder, das iiiist Frankfurt an die Scheiße!!");
doktor filozofii;
były ultras Romy ("O, it is betterrrrr to have son gay than Laziale!!!");
były DJ i pracownik radia;
miłośnik jazzu i serów;
niedoszły ksiądz
("First there is football, second there is God and then there is love and the sentimenti").
"Und O, wie geht es Kosołapski?"
Zapomniałaś o "Olga, diese Sterne..." plums ;))) To mój ulubiony!
OdpowiedzUsuńHahahahaha, nigdy nie zapomnę. I "Rudi raus!" Pokazał mi zdjęcie Rudiego, wyobraź sobie. Pozdro, Aguś z Pustelni. Myślę o Tobie dużo ostatnio.
OdpowiedzUsuńŻyjesz?
OdpowiedzUsuńOh my goodness, i to jak!
OdpowiedzUsuńDziś cały dzień o Tobie myślę, więc i piszesz.
Nie miałam netu, prądu, sieci komórkowej, ale jużem w DusznymMieście i rano będzie post. Watch out!