Nierealistyczna, iście orwellowsko-dystopijna wizja weekendowego gotowania w Pustelni sprawiła, że wczoraj trzeba było przerobić te warzywa na zupę.
Dlatego ja o 22-ej jeszcze w garach (o 19.30 w Szelągu, though!),
ale punkt 6-a już parzyłam Illy na dole.
No, Koniczek, powoli wracasz.
Aha, o nocy miało być.
Velikomis nie wytrzymała napięcia i proszę:
Zastawę rozwaliła!
Nawet nie pytajcie.
To tyle na temat przejmowania przez zwierzęta emocji domowników.
Meanwhile, domowniczka znów w kuchni.
Sublimacja na całego.
Mam nadzieję, że zgodnie z planem śpisz do tej 9-ej.
C ya soon.
Z zupą i pastą z bakłażana.
A dla Ciebie jest w lodówce.
Told ya so: "When you're good to mama, mama's good to you."
(PS Właśnie napisała Rai. Utknęli na granicy polsko-niemieckiej. Autokar się popsuł.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz