środa, 13 grudnia 2017

Carpe diem

Wczoraj po wsi hulał wiatr.
Wiało grozą 150 km/h i chmury gnały przez kadr okna niczym dzikie mustangi.
Przedwczoraj kompletnie nie wychodziło mi zasypianie, więc wczorajszy dzień zaczął się zbyt szybko. Przy kominku chwytałam kawałki rzeczywistości, kiedy znów zawyły syreny karetek.

Co za czas dziwny.
Dużo ludzi mówi o depresji.

Jako że wszyscy byli już umówieni, po prostu weszłam w ten dzień jak w przemokłe gumofilce:
instalator grzewczy,
monterzy drzwi,
fachowiec od wykończeń,
J. z I. wraz z Totumfackim.

O 15-tej sama byłam już wykończona tym całym trzymaniem się,
ale nie odmówiłam klubu.
Przyszły dwie osoby i nawet obejrzeliśmy ten film.

Kiedy o 20-tej wyszłam przed szkołę,
pierwszy raz od tygodni zobaczyłam gwiazdy.
Tyle gwiazd.
Wyszłam na sam środek ronda.
Chłopcy już dawno pobiegli do domów,
więc byłam tam sama, a wiatr dudnił w domostwach i za tym przeklętym GSem.
Co za dziwny czas.
Groźny czas na odejście.
A jednak chwila miała coś z tego teledysku:



Ludzie nie mogą sobie miejsca znaleźć.

4 komentarze:

  1. Ostatnio czytam jednym tchem wszystko

    OdpowiedzUsuń
  2. :-)
    Doszły mnie słuchy, że nie tylko Ty...
    Bardzo mi miło! <3 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I kto by pomyślał, że życie na wsi może być takie pasjonujące! Po przeprowadzce z metropolii.

      Usuń
  3. Ja ? Nikomu nie zdradziłam tego miejsca to nie ode mnie 😍

    OdpowiedzUsuń