niedziela, 17 grudnia 2017

Tyci człowiek, trzy kilogramy

Co roku wielka podjara: przeszło dwa tysiące lat temu - tak mniej więcej, chociaż nikt nie wie na sto procent, czy naprawdę - urodził się malutki chłopczyk. No, malutki się urodził, bo jak inaczej? Co prawda duch święty Go począł, ale wyciągnąć to Go już nikt telepatycznie nie wyciągnął, więc musiał przejść przez - UWAGA - waginę swojej matki. No to wielki by nie wyszedł, więc był malutki. Rzecz działa się w stajence na bliskim wschodzie, no mniej więcej tam, gdzie teraz takie malutkie dzieci giną od bomb, bo ich rodzicom nie wolno stamtąd wyjeżdżać. No dobrze. Wracając do meritum. Urodził się ten mały chłopczyk, tak jak i obecnie rodzą się miliony na całym świecie. Dwa tysiące lat temu się urodził, a dziś dorośli ludzie, co to swoje dzieci a swój rozum mają, na całym świecie się tym jarają.

- Gdzie, k...a, leziesz, gnojku jeden? Po...ało cię???!!!!
Tak mówią do syna, jak już trochę podrośnie, gdy nieproszony wejdzie do kuchni, gdzie mama na narodziny chłopczyka już szafki wyszorowała. A nuż tam się narodzi, to niech ma czysto śliczny, kochany chłopczyk, to dzieciątko Jezus, lulajże najdroższe dzieciątko, najsłodszy Jezu.
- Śmieci wyniosłeś? Cały dzień tylko komputer i komputer. Czy ja cię tak chowałam?! Matce nie pomożesz, darmozjadzie jeden, matka cały tydzień święta sama przygotowuje, ojciec - zabije go, k...a, przyrzekam, że go zabiję, jak znów pijany wróci z choinką - nie wiadomo gdzie się szwęda, ja co roku sama wszystko robię. Idź mi stąd, już na ciebie patrzeć nie mogę! Nigdy cię nie chciałam, ostatni żeś się urodził - nie wiadomo po co. Gdyby nie ty, to już bym ojca dawno zostawiła.

Mary's Boychild Jesus Christ w czepku urodzony.
W święta się urodził! To nikt na niego przed świętami nie krzyczał.

1 komentarz: