poniedziałek, 24 lipca 2017

Niedziela

No!
Cieszysz się, że w końcu założysz te nowe ubrania, co ci je ostatnio w mieście kupili.
Babcia pociągnie za włosy, warkocze zaplecie, kokardy zawiąże.
Czujesz się trochę jak błazen w tych kokardach, ale już dobra. Lakierki za to są.
Mama zostaje w domu, ale modlisz się za nią, żeby w końcu drogę do Jezusa znalazła.
A ona w tej kuchni z gołym tyłkiem na ścianie, co to ksiądz potępił na kolędzie.
Różowa wstążeczka we włosach. Co za wstyd!
Babcia każe zdjąć, mama się wykłóca, że to sztuka jest.
Akt.
Jarasz się, że wszystko znasz na pamięć:
moja wina, moja wina, moja baaaaaardzo wielka wina.
Dorośli z powagą zagarniają pięścią powietrze i biją się w piersi.

Masz sześć lat. Twoja wina jest niewspółmierna do tego, co możesz unieść.
Twoja wina wciska cię w glebę i nie pozwala latać.
Nie możesz robić tego, do czego cię stworzono.
Zamiast latać taplasz się w kurzu górnej drogi.
Przez szparę w futrynie wyglądają ministranci.
Jest i ten, co później będzie chciał do seminarium, ale w końcu zamieszka z kolegą.
Przysypiasz podczas kazania. Tam ciągle o szklance i butelce.
Myślisz o wujku Franku.
Ogłoszenia duszpasterskie i jedyna nadzieja w tym, że GS będzie otwarty.
Nawpierdalasz się cukru, dasz sobie porządnie w żyłę przed nieuchronnym.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Mamo, modliłam się za ciebie w kościele, żebyś z nami chodziła.
Tata Wiolety też zaczął i przestał pić.
Nieuchronne:
smażone skrzydełka z ziemniakami i kiszonymi.
Dziadek mlaska. Mama wychodzi. Babcia siorbie pijąc kompot.
Z kim jeść?
Nikt nie mówi.
Telewizor.
Firanki w oknie ciężkie jak z ołowiu.
Śmierdzą papierosami.
Tam gdzieś błękitne niebo.
Dom od południa nie ma okien.
Tamci śpią.
Nudno ci.
Coś cię w środku uwiera.
Śmierdzi papierosami.
Chce ci się cukru, o Boże, jak bardzo chce ci się cukru.
Babciuuuuuu, zrób mi cukierki.
Babcia wrzuca na patelnię:
worek cukru, śmietanę, kakao.
Miesza.
Wpierdalasz.
Uffffff.
Ulga.

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Ty to rozumiesz, co nie??!!
      To takie niesamowite, że jest na świecie ktoś, kto to czuje i mnie rozumie. CórkaWiśniewskiego, z którą tam chodziłam do tego kościoła...bezcenne!
      A wiesz, że napisałam to przed Twoim przyjściem? Byłaś u nas w lato. Pamiętasz, jak Ci mówiłam, że mam taki ciężki dzień, że takie wspomnienia i w ogóle. I wtedy też malowałam ściany - w wiatrołapie. Pamiętasz??? I wtedy powstał ten tekst. On powstał z ciężkości istnienia tego dnia. A Wy potem byłyście jeszcze u babci.

      Usuń