niedziela, 30 lipca 2017

Gdzie Wrzeciono,

a gdzie Zawady!

Wpis książkowy - wybitnie dla Aguśka ;-)
W piątek, przed P&P wyruszyłam Merolem na Stare Bielany po zakupy, których niezwykle spontanicznie dokonałam w drodze jednego komentarza na grupie Wegetarianie i Weganie Warszawa.

Ale kac dopiero przyszedł,
gdy mijałam


Geez, pani do wolnowara i maszyny do przyrządzania wegańskich jogurtów dorzuciła książki.
Jak dobrze, że nie wpadłam na pomysł, aby po to pojechać metrem.
Zakupy ważyły tyle, co ja.


Podobno w tym wolnowarze na noc nastawia się warzywa z ryżem, wodą i nerkowcami, a rano jest z tego pyszne curry w sosie niby-śmietanowym. No, zobaczymy, co z tego będzie.
A jogurty robi się z mleka kokosowego albo kaszy jaglanej.



Wśród tych książek są nawet przepisy Słomy i Trymbulaka.
Korzystałam z nich trzy lata temu, kiedy - świeżo zdruzgotana mężatka - wróciłam z Wro i zastanawiałam się, co tu jeść, jeśli nie wolno
mięsa,
nabiału krowiego,
glutenu,
kukurydzy,
cukru, miodu ani słodkich owoców
ani białka w połączeniu ze skrobią,
a ogólnie najlepiej jeść kaszę jaglaną, melony i surowe jajka, ale można też pić wytrawne czerwone wino...

Ha!
I to mi zostało po tamtym czasie, jest bardzo dobre i już raczej nie zboczę z tej drogi żywieniowej.


 Myślę, że nigdy nie będę Selfie Masterem,
ale jak tu nie skorzystać z uroków WielkiegoMiasta?
Windy u nas na Wiosce nie uraczysz...




Kilka godzin później wszystkie - oprócz ZdrowaśMario - siedziałyśmy wokół stołu z mangowca, ale to już zupełnie inna historia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz