sobota, 29 października 2016

Home sweet home

Uginające się pod wichurą wierzby
i pijane radością młode koniki na polu Zwierzyka
zwiastowały perfekcyjny cocooning w statku kosmicznym.







Upojona wizją dwudobowej samotności w
nieziemskim CrystalPalace wypakowała wszystko z auta,
a grzywa jej szalała na wietrze
jak ta zielona konewka
przewalająca się na podjeździe.




  
Jeszcze tylko zamknąć bramę i drzwi,
zdjąć gumofilce,
podgrzać kaszkę i marsz w pierzynę
z widokiem na konie i stodołę.
Już miała wejść do kuchni,
kiedy uwagę jej przykuła sącząca się z salonu
smuga niepokoju.
Zdjąwszy kaszmirową pelerynę,
podążyła tam,
a atmosfera stawała się coraz gęstsza.







Z każdym krokiem słyszała to coraz wyraźniej,

aż w końcu,
za rogiem:


Kaszmir kaszmirem,
ale naiwni ci, którzy sądzą,
że dom na wsi to
idylla i ikebana w gumakach Hunter
za tysiąc zeta.


Jak bóg da,
to mam przed sobą tydzień bez większych wyjazdów.
Widziałaś, Foxy, że 6.11. przesądzony?
Nie ma sensu potem wracać, nie? Kolejne warsztaty są 9.11.
Także, YoJo!, zmiana planów i możemy się spotkać przed dziesiątym, a nie po.
Czyli definitywnie muszę odpalić Merola.

A jak Wiśniewski da,
to i styczeń/luty będą
on the road.
Na razie uczestniczki napisały 'petycję' do prezesa Wiśniewskiego,
że domagają się więcej zajęć z nami.
Piękne!

Oby Wiśniewski nie okazał się przesadnie nieubłagany.
Wiele wskazuje na to,
że cały ambaras stąd, że
brak Mu dobrej, kobiecej energii.
Wesprzyjmy prezesa, ladies!
(Myślą, uczynkiem i zaniedbaniem???)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz