wtorek, 4 października 2016

Sex & the city





Że się, proszę pana, bawimy, tak?
Damn right!
Najlepiej bawiły się te, które szły obok Batucady, ale po kolei.

Rano przed wyjściem jeszcze szybkie zapewnianie - stąd tam, stamtąd tu, ostatnie szlify uzgodnień, a na Facjacie jakiś młody ojciec smaży racuchy. Potem - rach-ciach - herba do termosu, z deka nieprzyzwoite zdjęcie do Sióstr, których dotkliwy brak tutaj. PragaPoł jak na złość kolorowa tego rana. Od wydania Trójkąta minęło już jednak trochę czasu i wygląda na to, że Rubikon nieco się przesunął, a inny lud grasuje teraz za Wiatrakiem, gdzie pierwsze Siostry w czerni. Najwięcej jednak w centrum, ale pamiętajmy, że to dopiero 9:45! Pod PiSem już spory tłum i młody ojciec tenże z dziećmi, żoną i garnkiem pełnym racuchów. Ekipa ARD ich uwielbia.
"Panie prezesie, niestety, ten rząd obalą kobiety."


11:15 - Pl. Defilad, czytanie Graff.
Mocne teksty, większość jej prognoz się niestety sprawdziła.
Policja zgrabnie zgarnia jakiegoś intruza.

 
12:15 - ruszamy w miasta bagno, konkretnie: do siedziby Kongresu, gdzie ciepłe powitanie po LA i od razu info ze Strasu (LA2016 właśnie, ta SiostraKa, i MłodyMężczyzna - jestem z Ciebie taka dumna, MłodyMężczyzno!)


 
13:30 - "To gdzie na lancz?" "Tam gdzie dużo, dobrze i Wiśniówka po."
14:30 - uuuups, miałyśmy być w Białym Koniczku, ale w Berku takie czarne tłumy, że się przeciągnęło, więc szybko na Kredytową z nią, ale po drodze, w klubie Miłość,  
dla każdej kobiety czarna kawa za darmo (i nie tylko tam!!!)
Z Krakowskiego słychać gruby huk, ladies robią trochę więcej niż some noise.
Schodzą się zewsząd.
Pada!
Słychać wycie syren.


15:00 - BiałyKoniczek przemianowany na Czarnego, Siostry kończą plakat (jest i SiostraSexCoach - gdzie, jak nie tutaj??)
Przy Św. Annie pozdrowienie BraciWsukienkach.
Kochani, też się solidaryzują i tylko koloratkę mieli białą.
Gdy my pod Zygmuntem, Foxy pisze: "Dużo Was jest?"
Maszynistka: "Jest nas wulgarny liczebnik niepoliczalny: W *&^^!"
Pisze nasz nadworny doradca politologiczny - kiedyś w Liberii Siostra zainicjowała strajk seksualny i dostała za to Nobla. Alright, girl. Myślę, że to całkiem dobra okazja.
W sumie, to by rozwiązało cały kłopot.
16:45 - w deszczu przedzieramy się przez tłum i idziemy podładować telefon i napić się herby do YoJo! (Maszynistki), masy aż do opery, policja kieruje ruchem, karetki przedzierają się przez rzekę ludzi. Coraz mocniej pada.
17:30 - wracamy na finał - cisza. WTF???
Wszyscy się rozeszli, pełna konsternacja.
17:45 - YoJo! jedzie na drugą stronę. SMS od MMM, że on przy Batucadzie
Alright, then. Niech się bawią, a ja z nimi. Doganiam ich tam, gdzie KopernikByłaKobietą.
Na pełnym nielegalu chyba idziemy ulicami pod sejm, przy Ujazdowskich starsi panowie na balkonach tańczą do bębnów i machają do nas.
Centrum stoi cierpliwie.
Z lepszych bonmotów:
"Moja broszka - moja sprawa.
Nie - prezesa Jarosława" jako dźwięczny zaśpiew chóru kobiet.
To miasto być może nigdy nie widziało tylu 'brzydkich' słów i schematycznych rysunków żeńskiego układu płciowego na raz.



Sex & the city
PiS & the pussy
W warszawskiego deszczu strugach przemarsz generuje hałas i totalny paraliż centrum.
Pod sejmem bębny rozhulały już porządną imprezę.
Hektolitry deszczu na betonie i zabawa prima: joy, peace & pussy it is.
Żadnych chamskich wybryków, nikt nikogo nie obraża.
18:30 - wracamy. Nie mieścimy się na chodnikach, wylewamy się na Pl. 3 Krzyży - między samochody - i idziemy dalej ulicą. Plac stoi, rondo stoi, tramwaje stoją.
Dopiero za de Gaulle'a policja próbuje to opanować.
Yeah!
Ja mam spotkanie po latach i idę do KryjówkiPolinu, ale tam strajk i ciemno.

W budynku teatru żydowskiego jest nowa knajpa, wchodzę, składam parasol:
włos mokry, suknia plugawa.
Uff. Barszcz ukraiński, jazz, hummus i bibuła.



20:00 SpotkaniePoLatach utknęło na lotnisku, bo nadal paraliż.
Geez & jazz!

No i co, panowie
Bohema,
panowie
macicy - o - nie mam?!

A to była tylko zabawa.
Na serio gadamy dziś wieczorem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz