poniedziałek, 12 lutego 2018

Brudnopis

Bodajże w 1994-tym roku Homegirl kupiła mi wielki notes, którego zaczęłam używać jako brudnopisu. Przypomniał mi się ten notes, kiedy siedziałam sama przed kominkiem i w końcu mogłam podkręcić muzykę, bo towarzystwo poszło na spacer.
Zniosłam z poddasza.


Co my tam mamy?
Na przykład wypracowanie o Rondônii - na geografię,
napisany przeze mnie w pocie czoła program komputerowy - na informatykę,
opowiadanie erotyczne, które napisałam dla Homegirl w czeluściach lat 90-tych,
a także wzory usprawiedliwień moich nieobecności na lekcjach, które dawałam do podpisania swojej mamie, przy czym opowiadania erotyczne i nieobecności raczej mocno zbiegały się w czasie.

Ale w styczniu 2013-tego roku napisałam:

"Das Wesen des Künstlers besteht nicht etwa in den Werken, die er hervorbringt. Diese sind vielmehr ein Nebenprodukt seiner selbst. Was den Künstler von dem Nicht-Künstler unterscheidet, sind die Gabe und der Drang, Dinge zu sehen, die andere nicht bemerken. [...]
Ein immanenter Bestandteil des Künstlerdaseins ist die Distanz. Das Objekt seiner Betrachtung - seine Umgebung - darf per se nicht Teil seiner selbst sein. Auf diese Weise ist der Künstler jemand, der außen vor bleibt. Er ist ein Outsider. Seine Auffassungsgabe, sein Scharfsinn und seine alles überschreiende Identität lassen ihn dort stehen bleiben, wo die Masse fließt. Meistens bedeutet das schmerzvolle Einsamkeit, doch es gibt glückliche Ausnahmen."

Piszecie?
Przyda się kiedyś.

A tak poza tym to jakie plany na ten tydzień?




Eternally yours
NastySis

4 komentarze:

  1. Byłaś na poddaszu? A gdzie fotki umarłych zabawek dla mnie?😆

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwaga: poddasze to nie strych!
    Poddasze jest u mnie, a strych u taty. Część rzeczy z dawnej przeszłości mam już tutaj, ale jednak nie wszystkie. Te bobasy nadal są w domu rodzinnym - o ile są.
    Pamiętam o smętarzu zabawek i mentalnie przygotowuję się do tej wyprawy... to byłby zabawny wpis, swoją drogą. Może rzeczywiście powinnam iść poszukać Leszka?

    OdpowiedzUsuń
  3. To byłaby wyprawa jak na Nanga Parbat 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha! Ale żeś pojechała....
    Masz rację, ale obym tam nie ugrzęzła na wieki w tych wiecznych zmarzlinach i skamielinach emocji!

    OdpowiedzUsuń