- I ja siedziałam tu u babci w kuchni i pisałam Ci tę walentynkę, a
potem Marta ją wrzuciła do waszej skrzynki. Tam był wiersz
Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, pamiętasz?
- Mhm. To było najważniejsze wydarzenie w moim życiu.
Ja myślałem, że to będzie bardzo trudne - dostać walentynkę, a mieć dziewczynę to już w ogóle...
Ja
tam takie zasieki widziałem, przez które trzeba się przedostać. Ten
lód. Metr lodu nade mną, a ja pod wodą i tam tylko ryby. Jak ktokolwiek
miałby mnie tam znaleźć?
- A tu zanurkowała taka miłośniczka pływania - z odznaką Seepferdchen przyszytą do kostiumu, wzięła cię za rękę i...
- I mówi "Come on, Richard Parker! Come on!
Tam jest przerębel, nie musisz przez ten lód się przedzierać.
Chodź, pokażę ci!"
I płynęła, i ciągnęła go za rękę i dwadzieścia lat go tak ciągnęła za rękę,
aż w końcu to zrozumiał.
Tak było.
A po drodze jeszcze innego znalazła,
bardzo się zachwyciła i Jego też ciągnęła za rękę,
ale to musiał być wybitny miłośnik ryb i życia podwodnego.
Nie chciał,
więc puściła.
Mało brakowało, a nikt z nich by się nie wydostał na powierzchnię,
ale...
To mongolska spec-komandoska,
w czepku urodzona,
gra ostro,
zawsze va banque.
PS A jutro w końcu kilka zdjęć dla CórkiWiśniewskiego, o które już dawno prosiła,
w tym zdjęcie Puni.
Stay tuned.
Jakie słodkie dzieciątko ! Aż do zjedzenia Czekam jutro z niecierpliwością .
OdpowiedzUsuńZapomniałam zdjęcie Puni! Czyli musi być osobny wpis o Puni...
OdpowiedzUsuń