niedziela, 31 grudnia 2017

Rok Motyla

6-tego listopada 2016 roku, a więc trzy dni po moich 35-tych urodzinach, przy ulicy Hożej w Warszawie poddałam się szamańskiemu rytuałowi przejścia. Nie żebym była wyznawczynią szamanizmu. Po prostu moja znajoma psychoterapeutka jest także szamanką według ścieżki północnoamerykańskiej. Powiedzmy, że ma papiery na bycie szamanką. Listopad 2016 był osadzony w mroku, w smole wręcz, bo zdrowotnie nie było u mnie najlepiej i dużo spałam, wypoczywałam, snułam się po okolicy. Rytuał wyjścia z ciemności wydawał się wielce wskazany.

To było silne, głębokie, mocne i bardzo osobiste doświadczenie, któremu świadkowało 8 kobiet. Zakończyło się tym, że nie umiałam wstać z podłogi. Miałam wrażenie, że grawitacja tak bardzo mnie tam ciągnie, że nie wstanę na nogi o własnych siłach. I nie wstałam. Szamanka powiedziała wtedy, że to jest czas, kiedy być może po raz pierwszy w życiu nie muszę wstawać ani nigdzie iść. Powiedziała, że ja polecę, ale że najpierw potrzebuję jeszcze pobyć w swoim kokonie. I że nie muszę być nikim innym. Wystarczy, że jestem sobą. Jestem kochana właśnie za to, jaka jestem.


Przyzwolenie na pozostanie na podłodze, na niewstawanie, na niemocowanie się z rzeczywistością było jak olśnienie. A że nie miałam już do stracenia niczego, co byłoby mi prawdziwie drogie, uznałam że spróbuję.

Później był Sylwester, a Szamanka spędziła go tutaj w CrystalPalace. I nadszedł 2017 rok. Być może pamiętacie, że pierwsze dni nowego roku spędzałam w łóżku. No cóż, nie dość że byłam w znakomitym towarzystwie, to rzeczywiście byłam w swoim kokonie. Owszem, później wyjeżdżałam gdzieś tam za granicę, ale chodziłam wszędzie w wielkich słuchawkach, żeby odgrodzić się od otaczającego mnie świata. To był okres przejściowy, który wymagał maksymalnej ochrony.


Konsekwentnie wypełniałam folder Spaceship na laptopie. Swój najlepszy czas folder zaczął przeżywać po wizycie LeParisiena (dziękuję niezmiennie, ale to już masz na piśmie). Kompletne apogeum nastąpiło po odejściu babci. Dzisiaj folder pęka w szwach i w styczniu zacznę powoli uwalniać jego zawartość.






To przyszło bardzo naturalnie i bez szarpania.
Stało się tak dlatego, że pozwoliłam sobie nie wstawać przed czasem.
To była trudna lekcja.
Bardzo dużo chciałam przed czasem.
Niestety to wymaga chodzenia przez świat na głowie,
a to jest bardzo niewygodne.

Zrozumiałam to -
nie jestem Chrystusem i nie zakrzywię czasoprzestrzeni.

Pewnych rzeczy nie przyspieszysz.

Ten wysyp szalonych selfików jest dla Was.
Dziękuję wszystkim, które mi towarzyszyły,
a nawet - którzy mi towarzyszyli.
To było być może największą niespodzianką tego roku,
że tak ogromne wsparcie dostałam od mężczyzn.
Akurat od Was, przed którymi chowałam się w kokonie.
To było bardzo wzruszające - zobaczyć, co się dzieje,
kiedy wychodzę ze strefy komfortu i przezwyciężam lęk.
Bardzo wzruszające jest też dostrzec, jak bardzo jesteście delikatni.
To coś, co musicie ukrywać przed światem i to jest tragiczne. 
A jeśli już któryś pozwoli, żeby się do niego zbliżyć,
to tam jest dokładnie to samo, co u kobiet!!!
Niesamowite! To jest niewiarygodne! 
Jesteśmy tacy sami...
Mężczyźni byli moim odkryciem 2017 roku.
Dużo czasu spędziłam z mężczyznami sam na sam,
w sytuacjach kompletnie nieerotycznych. 
To mnie zawsze intrygowało i teraz mam.
P&P w pewnym sensie zdezaktualizowało się,
ale tym bardziej:
patriarchat musi skonać...

dłoń wielkości mojej głowy... <3
Mężczyzna ze strasznym tatuażem -
też doskonały. I Ty też jesteś!


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz