niedziela, 23 lipca 2017

Be the change you want to see

Po obligatoryjnej porannej kawie przewertowaliśmy kodeks karny i konstytucję.
Ja zrobiłam notatki. Przy okazji napisałam kilka komentarzy, po czym ugotowałam kaszę z kurkami.
Następnie poszłam do łącznika, żeby w skupieniu poukładać swoje liczne działania. Założony dwa lata temu folder Spaceship pęka już w szwach. W folderze Praca tłumacz posucha.
No to tak: w folderze Papierówka rozpisałam ostatnie działania i plany na najbliższe dwa miesiące.
Odpisałam na wiadomość Żylińskiego, który nadal bawi w Wietnamie i "baaaardzo się jara tym projektem". Ja też, homie. Ja też. Pogadałam na czacie z Kwiatkowskim, a Fryta to już mi przedwczoraj odpisał, że tak, będzie prowadził dział prozy, a nawet przejmie marketing i promocję, bo to akurat robi zawodowo od lat. :-* Kocham takich mężczyzn!
W folderze Moja Lit rozpisałam działania: gdzie poezję, gdzie artykuł naukowy i jakie książki w najbliższym czasie. Zamówiłam prenumeratę miesięcznika Znak.
W folderze Polska tylko zapisałam zmiany.
Po opłaceniu składki członkowskiej dla Deutsche Gesellschaft für Osteuropakunde wyszłam na zewnątrz i zaproponowałam: "To ja pomaluję łącznik, a Ty zrobisz obiad?"
Ku mojemu zdziwieniu i mojej uciesze AleMężczyzna zaproponował odwrotny podział zadań i każde poszło w soją stronę. Ed Sheeran akurat kończył swój utwór w wersji latino, a ja zdjęłam z palnika wok z fasolką, kiedy na facjacie pojawiło się zapro do znajomych Grzecha Piotrowskiego. Pamiętacie Grzecha? To jego symfonię recenzowałam 2 lipca w ramach Olsztyńskiego Lata Artystycznego. MOK zaproponował Papierówce taką współpracę i publikację naszych recenzji. Niestety teksty są ukryte w czeluściach strony internetowej i ciężko się do nich dogrzebać, co Fryta, jako samozwańczy dyżurny malkontent, niezwłocznie skrytykował prosząc, czy Szefowa może coś z tym zrobić. Prowadzę zatem rozmowy z MOKiem, żeby dać to na facjatę albo na stronę główną, whatever, ale nie sądziłam, że ktokolwiek to znajdzie. Tymczasem Grzech: "Cześć. To Ty jesteś autorką tej pięknej recenzji mojego koncertu WO w Olsztynie? Mój numer... Mogę zadzwonić?" Co się okazało? Otóż, nie tylko usłyszałam bardzo miłe słowa odnośnie swojego tekstu i interpretacji symfonii. "W ciągu pół roku chcę wystartować z własnym magazynem i chcę żebyś dla nas pisała!"
Ależ be my guest!
Jazz in Poland.
Koniczek in Jazz.
"Organizuję teraz 6 festiwali. W październiku odbędzie się nasz festiwal na Cabo Verde. Już kończymy urządzanie naszego klubu." Ależ proszę bardzo! Do Toskanii też pojadę i do Bielsko-Białej też, a może nawet uda się zabukować Holiego na festiwal w Krakowie.
"To co, spotkanko?"
"Tak, spotkanko. Będę w tym tygodniu w Olsztynie, potem lecę do Londynu."
To się dobrze składa, bo ja w piątek mam P&P w Warszawie.
Ktoś się wyprowadził i wyprawia kolację dla Sióstr.
I ja, rok po takiej akcji, mogę tylko powiedzieć:
be the change you want to see,
a wszystko ułoży się bardzo, ale to bardzo dobrze.




No i co robisz po tym, jak spełniło ci się marzenie tak śmiałe, że go nigdy nawet sama przed sobą nie wypowiedziałaś? Pisać o muzyce, geez... Co robisz, jak sobie spełniasz wszystko po kolei? Co?
No, zagadujesz do Velikomisa, a potem jesz te pieczone ziemniaki z grochem i fasolką z woka.
Tyle że z figami z Chorwacji od Fox.
A potem, żeby zachować względny spokój, malujesz z AleMężczyzną ten łącznik zaglądając co i rusz do grafik Google pod hasło Cabo Verde. No dobra, jeszcze tańczysz Kizombę przy szafce z butami. A że czasy są jakie są, to o 21-ej dokładasz jeszcze ten kredens.



Artystka & Muzyk Jazzowy dwa lata później.


 


PS Tym razem nie pracowałam wcale w folderze Zdjęcia, ale jakby co, to poproszę galerię Lumas!
Może być w przyszłym roku, spoko.
I tak wszystkiego na raz nie zrobię przecież.
Dzięki, Kosmosie!
Nigdy w życiu bym sobie tego nie wymyśliła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz