Wpis książkowy - wybitnie dla Aguśka ;-)
W piątek, przed P&P wyruszyłam Merolem na Stare Bielany po zakupy, których niezwykle spontanicznie dokonałam w drodze jednego komentarza na grupie Wegetarianie i Weganie Warszawa.
Ale kac dopiero przyszedł,
gdy mijałam
Geez, pani do wolnowara i maszyny do przyrządzania wegańskich jogurtów dorzuciła książki.
Jak dobrze, że nie wpadłam na pomysł, aby po to pojechać metrem.
Zakupy ważyły tyle, co ja.
Podobno w tym wolnowarze na noc nastawia się warzywa z ryżem, wodą i nerkowcami, a rano jest z tego pyszne curry w sosie niby-śmietanowym. No, zobaczymy, co z tego będzie.
A jogurty robi się z mleka kokosowego albo kaszy jaglanej.
Wśród tych książek są nawet przepisy Słomy i Trymbulaka.
Korzystałam z nich trzy lata temu, kiedy - świeżo zdruzgotana mężatka - wróciłam z Wro i zastanawiałam się, co tu jeść, jeśli nie wolno
mięsa,
nabiału krowiego,
glutenu,
kukurydzy,
cukru, miodu ani słodkich owoców
ani białka w połączeniu ze skrobią,
a ogólnie najlepiej jeść kaszę jaglaną, melony i surowe jajka, ale można też pić wytrawne czerwone wino...
Ha!
I to mi zostało po tamtym czasie, jest bardzo dobre i już raczej nie zboczę z tej drogi żywieniowej.
Myślę, że nigdy nie będę Selfie Masterem,
ale jak tu nie skorzystać z uroków WielkiegoMiasta?
Windy u nas na Wiosce nie uraczysz...
Kilka godzin później wszystkie - oprócz ZdrowaśMario - siedziałyśmy wokół stołu z mangowca, ale to już zupełnie inna historia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz